Ucieczka

112 9 6
                                    

Po powrocie do sierocińca, stosunek innych wobec Rose nie poprawił się wcale. Było nawet gorzej. Już przywykła do szyderczych komentarzy kierowanych w jej stronę. W ciągu kilku pierwszych dni białowłosa prawie w ogóle nie wychodziła ze swojego pokoju. Jednak kiedy odrobiła wszystkie prace domowe wiedziała, że będzie musiała wyjść na zewnątrz. Po tygodniu od rozpoczęcia wakacji, Rose zmusiła się do wyjścia na podwórko. W drzwiach zatrzymała ją jednak Pani Smith.
- Widzę, że w końcu przestałaś się chować. - powiedziała kobieta
- Najwyraźniej. - odpowiedziała chłodno
- Trochę więcej szacunku. Pamiętaj, że za każdy numer słono zapłacisz. - zagroziła dziewczynie
- Dobrze. - odrzekła robiąc sztuczny uśmiech, ale wzrok miała dalej przepełniony nienawiścią. Mugolka jednak tego nie zauważyła.

Rose z każdą chwilą coraz bardziej gardziła niemagicznymi ludźmi. Byli tacy ślepi. Natomiast ich ignorancja była dla białowłosej nie do zniesienia. Usiadła pod drzewem i zaczęła czytać książkę, którą wzięła ze swojego pokoju. Nikt z nią nigdy nie rozmawiał więc, prawie każdą wolną chwilę wykorzystywała na czytanie. Zwłaszcza w wakacje. Nagle podszedł do niej Mark ze swoją bandą. Już prawie zapomniała jak to jest być dręczoną. Tylko tego jej brakowało.
- Witaj Wiedźmo. Dawno się nie widzieliśmy. - zaczął arogancko
- Nawet nie wiesz jak tęskniłam. - odpowiedziała ironiczne
- Po co wróciłaś z tej szkoły dla dziwaków. Czyżby cię wyrzucili? - zapytał się z głupim uśmieszkiem na twarzy
- Nie wiedziałam, że jesteś taki głupi, że nie wiesz o czymś takim jak wakacje. - oznajmiła udając zmartwioną tym faktem - Idź sobie.
- Czekaj, nie dosłyszałem. Możesz powtórzyć ostatnie zdanie? - odpowiedział, a cała jego grupa parsknęła śmiechem
- Obawiam się, że jesteś zbyt prymitywny na rozmowę. - stwierdziła po czym wstała. Już miała od nich odejść, ale jakiś starszy chłopak złapał ją za rękę i pociągnął w kierunku drzewa, przy którym siedziała.
- Puszczaj mnie! - krzyknęła, próbując się wyrwać
- Obawiam się, że tego nie zrobię. - odrzekł Mark naśladując głos Rose
- Pożałujesz tego. - wysyczała głosem przepełnionym nienawiścią
- Co mi zrobisz? Zrzucisz na mnie gałąź tak jak rok temu? - zaszydził z dziewczyny
Rose nie wytrzymała. Krew się w niej gotowała. Gdyby mogła używać różdżki Mark dawno oberwałby jakimś paskudnym zaklęciem. Białowłosa nie była w stanie opanować swojej magii. Nagle Mark upadł na ziemie i zaczął krzyczeć i zwijać się z bólu. Wszyscy stanęli jak wryci. Rose doskonale zadawała sobie, że to przez nią chłopak cierpi. Napawała się to chwilą. Jej dręczyciel leżał teraz przed nią i jęczał z bólu.
- Przestań Rose! Przestań! Proszę! - jęczał i błagał ją. Błagał by skończyła.
Ona nie odpowiedziała. W jej oczach było widać chęć zemsty. Czekała na tą chwilę jedenaście lat.
Po chwili chłopak przestał krzyczeć nie miał już na to siły. Po chwili stracił przytomność. Nagle podbiegła do nich Pani Smith. Na jej twarzy malowała się wściekłość.
- Ile razy ci powtarzałam głupia smarkulo! - wrzasnęła na Rose odpychając ją z całej siły do tyłu

- Mark! Mark! Słyszysz mnie? - Pani Smith krzyczała do chłopaka próbując go ocucić - Elizabeth, dzwoń po karetkę! Jest nieprzytomny! - wrzasnęła przerażona do młodszej od siebie kobiety również pracującej w sierocińcu
Jednak po chwili nastoletni mugol otworzył oczy i powiedział słabym głosem:
- Przepraszam Panią... - powiedział słabym głosem
- Przecież nie masz powodu do przepraszania. Co ona ci zrobiła? - zapytała troskliwie spoglądając z nienawiścią na podnoszącą się z trawy Rose
- Co ja mu zrobiłam? To na co zasłużył. - odpowiedziała lekceważąco
- Nie tym tonem! Jak śmiesz tak się zwracać do starszych! - krzyknęła do dziewczyny - Nagle ci odwagi przybyło!

Białowłosa nie odpowiedziała ani słowem. Gdyby wzrok mógł zabijać dawno wszyscy leżeli martwi. Dziewczyna skupiała się teraz tylko na tym, żeby ponownie nie wybuchnąć złością. Wiedziała, że przez to mogą ją wyrzucić z Hogwartu, ale próbowała się tym nie przejąć znacząco. Postanowiła już nigdy nie dać się wyprowadzić z równowagi w tak prosty sposób. Cały czas udawała, że nie słyszy wrzasków zirytowanej mugolki.

Who am I?Where stories live. Discover now