《 Rozdział 15 》

Zacznij od początku
                                    

  — Przecież nie możemy tam wrócić! Ani ja, ani ty, do cholery! Czego ty tutaj nie rozumiesz?! Wypuścili nas! Sami nas wypuścili, oszczędzając trudu który musielibyśmy włożyć, by dokonać tego samodzielnie! A ty teraz masz zamiar tam wrócić?! Ty jesteś chora, ja pierdole! Syndrom sztokholmski ci się udziela?!

  — Nawet nie wiem co to znaczy! — krzyknęła tylko po to, żeby móc przebić się przez jego donośny głos. Przecież ona nigdy nie krzyczała. Bakugo również zdziwiło to zajście, przez co zamilkł na chwilę, a Maki wreszcie miała swoją okazję by powiedzieć cokolwiek. — Byłam tam dwa lata, i już znam się na tym wszystkim, więc możesz mnie posłuchać? Nie uda nam się uciec. To wypuszczenie jest tylko zadaniem. To test, który ma sprawdzić czy jesteśmy posłuszni. Możemy to wygrać tylko i wyłącznie wracając, i to szybko, bo słońce jest coraz niżej!

  — A może ty jesteś po ich stronie, co? Może przez cały ten czas udawałaś, że ze sobą współpracujemy, żeby mieć na mnie oko? To dlatego chcesz mnie tam teraz sprowadzić?

  — Co? Nie! Oczywiście, że nie!

  — Mam tego dość. Rób sobie co chcesz, jeśli chcesz wracać do swojego pokoju w piwnicy, nie będę cię powstrzymywał. Ale sam nie postawie ani kroku by się tam zbliżyć. — powiedział dobitnie, po czym odwrócił się od niej i odszedł.

  Odszedł w przeciwnym kierunku, niż ten, który prowadził z powrotem do budynku. Maki już całkowicie straciła nadzieję, nie miała siły go gonić, nie miała siły na niego krzyczeć, by nakłonić go do powrotu. Robiła to już przez tak długi czas, a skończyło się na tym, że Bakugo uważa ją teraz za swojego wroga. Dlatego tylko stała i patrzyła, jak jej jedyny w życiu przyjaciel, jedyna osoba przy której była sobą, czuła się bezpieczna, i szczęśliwa w choć najmniejszym stopniu, oddala się szybkim krokiem, by być może nie spotkać się już nigdy więcej.

  Oczy jej się zaszkliły, a zaraz potem zaczęła płakać. Zorientowała się dopiero w momencie, kiedy łzy zasłoniły jej widok na odchodzącego Bakugo, który był już naprawdę daleko. I choć tak bardzo chciała za nim biec, nie mogła.

  Odwróciła się i udała w swoją stronę. Z powrotem do piwnicy, oprawców, tortur, i morderstw. Bardzo bolało ją to, że Bakugo, którego przecież tak bardzo kochała, uznał, że ona sama jest tego częścią. Tak właśnie zakończyła się ich znajomość? Tak właśnie wyglądała ich ostatnia, spędzona razem chwila?

  Nie wiedziała gdzie był budynek do którego zmierzała, ale z Bakugo szli głównie prosto, więc planowała zwyczajnie iść przed siebie, szukając po drodze znajomych miejsc. Mimo tego, że nadal świat zewnętrzny bardzo jej się podobał, teraz nie było to już to samo. Nie miała ochoty przyglądać się budynkom, drzewom, czy wyprowadzanym na spacer psom. Czuła pustkę, nie tylko w dłoni, która nie miała teraz czego się trzymać, ale również w sercu. Jak miała sobie poradzić wracając tam całkiem sama? Wiedziała, że nie da sobie rady. Mimo tego, że wytrzymywała tam dwa lata, zanim chłopak w ogóle się pojawił, teraz kiedy już go znała, nie była w stanie wyobrazić sobie, jak okropnie będzie kiedy znów będzie w piwnicy sama.

  Z tyłu głowy miała też myśl, że przecież Bakugo jeszcze wróci. Nie dobrowolnie, sprowadzą go siłą, ale znów będzie przy niej. Tylko, że to nie było to samo. Skoro Bakugo już chciał uciekać, to ona sama chciała, żeby mu się to udało. Choć znaczyło to, że już nigdy się nie zobaczą, a ona pewnie do końca życia będzie żałować, że nie poszła wtedy razem z nim, będzie życzyła mu dobrze.

  Dopiero wtedy do niej dotarło, jak wielkim błędem było rozdzielenie się. Nie powinni byli tego robić, w końcu przez cały ten czas byli razem, i nawet jeśli Bakugo chciał uciec, co może skończyć się długimi dniami na torturach, powinna pójść z nim. Razem z nim dawać z siebie wszystko by uciec jak najdalej, ewentualnie razem z nim krzyczeć podczas wyrywania paznokci, wbijania w ich ciała ostrzy, czy co tam innego wymyśliła by Pseudo-lekarka.

  Tylko, że było już za późno. Oboje odeszli w swoje strony, i nawet jeśli Maki tak bardzo tego żałowała, nie da rady go znaleźć. Z całą pewnością jest już daleko, w końcu szedł dużo szybszym krokiem niż ona, a jej samej brakowało już sił. Po za tym, czy Bakugo w ogóle zgodziłby się zabrać ją ze sobą? Przecież teraz uważa ją za wroga.

  I właśnie to bolało ją najbardziej. Zacisnęła mocno pięści, gdy powróciła do niej kolejna fala płaczu. A przecież ona nigdy nie płakała.

  Minęła kawiarnie w której jeszcze nie tak dawno śmiali się obydwoje, pijąc swoje kawy. Dokładnie pamiętała jego rozbawiony wyraz twarzy, gdy spróbowała jego mocnej czarnej, przez co jej twarz skrzywiła się, a ona musiała mocno się wysilić by połknąć ten łyk, i nie wypluć go na stolik. Potem przeszła też obok miejsca, w którym jedli frytki, gdzie dowiedziała się, że czerwień którą frytki były polane, wcale nie były ich krwią, a zwykłym dodatkiem do jedzenia. Wiedziała, że te sceny będą powracać w jej głowie jeszcze strasznie długo. Przecież nigdy nie zapomni o Katsukim Bakugo, który był jedynym jej źródłem szczęścia. Jedyną rzeczą, która sprawiała, że jej życie nie było aż takie okropne.

  Stała już pod budynkiem. Tuż przed nią były drzwi, po których przekroczeniu z powrotem znajdzie się w tym piekle. Tym razem jeszcze gorszym, bo Bakugo wcale jej nie towarzyszył. Brak jej było siły, by się przełamać i chociażby zapukać. I mimo, że wcale tego nie zrobiła, drzwi otworzyły się po chwili. Stała w nich różowo-włosa kobieta, z którą widziały się jeszcze tego ranka. Ranka, w którym Maki przywitała się z Bakugo, mówiąc "dzień dobry", wierząc, że naprawdę taki będzie. Tymczasem teraz, kiedy był już wieczór, zdecydowanie mogła uznać, że był to najgorszy dzień jaki zniosła do tej pory. Najgorszy, ale równocześnie najpiękniejszy.

"Nieudany Eksperyment" | Bakugo × OcOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz