21. Libre comme l'air

Start from the beginning
                                    

— Ekhem — chrząknął młodszy, niecierpliwiąc się coraz bardziej. Miał wrażenie, że mężczyzna specjalnie opóźnia cały proceder.

— Coś nie tak? — rzucił ostro wykładowca, wbijając w niego swój stalowy wzrok.

Jasnowłosy zaprzeczył, splatając ręce za plecami i wykręcając je ze stresu. Przeklinał siebie za tę słabość, ale choć próbował, nie mógł zapanować nad drżeniem dłoni. Na domiar tego ciągle towarzyszyło mu przeświadczenie, że święci się coś niedobrego.

Jeongguk w końcu odłożył papiery i z ohydnym uśmiechem odchylił się na fotelu.

— Panie Park, ma pan do mnie jakąś sprawę? — zapytał jak gdyby nigdy nic, lekko ściągając brwi.

— To pan mnie tu wezwał — wyparował Jimin, poważnie już zdenerwowany.

— Tak?

Student spojrzał w popielate oczy swojego rozmówcy, a kiedy dojrzał w nich złośliwy błysk, domyślił się, że ten z nim pogrywa.

— Niech pan nie marnuje mojego czasu, tylko od razu przejdzie do rzeczy — rzucił, nie kryjąc irytacji.

— A co pan ma takiego ciekawego do robienia poza kurwieniem się po kątach?

— Proszę nie oceniać moich zachowań przez pryzmat swoich przeszłych doświadczeń — odbił piłeczkę nastolatek.

— Panie Park, niech pan sobie lepiej daruje te pospolite odzywki.

— Bo?

— Bo będę zmuszony przywołać pana do porządku — oznajmił nauczyciel, gwałtownie podnosząc się z fotela. — Chce pan zobaczyć jak? — zapytał z kpiącym uśmiechem, przystając naprzeciwko swojego ucznia.

Jimin zadrżał i niewiele myśląc, zrobił krok w tył. Serce podeszło mu do gardła, a oddech momentalnie przyspieszył. Bał się Jeona. Wiedział, że ten jest nieobliczalny i przejawia psychopatyczne skłonności. Właśnie dlatego spoglądał na niego w milczeniu, nie mogąc wydobyć z siebie ani słowa.

Wykładowca uśmiechnął się przebiegle i nie czekając na odpowiedź, sięgnął po leżący na biurku dzwoneczek. Gdy ostry dźwięk rozniósł się po gabinecie, boczne drzwi otwarły się szeroko, a w progu nieoczekiwanie stanął jakiś mężczyzna.

Blondyn zastygł w bezruchu. Zdumienie odjęło mu mowę, a wszystkie członki zesztywniały ze strachu. Nagle poczuł tak mocne uderzenie gorąca, że gdyby nie silna wola, już dawno osunąłby się na podłogę. Pragnął, by to znowu wyobraźnia przejęła nad nim kontrolę, lecz niestety — tym razem koszmary dopadły go w realnym świecie.

— Witaj, kwiatuszku...

Pierwszoklasista drgnął na dźwięk tego głosu, automatycznie cofając się ku wyjściu. Był świadomy, że Jeongguk przypatruje mu się z nieskrywanym zainteresowaniem, ale choć chciał, nie mógł zapanować nad reakcją własnego ciała.

— Chodź tu do mnie, maleńki — odezwał się nowoprzybyły, ostentacyjnie rozkładając dłonie.

Jasnowłosy wziął głęboki oddech i z ociąganiem zbliżył się do swojego stryja. Hyun nic się nie zmienił. Wciąż był tak samo przystojny i władczy jak przedtem. Postawna sylwetka, ostre rysy i to przeszywające na wylot spojrzenie. U innych z pewnością wzbudzał szacunek, jednak Park przeczuwał, że pod tym nienagannym wizerunkiem kryło się coś niedobrego. Mężczyzna nigdy nie dotknął go w niewłaściwy sposób — jedynie lustrował każdy milimetr jego ciała, w ten sposób zaspakajając swoje chore fantazje. Tylko tyle i aż tyle.

Nastolatek zagryzł wargę do krwi i przywarł swoim ciałem do tego większego. Z jednej strony towarzyszyła mu instynktowna nienawiść, z drugiej jakaś dziwna, niezrozumiała ulga.

Ivre de musique | YoonminWhere stories live. Discover now