Kłóciłyśmy się też dość często, ale zazwyczaj były to jakieś pierdoły. Czasami zabierałam jej ubrania, a ona moje kosmetyki i potem wychodziły nieporozumienia. Często też ja się na nią wkurwiałam, bo traktowała mnie jak dziecko we mgle, które nic nie potrafi zrobić. Jakby kurwa była starsza z 10 lat, a nie niecałe dwa.

Sporadycznie, ale jednak, były też chwilę, w których naprawdę było widać, że się kochamy. Zdarzały się statystycznie raz na kilka miesięcy.

Odłożyłam telefon, stwierdzając, że nie będę taką szmatą, za jaką aktualnie mnie uważa. Całkowicie bezpodstawnie. A wynikało to tylko z tego, że nie umiała się zdecydować.

Myślałam o tym jeszcze długi czas, zanim zasnęłam.

***

Kiedy następnego dnia zeszłam na dół na śniadanie, moi rodzice jeszcze spali. Za to przy stole siedziała moja siostra, która złowrogo obserwowała każdy mój krok.

- Co się gapisz - burknęłam w jej stronę. - Patrzysz na mnie, jakbym ci co najmniej matkę zabiła.

Już pomijając fakt, że mamy wspólną - dodałam w myślach.

- Dobrze wiesz, o co mi chodzi - mruknęła popijając herbatę.

- Powiedziałam ci wszystko, co miałam do powiedzenia wczoraj. A to, że nie umiesz się zdecydować i obwiniasz mnie o to, że gadałam wczoraj z Liamem...

- To nie było tylko wczoraj! - oburzyła się nagle. - Myślisz, że nie widziałam, że wtedy na plaży też poszliście w tym samym kierunku, w podobnym czasie?! A wtedy na imprezie w ich domu, myślisz, że prawie na samym początku byłam aż tak wcięta, że nie widziałam, jak wychodzicie razem?!

Widziałam furię w jej oczach, i nie ukrywam, byłam pod wrażeniem. Myślałam, że nie zauważyła. Nie żebym to jakoś ukrywała, ale nie powiedziała o tym wcześniej. W takim razie, czy możliwe jest, że wie też, że Henderson tu spał po ostatniej imprezie?

- Tu nawet nie chodzi o to, że kiedyś mi się podobał! - krzyknęłam, ale po chwili dodała ciszej. - Jesteś moją siostrą, do cholery. A ja ci powiedziałam, co do niego czułam.

Po jej policzku spłynęła pojedyncza łza, a zaraz potem kolejna, którą starała się szybko wytrzeć. Było mi przykro. Płakała. Przeze mnie. Zawiodłam ją.

Nie wiedziałam, co mam powiedzieć, bo nie byłam przyzwyczajona do takich sytuacji. Więc po prostu podeszłam do niej i przytuliłam. Z poczuciem winy obejmowałam jedną ręką jej głowę, a drugą trzymałam obok siebie.

- Możesz mi wierzyć, albo nie - zaczęłam. - Ale tylko rozmawialiśmy. On... Ma coś w sobie - przyznałam z trudem. Takiego, że całkiem dobrze się z nim gada. Ale to tyle, przysięgam.

- Wierzę ci - odsunęła się ode mnie. - Zabolało mnie tylko to, że nic nie powiedziałaś, mimo tego, że wcześniej ja ci mówiłam, o tym, co do niego czułam.

- Wiem - westchnęłam. - Ale znasz mnie, nie jestem jakoś wylewna i to się raczej nie zmieni.

Przegadałyśmy tak dłuższą chwilę, gdzie wyjaśniłam jej to, co musiałam. Leżało mi na sumieniu, że czuła się przeze mnie tak źle, a ta rozmowa chyba była nam bardzo potrzebna.

I to był jeden z tych momentów. Chwil, w których było widać, że jesteśmy siostrami i to od tej całkiem uroczej strony.

***

Siedząc na łóżku w swoim pokoju czułam potrzebę zrobienia czegoś więcej. Czegoś wbrew sobie, ale potrzebnego. Musiałam to tylko dobrze ubrać w słowa.

"Lepiej żebyśmy się nie widywali na osobności"

Napisałam mu to. Nie brzmiało jakoś super. Powiedziałabym wręcz, że brzmiało strasznie. Jakbyśmy codziennie chodzili na jakieś potajemne spotkania, a tak naprawdę, to gadaliśmy parę razy sam na sam.

Był wredny, potem neutralny, potem znów wredny, a potem się dowiedział. I stał się bardziej ludzki. Nie żeby wcześniej nie był. Po prostu był jakiś bardziej podchodzący pod kogoś, kogo można nazwać kolegą. W sumie to ciężko stwierdzić.

Ubrałam szare dresy i za duży, biały t-shirt z nadrukiem. Trochę się pomalowałam i wyszłam z domu. Potrzebowałam się przewietrzyć, a przede wszystkim pobyć chwilę w samotności.

W samotności kurwa. Znaczy bez nikogo innego. Jak działa wszechświat, że nie zdążyłam wyjść ze swojego podwórka, a po drugiej stronie ulicy zobaczyłam Hendersona. To pojebane.

Zacisnęłam zęby kierując wzrok w niebo. Przysięgam, że niedługo zacznie mi wyskakiwać z lodówki.

Westchnęłam idąc twardym krokiem w jego stronę, bo zazwyczaj właśnie w tamtym kierunku chodziłam na spacery. Sama.

- Nie pytam, co tu robisz, bo wiem, że mieszkasz - powiedziałam zbliżając się do niego. - Ale czy naprawdę musisz być wszędzie?

- Mam siedzieć w piwnicy, bo tak sobie zażyczyłaś? - parsknął. - Jak już powiedziałaś, aktualnie tu mieszkam i równie dobrze mogę zasugerować, że to ty na mnie wpadasz.

- Nie widziałeś mojej wiadomości? - uniosłam brwi.

- Widziałem. Aczkolwiek nie do końca wiem, o co ci chodzi. Mieszkamy na jednej ulicy, logiczne, że będziemy się widywać.

- Pokłóciłam się o to z Soph - odparłam w końcu. - Więc naprawdę, lepiej będzie, żeby nas razem nie widziała.

Sama się wkopałam, bo nie brzmiało to dobrze. Musiałam mu teraz wszystko od początku tłumaczyć, omijając kwestię tego, że podobał się mojej siostrze. Albo dalej podoba. Już nawet nie wiem.

- Dobra, po prostu nie pytaj - marnie mi szło objaśnienie sytuacji, pomijając główny wątek.

- Jak sobie życzysz - odpowiedział z przekąsem. - Ale Connor robi w tym tygodniu maraton Minionków. Z tego co wiem, to miał ci dzisiaj mówić, więc i tak jestem na ciebie skazany.

- Ty na mnie?

- Do zobaczenia, Black - uśmiechnął się arogancko i pokierował się w stronę domu.

Boże, jak jedna osoba może mnie wkurwiać tak bardzo i jednocześnie sprawiać, że chcę z nią rozmawiać?

Problem był tylko w tym, że zasadniczo nie powinnam z nim rozmawiać, a już na pewno nie w cztery oczy.

See you againOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz