– Co? – zmarszczyłam brwi będąc na skraju wytrzymałości. – Oddajcie jej krew, co jest z wami do kurwy nie tak!
– Olivia – starała się mnie uspokoić mama.
I wtedy dopiero doznałam szoku. Byłam zbyt roztrzęsiona, żeby zrozumieć wszystko wcześniej.
Nie mogą oddać jej krwi. A skoro są jej rodzicami, to przynajmniej jedno z nich powinno móc to zrobić. Chyba, że...
– Sophie nie jest waszą córką – odparłam czując, jak wszystko się we mnie zbiera.
– Via... – tata podszedł bliżej mnie, ale gwałtownie się odsunęłam.
– Kłamaliście. To wszystko... Gadki o tym, że rodzina jest najważniejsza – miałam wszystkiego dość. – I że mamy się szanować, bo jesteśmy... – nie mogłam tak dłużej.
Było mi słabo i duszno. Chciałam płakać, ale jednocześnie coś dusiło mnie od środka. Skoro Soph nie jest ich córką, to znaczy... Że ja też nią nie jestem?
Myśl, Olivio. Tata ma ciemne włosy, a mama jasne. To nic nie zmienia. Ale... Wszyscy poza Sophie mamy zielone oczy.
Kurwa, co za różnica. Okłamywali mnie przez 16 lat mojego życia. A moja siostra? Nie, wróć. Przecież to nawet nie moja siostra. Ale czy wiedziała o wszystkim? Niemożliwe. Nie mogła wiedzieć.
Wybiegłam ze szpitala jeszcze szybciej, niż jeszcze parę minut temu do niego wbiegłam. Miałam ochotę skulić się na środku chodnika i zacząć płakać.
Całe moje życie, cała rodzina, to kłamstwo? Idea siostrzanej miłości wpajana od najmłodszych lat? Szacunku i traktowania mnie, jak śmiecia bo Soph jest starsza?
– Black? – usłyszałam zbliżający się głos i zatrzaskujące się drzwi od samochodu.
– Nienawidzę ich – żałośnie na niego spojrzałam. – Nienawidzę tego wszystkiego... – nie dane mi było powiedzieć czegoś jeszcze, bo gwałtownie i szczelnie zamknął mnie w uściku swoich ramion.
A wtedy nie wytrzymałam i pękłam. Kolejny raz. Kolejny raz, kiedy był obok. Boże, byłam taka żałosna. Doskonale o tym wiedziałam, ale i tak tkwiłam przytulona do niego. Nawet nie wiem, ile czasu. Na pewno dłuższą chwilę.
Parę łez spłynęło po moich policzkach, ale w porównaniu z tym, co wewnętrznie czułam to i tak było mało.
Pachniał... Bezpieczeństwem. Nie wiem, jak to określić, ale zupełnie inaczej, niż wtedy na plaży. Nie czuć było od niego papierosów. Zdecydowanie bardziej wyczuwalna była mięta i intensywne perfumy. Chyba właśnie to było moim bezpieczeństwem.
– Nie jest moją siostrą – mruknęłam z głową przytkniętą do jego klatki piersiowej.
Musiało to brzmieć bardzo niewyraźnie, bo przez natłok łez, które w sobie dusiłam miałam ściśnięte gardło i zatkany nos. Ale mimo to, zrozumiał.
– Sophie nie jest moją siostrą – powtórzyłam, sama nie wierząc w to, co mówię.
A potem już jakoś poszło. Lekko się ode mnie odsunął, bo wiedział, że ja nie mogłam tego zrobić. Nie mogłam też spojrzeć mu w oczy, bo zbyt chujowo czułam się z tym wszystkim.
Do niczego mnie nie zmuszał. Jedynie zasugerował, żebyśmy poszli do samochodu, skoro nie zamierzałam wrócić do szpitala.
A zamierzałam? Pewnie nie. Nie, gdyby nie to, że z tyłu głowy miałam myśli, że moja siostra... Że Sophie tam umiera.
![](https://img.wattpad.com/cover/311725067-288-k754059.jpg)
CZYTASZ
See you again
Teen FictionPierwsza część trylogii "See You" © wildestdreamsbby (17.02.23 - 10.06.23)
18. Rodzina
Zacznij od początku