36.

25 1 0
                                    

- Co to wszystko ma znaczyć? - pyta Daniel.

- Moja odpowiedź brzmi: nie - oznajmia Fiore. Podpiera się na rękach i nachyla w moją stronę. 

- I nie zamierzam ci tego ułatwiać, Peterson - dodaje. 

- Co do licha... - mruczy Ryan pod nosem. Fiore gwałtownie odsuwa krzesło i pośpiesznie wychodzi z sali. 

- Zostań tutaj - zwracam się do Ryana i czym prędzej ruszam śladem ciemnowłosego chłopaka. Odnajduję go w jego gabinecie, wpatrującego się w widok za oknem. 

- Dość dramatycznie to wyglądało - rzucam od razu. 

- Michigan? - pyta tylko, gdy zamykam za sobą drzwi. Wyczuwam bijące od niego napięcie.

- Trzy miesiące - dodaje. Przekręcam klucz w drzwiach. 

- To tylko trzy miesiące - powtarzam, akcentując przedostatnie słowo. 

Fiore opiera dłoń na oparciu krzesła, ale nie odwraca się do mnie. 

- Jesteś zły? - pytam. 

Po chwili ciszy wybucha śmiechem. Coś w tym dźwięku powoduje, że się wzdrygam. 

- To twoje życie i twoje decyzje. Nic mi do tego - oznajmia. Gdy odwraca się w moją stronę, powstrzymuję się, by się nie cofnąć. Żałuję, że w pobliżu nie ma czegoś, czego mogłabym się przytrzymać. 

Otwieram usta, ale widząc chłód w spojrzeniu chłopaka, nie mówię nic więcej. 

Fiore wkłada dłonie do kieszeni granatowych spodni i wpatruje się w jakiś odległy punkt na ścianie. 

- Coś jeszcze? - pyta. Nie odpowiadam od razu, bo nie mogę tego pojąć. Ile minut minęło od zajścia w windzie? Trzydzieści? Czterdzieści? 

Robię dwa kroki w stronę Fiore. Nic to nie zmienia. Mężczyzna stojący przede mną to nie ten sam człowiek, który był ze mną w windzie. Wygląda identycznie, ale jego zachowanie zmieniło się jakby o 180 stopni. 

- Co poczułaś? - pyta nagle. Jego wzrok na kilka sekund skupia się na mnie, po czym przenosi się na przeciwległą ścianę. 

- Co? - odpowiadam. 

Twarz chłopaka wykrzywia się w grymasie. 

- Zaskoczenie, rozczarowanie czy gorycz porażki? - dodaje. 

W normalnej sytuacji obróciłabym to w żart. Albo przynajmniej spróbowałabym rozładować panujące w pomieszczeniu napięcie. 

- Nie rozumiem - mówię zamiast tego. 

- Pomyślałaś, że bez najmniejszego problemu zgodzę się przejąć twoje obowiązki, gdy ty będziesz sobie wypoczywać na drugim końcu kraju. Ale coś nie poszło po twojej myśli... 

Milknie na chwilę. Zerka na ekran telefonu i wsuwa go do kieszeni spodni. 

- Dlatego pytam, co poczułaś? Jak możesz nazwać to uczucie, gdy najbliższa ci osoba zawodzi twoje zaufanie. Rozpacz czy niedowierzanie?

Czuję narastającą gulę w gardle. Muszę się uszczypnąć, by upewnić się, że to nie sen. Otwieram usta, by powiedzieć coś na swoją obronę, ale Fiore kontynuuje:

- Pomyśl nad tym w wolnej chwili. No wiesz, gdy już rozgościsz się w Michigan. 

Spokojnym krokiem wymija mnie i rusza do drzwi. Oglądam się za nim, gdy słyszę, że się zatrzymał. W momencie, gdy kładzie dłoń na klamce, rzuca na odchodnym:

- A tego, że już nie masz do czego wracać w tym mieście, chyba nie powinienem wyjaśniać. 

***

Trzymam głowę wysoko, idąc korytarzem w stronę windy. 

The daughter of the crimeOù les histoires vivent. Découvrez maintenant