Prolog

20 2 0
                                        

Moja zmarła babcia zawsze mi wspominała, że ​​nasza rodzina jest przeklęta.

Ani przez chwilę nie uwierzyłam kobiecie z uczesanym eleganckim rudym kucykiem i krystalicznie niebieskimi oczami. Nie wtedy, gdy dziadkowie ze strony mojej matki utonęli w wypadku na łodzi, gdy miałam zaledwie pięć lat. Albo kiedy moi rodzice rozwiedli się miesiąc później.

Nie wierzyłam w klątwę, kiedy mój dziadek nadepnął na jakąś szczelinę, łamiąc sobie kręgosłup, tylko po to, by nigdy więcej nie chodzić. Zmarł na udar miesiąc po incydencie. Miałam wtedy tylko sześć lat.

W dniu pogrzebu dziadka, babcia ogłosiła, że ​​będzie kolejną osobą, która zostanie przeklęta przez niesławną klątwę Collinsa i odejdzie w następnym roku. Nadal nie wierzyłam swojej babci. Nawet kiedy była hospitalizowana z powodu grypy, która przekształciła się w zapalenie płuc.

Mając siedem lat mogłam zadać tylko jedno pytanie, aby zagrać razem z wiarygodnością babci w klątwę.

„Babciu, jak można złamać klątwę?"

I jak na każdą starą klątwę wspomnianą w baśniach, odpowiedź była tylko jedna.

„Pocałuj swoją jedyną prawdziwą miłość i poślub ją, Madelyn" wyszeptała, kiedy zamknęła oczy.

A ja nadal nie wierzyłam w klątwę, która opętała naszą rodzinę.

Dopiero gdy skończyłam osiem lat. Zostałam wysłana prosto do szpitala w połowie pierwszego dnia trzeciej klasy w nowej szkole, gdzie słowa  babci o klątwie zaczęły grać w mojej głowie główną role.

A nieszczęście się stało.

Moja matka była w śpiączce po tym, jak została potrącona przez samochód podczas spaceru po zatłoczonych ulicach Manhattanu. Moja piękna mama, elegancka pod każdym względem, wyglądała strasznie blado i słabo, leżąc na środku szpitalnego łóżka podłączona w kable biegnące we wszystkie możliwe strony.

Mając osiem lat moja myśl była oczywista. Powinnam znaleźć jedyną prawdziwą miłość mamy, która przebudzi ją z klątwy, na którą cierpiała. Zadzwoniłam do swojego ojca, wierząc, że jest jej jedyną prawdziwą miłością, ponieważ byli małżeństwem jako pierwsi, tylko po to, by rozczarować się, gdy usłyszałam automatyczną sekretarkę na końcu połączenia. Zadzwoniła następnego dnia tylko po to, by się wściec, gdy znowu usłyszałam automatyczną sekretarkę. Mówią, że do trzech razy sztuka, ale tak nie było w moim przypadku i to sprawiło, że ośmioletnia Madelyn była bardziej sfrustrowana, niż kiedykolwiek wcześniej.

Wkrótce chłodna wrześniowa bryza zmieniła się w bolesną grudniową zamieć. W ciągu kolejnych miesięcy zauważyłam, jak czuły był lekarz opiekujący się moją mamą. Zanim zegar wybił dwunastą i nastał Nowy Rok, zaciągnęłam wtedy lekarza do jej pokoju i zażądałam, żeby ją pocałował o północy. Lekarz zrobił, jak mu kazałam, i cmoknął moją mame w policzek. Tylko po to, by obudziła się bez pamięci, zostawiając mnie i dwójkę starszego rodzeństwa w totalnej rozsypce.

Sześć miesięcy później mama była szczęśliwsza niż kiedykolwiek, ale wszystko, co dobre, musiało się skończyć, a ona odeszła w spokojnym śnie. Zmusiło to mnie i moją starszą siostrę Nore do opuszczenia miasta, żeby zamieszkać z ojcem, z którym nie miałyśmy kontaktu, ale ponownie żeby zobaczyć się ze starszym bratem. Miałam zaledwie dziewięć lat, a klątwa zaczynała stawać się prawdą.

Nasz ojciec i jego pokojówka powitali nas w domu listem wręczonym przez lokaja, który odszedł bez jakiekolwiek przywitania się. Mówił, że możemy swobodnie korzystać z kart kredytowych, kiedy tylko chcemy, a kierowca, kucharz i gospodyni są do naszych usług, ponieważ nie będzie go w domu przez następne sześć miesięcy. Tak to było jedno z najcieplejszych powitań, jakie kiedykolwiek od niego dostałyśmy.

Jednak po chwili nasz brat Bruno wszedł do domu, niosąc dwie duże walizki, zmieniając zmarszczone brwi w uśmiechy, gdy nas przytulił. Uścisk wypełniony był tak dużą ilością ciepła i miłości, które promieniowało przez kamienny zamek, który wkrótce miałyśmy nazwać „domem".

Pierwszy rok w nowym „domu" i nie było ani śladu klątwy, która w nas tkwiła. Pomyślałam wtedy, że po prostu się nam poszczęściło.

Drugi rok w „domu", a po klątwie nadal nie było śladu.

Trzeci roku, a ja czułam się jak idiotka, wierząc w niestworzone bajki swojej babci.

Czwarty roku w „domu" zapomniałam o klątwie.

Wieczorem piątego lipca tego roku ochroniarz znalazł mojego martwego ojca na podłodze obok biurka. To nie mogła być klątwa. Nie, to zła karma w końcu go dopadła, pomyślałam wtedy. W wieku trzynastu lat przestałam wierzyć w klątwę i obwiniałam każdą złą rzecz, jaka kiedykolwiek wydarzyła się w moim życiu, jako po prostu nieszczęśliwą okoliczność.

Chociaż przestałam wierzyć. Nie mogłam przestać się zastanawiać, dlaczego babcia uważała to za przekleństwo i tak wiernie w to wierzyła. Dopiero kiedy sama została dotknięta klątwą, w końcu zrozumiała. Ponieważ wszystko, co dobre lub złe, przychodzi zwykle wtedy, gdy najmniej się ich spodziewamy, a w rodzinie Collinsów nieoczekiwane zawsze było złe.

Miałam piętnaście lat, kiedy zostałam przeklęta.

Szesnaście lat, kiedy zaczęłam wierzyć w klątwę Collinsów równie wiernie jak moja babcia.

Siedemnaście lat, kiedy zdałam sobie sprawę, że klątwa nie może zostać przerwana przez pocałunek jedynej prawdziwej miłości.

I osiemnaście, kiedy wiedziałam, że ​​klątwą będzie moja śmierć.

***
Trochę dramatycznie nie powiem, że nie.

Dawno mnie tutaj nie było i tak jeszcze żyje.

Mam nadzieje, że u was wszystko w porządku.

Do następnego <333

The Collins Curse Where stories live. Discover now