《 Rozdział 19 》

Start from the beginning
                                    

  Zapukała, i już po chwili drzwi się otworzyły. W przeciwieństwie do Akemi, on najwyraźniej nie był zbyt zajęty.

  — Zero-jeden? A co ty tu? — zapytał całkowicie zdziwiony, że to właśnie ją spotkał. Prawdę mówiąc nie widzieli się już od dawna, chyba od tego momentu kiedy przyszedł zobaczyć co tam u niej po tym całym otruciu.

  Maki wyłącznie podała mu kartkę. Patrzyła na nią wcześniej, będąc ciekawa co tak właściwie napisała tam jej opiekunka, ale jako, że nie umiała czytać, nie dowiedziała się kompletnie niczego. Jedyne co przykuło jej większą uwagę, to "01", miała wrażenie, że już kiedyś widziała ten zapis. Być może i bardzo dawno temu. Kojarzyło jej się, że właśnie w ten sposób pisze się jej imię, ale nie mogła być tego w stu procentach pewna. Makoto najwyraźniej zrozumiał z kartki znacznie więcej. W trakcie czytania oczy mocno mu się rozszerzyły, a gdy skończył popatrzył na Maki tym samym spojrzeniem.

  — Zero-dwa ma zakażenie? W mordę jeża, dlaczego nie wiedziałem o tym wcześniej?! — Najwyraźniej i on się przeraził, co całkiem dziewczynę ucieszyło. Skoro potraktował to poważnie, być może faktycznie da radę jakoś pomóc. — Dasz radę go tu do mnie przynieść? Posadź go gdzieś tam na krześle, ja zaraz wrócę.

  Nie traciła czasu by patrzeć jak wbiega po schodach. Jedyne co przemknęło jej przez myśl, gdy szła korytarzem w kierunku właściwej celi, było to, że tym razem nie rozbrzmiał żaden alarm. Być może wreszcie zapamiętał kod do drzwi.

  — Katsuki? — Spał. W zasadzie nie było to zbyt dziwne, jako, że ostatnio robił to przez cały czas. Gdy od niego wychodziła, właśnie takiego go zostawiła, obiecując sobie wtedy, że nie może zostawić Bakugo samego, kiedy właśnie zorientował się, że jest śmiertelnie chory. — Katsuki. — Powiedziała nieco głośniej by go obudzić. Najwyraźniej miał lekki sen, bo wystarczył sam jej głos, by chłopak się podniósł. — Mam pomóc ci dostać się do pokoju Makoto, będą cię leczyć. — powiedziała przekręcając klucz w drzwiczkach do celi. Na szczęście tym razem poszło jej sprawniej.

  — Leczyć? — zapytał bardzo zdziwiony. No bo tak właściwie to od kiedy ich tu leczono? Był całkowicie pewny, że umrze.

  — Wytłumaczę ci potem. Jak mam ci pomóc? — zapytała mając na myśli przedostanie się do innego pomieszczenia. Nie miała przecież siły, żeby tam Bakugo zanieść, a on sam przecież nie da rady. Makoto mógł bardziej zastanowić się zanim przyznał jej to zadanie.

  — Podejdź tu. — powiedział tylko.

  Maki zbliżyła się, i pomogła mu podnieść się na nogi. Na tej zdrowej stał bez większego problemu, jednak gorzej było z lewą. Bakugo przerzucił jedną rękę przez szyję dziewczyny, a ona musiała złapać go swoją drugą, żeby przypadkiem się nie przewrócił. Pozycję uznała za całkiem dziwną, ale najważniejsze było to, że jakoś się poruszali. Wolno, i zbyt wygodnie nie było, ale po jakimś czasie udało im się dotrzeć do pokoju Makoto, gdzie Bakugo mógł już opaść na krzesło.

  — Już jestem. — Powiedział od razu Makoto, wchodząc do pomieszczenia i zamykając za sobą drzwi. Nacisnął jakiś przycisk, i w pomieszczeniu nagle magicznie pojawiło się światło.

  Gdy oczy dziewczyny przyzwyczaiły się do tej zmiany oświetlenia, zauważyła, że na suficie jest powieszone coś, z czego to światło się wydobywa. Taka latarka, ale jednak troszkę inna.

"Nieudany Eksperyment" | Bakugo × OcWhere stories live. Discover now