~Co się we mnie zmieniło?~

399 21 46
                                    

Pov: Chuuya

Ostatnio po Mafii chodzą plotki, że Odasaku, przyjaciel mojego partnera, Dazaia, nie żyje. Byliśmy ostatnio zamieszani w konflikt z pewną organizacją, której nazwy nie pamiętam, głównie dlatego, że dotyczył on bardziej Ody i Dazaia, bo jak się okazało Sakaguchi Ango był podwójnym szpiegiem, a oni we trójkę jakoś tam byli przyjaciółmi czy jakoś tak.

Raczej Dazaia to ruszyło, widać to po nim. Przestał nosić ten swój dziwaczny bandaż na oku i plaster na policzku, ale bandaże na nogach, rękach, szyi i całej klatce piersiowej zostały. Wyglądał wtedy jak mumia, ale mniejsza o moje opinie w tym momencie. Oby nie strzeliło mu nic głupiego do głowy, bo gdyby opuścił Mafię moja zdolność korupcji poszłaby się jebać. Chyba, że chcę zsyłać się na pewną smierć. Ale coś takiego, to tylko w sytuacjach krytycznych typu „cała Yokohama zaraz zniknie z powierzchni ziemi". Wtedy mógłbym użyć swojej zdolności bez niego obok.

Jednak jakoś bardzo teraz nie zaśmiecam sobie głowy myślami typu, że Dazai mógłby odejść, chociaż po tym niedoszłym samobójcy można spodziewać się tego w każdej chwili, bo przecież zawsze jego ciagle próby samobójcze mogą w końcu się powieść.

— Chuuya! - krzyknęła Higuchi biegnąc w moja stronę korytarzem, z którego można było trafić do każdego mieszkania, każdego z członków Mafii. Odwróciłem się i stanąłem w miejscu patrząc na blondynkę, która zdawała się być już wymęczona biegiem za mną. - Mam ważną informację dla ciebie.

— To coś od Pana Moriego? - odpowiedziałem pytaniem myśląc, że może gdzieś mam lukę w pracy i któregoś dnia nie wykonałem misji, co kiedy prawie codziennie piję sobie wino, którym co jakiś czas się upijam, było dość możliwe, a jestem bardzo punktualnym pracownikiem i denerwuję się kiedy czegoś nie wykonam przez brak czasu czy zapomnę o jakiejś ważnej misji.

— Nie.. Dazai-San kazał mi ci przekazać, że chce się z tobą spotkać. Nie miał czasu żeby powiedzieć ci to osobiście. Chce się z tobą spotkać pod budynkiem Mafii za pół godziny.

— Dazai? Co mu na łeb padło po tym konflikcie? - powiedziałem do siebie. Dziewczyna już nie okazując znaku zmęczenia biegiem wyprostowała się bardziej i przybrała poważniejszy wyraz twarzy.

— Raczej po śmierci Sakunosuke Ody. Plotki są prawdziwe. - powiedziała poważnie na co troche się zdziwiłem. Plotki rozsiane po naszej organizacji zazwyczaj były głupimi bajeczkami, ale ta, jak powiedziała Higuchi, była w stu procentach prawdziwa. - Bardzo to nim wstrząsnęło.

— Dzięki za informacje, Higuchi.

Odwróciłem się z powrotem i zamiast już na resztę dnia do swojego mieszkania wszedłem tam tylko na chwilę. Tego dnia na jednej z misji średnio mocno oberwałem w rękę i musiałem to jak najszybciej ogarnąć.

Wyjąłem sobie z szafki wszystkie rzeczy potrzebne do opatrzenia rany po czym zająłem się tym co zrobił mi pewien dziwny koleś. Skądś go kojarzyłem, jednak za cholerę nie wiem skąd.

Po zawinięciu sobie na ręce bandaży wyglądałem trochę jak Osamu. W sensie tylko na ręce, on to jest cały w bandażach. Nie żeby coś, ale nawet to było ładne. Sam Dazai jest ładny, a te bandaże jakoś dodają mu uroku. Na dodatek jest wysoki, nie to co ja, odwiecznie krasnoludkowaty rudzielec z angry issues.

***

Stojąc już z 7 minut na schodach przy wejściu do budynku Mafii oparty o beton zaczynałem tracić chęć do czekania na Osamu. Ile można na niego czekać? Spóźnia się 8 minutę, a ja tylko stoję w zimnie oczekując, że ten cudowny Pan spóźnialski w końcu przyjdzie.

Bo słońce znów kiedyś wstanie // soukokuWhere stories live. Discover now