Rozdział 2 - "Znowu?"

133 15 9
                                    

*Jasper*

            Ojciec Anyty i Kza do tej pory nie przyjechał, dlatego Jasper zabrał swoich przyjaciół do rodzinnej kawiarni, którą prowadził jego ojciec. Miejsce znajdowała się dwa przystanki od liceum, dlatego Jasper uratował ich od stania na zimnie i czekania aż ich rodziciel się zjawi. Cała trójka zajęła stół przy samym oknie z widokiem na już nocny obraz Ketterdamskich ulic.

Anyta od razu wyciągnęła laptopa. Rozstawiła go na stole i znów wróciła do pisania. Aż tak gonią ich terminy że musi nawet w takiej sytuacji pisać ten scenariusz? Myślał Jasper idąc po coś dla swoich kompanów.

Ojciec Jaspera zawsze chętnie witał w swoim lokalu przyjaciół jego brata. Rodzeństwo Brekker znał odkąd pamięć sięgała. Cała trójka zaczęła się przyjaźnić niewiele po przeprowadzce rodziny Brekker do Kettermadu. Wtedy to jeszcze w podstawówce Kaz przygarnął pod swoje skrzydła, wtedy jeszcze wycofanego Nowoziemskiego chłopca, a rok później do ich szkolnej bandy dołączyła Anyta, nazywała również miałam diabłem.

Fahery przyniósł do stolika dwa kubki świeżo zrobionych napojów. Mimo że dochodziła dwudziesta nie przejmowali się że picie kawy o tej godzinie może spowodować u nich bezsenność. Zapatrzonej w ekran dziewczynie ewidentnie było to na rękę.

- Kawa z lodami miętowymi dla diabła - zażartował nie czekają na piorunujący wzrok dziewczyny w jego stronę. Ta od razu odwróciła się od ekranu i wpatrywała się w zbyt radosnego Jaspera. Nie lubiła kiedy ją tak nazywał.

- Jeszcze...

- Jeszcze raz tak mnie nazwiesz to cię zabije, powieszę na suficie po czym zdejmę i znów zabije. Wiem słyszę to od lat i nadal czekam - odparł jakby groźby młodszej przyjaciółki nie robiły na nim nic szczególnego - I czarna herbata dla Kaza - postawił przed nim filiżankę pod kolor.

Jasper usiadł na miejsce obok Kaza, który zaczął sączyć napój nie odzywając się słowem do nich. Jego zachowanie było z dania na dzień dziwniejsze i bardziej zagadkowe niż zwykle, a o to w jego przypadku nie było trudno. Raz wydawał się zbyt wesoły, raz milkł na dłuższy moment, za długo nawet jak na niego. Nowoziemiec spojrzał porozumiewawczo na Anyte.

- Znów ojciec nawalił? - do stolika podszedł ojciec Jaspera - Calom.

- Nic nowego, pewnie znów siedzi u tego gnoja Pekki w kasynie i przewala pieniądze po matce - wysyczał przez zęby popijając ciemną jak noc herbatę. Kaz miał dziwna zawiść do ojca.

          Od dłuższego czasu ojciec Brekkerow często spóźniał się, nie dotrzymywał obietnic i nie przyjeżdżał po rodzeństwo kiedy trzeba było. Kaz nie trawił ojca za jego zachowanie w ostatnim czasie. Nie usprawiedliwiał tego już śmiercią matki Anyty, bo było to już prawie dziesięć lat temu, a jego problemy, które wychodzą przez przyjaźń z Pekką Rolinsem nie podobają się ani Kazowi ani Anytcie.

- Nie pieniądze mamy. Dobrze wiesz że nie ma do nich praw, tylko ja i ty mamy do nich dostęp - skomentowała - Ale fakt nie podoba mi się ten cały Rolins i jego relacje z naszym ojcem - dodała po chwili. Odstawiła laptop na bok i przysunęła plecy do oparcia fotela krzyżując ręce na piersi - cały czas tylko Pekka to, Pekka tamto. Nic nie obchodzi go oprócz cholernego kasyna. Dobrze że jeszcze nie zaciąga długów, bo wtedy byłoby po nas. Nie wiem co strzeliło mu do głowy. Tyle lat był spokój, dawno pogodził się ze śmiercią mamy.

Colm przysłuchiwał się rozmowie nastolatków i przytakiwał ciężko słysząc co dzieje się z ich ojcem. Znali się od wielki lat i sam nie pomyślałby że ten człowiek, mógł powoli staczać się do przebywania całe dnie w kasynie i zapominaniu o jedynych dzieciach.

- Kiedyś rozwalę te jego kasyno, powoli spokojnie, cegła po cegle, wtedy boli najbardziej - zawisnął pięść na stole. Anyta i Jasper drgnęli słysząc jak Kaz się odpala szykanują zemstę za czyny ojca. Obwiniał Rolinsa za wszystko co działo się złego z ich ojcem, nieważne czy było czy nie było to z nim związane i tak uważał że była to tylko jego wina.

- To ojciec powinien was odciągać od złego towarzystwa, a nie wy jego - skomentował Jasper odwracając wzrok od Kazowego spojrzenia spod łba, które waliło piorunami gdy tylko skrzyżowało się z nim wzrok.

- Nie zwracaj uwagi, zaraz mu przejdzie - Anytą machnęła ręką delektując się ulubioną kawa z lodami. Wtedy jej telefon wydał dziwek charakterystyczny dla przychodzących wiadomości. Dziewczyna wyjęła go z kieszeni płaszcza i przeczytała na głos wiadomość - Będę za dwadzieścia minut, dopiero skończyłem spotkanie z Pekką - westchnęła i położyła telefon na blat. Czyli nic nowego że ojciec znów nawalił, a jego powodem znów było biznesowe spotkanie z tym facetem.

Jasper zaśmiał się cichutko słyszą rezygnację w głosie dziewczyny. Czyli jak zawsze wszystko sprowadzało się do postaci faceta, który miałby partnerem biznesowym ich ojca



*Inej*

               Inej wróciła do mieszkanka, w którym wynajmowała pokój od niejakiej Tante Heleen. Kobieta nie tolerowała gdy Inej wracała później do domu po występach. Uważała że młoda dziewczyna nie powinna włóczyć się po nocach, a jej grupa teatralna jest małoletnią głupotą znudzonych nastolatków. Dziewczyna cicho, niezauważona wemknęła się do środka i od razu pognała do swojego pokoju. Na szczęście kobieta, która w tamtym czasie przesiadywała w salonie nie zauważyła jej. Rzuciła torbę na podłogę i zamknęła za sobą drzwi po czym opadła na swoje łóżko bez silna.

Dziś dała z siebie sto pięćdziesiąt procent normy. Chciała pokazać się z jak najlepszej strony, żeby tak ją zapamiętano. Chciała wykorzystać ten czas, aby najmocniej pokazać swoją doskonałość w tym co robiła do tej pory.

Poza teatrem Inej była asem naukowym. Drugi rok z rzędu semestr kończyła z najlepszymi ocenami w swoim roczniku. Zawsze była pilna, głodna wiedzy i przygotowana. Starała się jak najlepiej wykonywać swoje obowiązki. Dziewczyna musiała to robić, potrzebowała stypendium naukowego, które pomagało utrzymać się jej w Kerchu.

Rodzice Inej w tym czasie jeździli po świecie i przesyłali córce drobne pieniądze oraz płacili za wynajem pokoju u Pani Tante. Chcieli aby ich jedyna córka pobierała nauki w jednej z bardziej prestiżowych szkół na wyspie, a ta nie chcąc ich rozczarować stawiała sobie za cel bycia najlepsza.

             Inej wstała po chwili z łóżka. Zaczęła wypakowywać z torby swoje rzeczy, scenariusze, buty na zmianę, wodę i pudełka po jedzeniu, które że sobą nosiła. Wszystko wyłożyła na łóżko. Westchnęła kładąc dłonie na biodra i unoszą głowę do góry wpatrywała się przez krótki moment w sufit. Skierowała się w stronę ogromnej komody, na której od kilku tygodni leżał elegancko zapakowany list z purpurowa pieczenia lakowa. Wzięła go do ręki i westchnęła patrząc na otwartą kopertę. Była zakłopotana, wzdychała głośno po raz setny czytając zawartość zaadresowanego do niej listu.  Znała go już na pamięć.

Sunęła po kolejnych literach składając je w wyniosłe, dumnie brzmiące słowa. Była szczęśliwa, a zarazem smutna i wściekła na siebie że robi coś takiego. Boi się reakcji innych na wieść o tym co zawierał list trzymany w rękach.

Do tej pory wiedział o tym tylko Kaz.

Ostatni raz popatrzyła na kopertę. Zdobiona kwiatowymi ornamentami na fakturowanym papierze. Uśmiechała się patrząc na to co ją spotkało, spełniła w końcu największe marzenie.

Purpurowa pieczęć prestiżowej szkoły aktorskiej lśniła w blasku sufitowej lampy. Była to jej przepustka do kariery, do marzeń i planów które miała. To był jej moment, szansa zdarzająca się raz na milion. Trafiło akurat na Inej.

Do nowego roku szkolnego miała zacząć naukę w szkole aktorskiej w Nowoziemiu. 


/***

/

Kolejny rozdział! Mam nadzieję, że wam się spodoba. 

Do następnego 

Azize 

𝐎𝐬𝐭𝐚𝐭𝐧𝐢𝐚 𝐦𝐞𝐥𝐨𝐝𝐢𝐚 || Six of crows [School AU]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz