część pierwsza

2 0 0
                                    

1

- Możesz ostrzyc mojego Mac’a dzisiaj? – wyrwała mnie z zamyślenia o nowych trendach Megan.
Tak. zdecydowanie lubiła rządzić i była  takim człowiekiem, który można postawić za wzór. Jednak ona dążyła do celu po trupach. Właśnie była na etapie jak powiedzieć Mac’owi że go zostawia dla jego kumpla i najlepszego przyjaciela. Mathew nie był ósmym cudem świata ale ona twierdziła że to jest to czego szukała. Niech jej będzie.
-Halo! Słyszysz mnie? Mac’a trzeba ogarnąć bo przecież to jest człowiek niczym dziecko  we mgle!
- ok.  niech  przyjedzie na 19:00. Zostanę dłużej w pracy.
- no. Za chwilę mu zadzwonie.
Boże...  jak ja nie lubiłam jak się rządzi. Była taka wkurzająca kiedy decydowała za wszystkich. Zastanawiało mnie jak to możliwe że Mac z nią wytrzymuje.
-tylko nie mów mu że widzę się z Mattem.
Wydęłam wargi na znak poddania się. To jej życie. Jak tak chce sobie je urządzić to jej sprawa.  Wkurzało mnie jedynie to że chciała spaczyć psychikę Mac’a zostawiając go dla Matthew . bogu ducha winny człowiek, który miał być tak potraktowany? Nie widziało mi się to. Ale nie moja sprawa. Tak wtedy myślałam. Cóż.

***

-hej. Jestem!-tak to był Mac. A ja akurat musiałam jeść. Bo przecież godzina 19.00 to idealna pora na śniadanie obiad i kolację. Na raz. Eh.. gwiazdka była bardzo trudnym okresem dla mnie. 12 godzin w pracy to był standard. Przecież wszyscy chcą być cudni przy wigilijnym stole.
-Hej! Poczekaj chwilę-odpowiedziałam z zaplecza krztusząc się kolejnym kawałkiem hawajskiej bo głód dał w końcu o sobie znać..
-co przyjeżdżam to coś jesz.. może zacznę cię dokarmiać? – zaśmiał się Mac kiedy właśnie wychodziłam z pomieszczenia dla pracowników.
-spoko. Dam radę. Tylko muszę przestać tyle pracować albo pójść na swoje.-hmm ta myśl bycia szefem dla siebie była całkiem przyjemna. Ale czy ja bym dała radę? To było by na tyle moich pytań bez odpowiedzi…
-jakoś w to nie wierze.. ale idź na swoje. Ja ci kibicuję. A teraz mnie obetnij, bo wyglądam jak niedźwiedź hahahaha…
Wzruszyłam ramionami. Tyle mi pozostało. Chciałam jak najszybciej skończyć pracę by wrócić do domu a nie kłócić się z praktycznie obcym mi człowiekiem o to czy dam radę na swoim. Po 30 minutach Mac wyglądał perfekcyjnie. Dziś poszło mi nawet lepiej, bo przestał mnie onieśmielać. Dlaczego on tak na mnie działał? Pytanie do gwiazd bez odpowiedzi.
-jak wracasz do domu?-zapytał mnie jak  byśmy się znali od lat.
-no idę pieszo bo Isaac ma popołudniową zmianę i kończy o 22.00. – mój cudny mąż z którym sprzeczłam się o byle co bo zaczynało do mnie docierać jak bardzo odróżnia się ode mnie od każdym względem. Byliśmy 3 lata po ślubie bo zaszłam w ciążę i trzeba było to sformalizować… głupota? Nie wiem.
-w tą zimnicę? Zwariowałaś? Zawiozę cię do domu. – skwitował i zabrał moją torebkę ładując na tylne siedzenie auta.
Miałam się sprzeciwiać? Po co? Nawet było mi na rękę że nie umarznę w trakcie drogi a temperatura -7 st. C nie sprzyjała upałom.
-ok. tylko zamknę. – rzuciłam od niechcenia chociaż się ucieszyłam.
Kiedy ruszyliśmy z głośników popłynęła moja ulubiona muzyka. Uwielbiałam muzykę klubową. Uwalniała stres ze mnie i powodowała rozluźnienie każdej najmniejszej komórki w moim ciele.
-lubię taką muzykę! Wręcz uwielbiam.- wypaliłam bez namysłu.
- Jak ja. Relaksuję się przy takich rytmach. – no kurwa.. zbyt pięknie? Ale to tylko znajomy ale chociaż najbliższe parę minut pogadamy a nie przemilczymy…
- heh. Znam to .. a tak a propo, wiem że głupie pytanie, ale ja nie mam na takie rzeczy czasu, mógł byś mi coś podobnego zgrać na pendrive?
-spoko. Jak mi dasz jakiegoś to nie widzę problemu. Mogę ci nawet jutro podrzucić.
Hmm… no fajnie. Ale jutro jest sobota, jak to rozwiążemy? Dobra..
- no dobra ale ja jutro pracuję do 14.00 bo sobota.
-to wpisz sobie mój numer i puść sygnał, jak dojedziemy na miejsce, zapiszę sobie Twój numer i jeśli się nie wyrobię to zgadamy się. -stwierdził.
-ok. – jaki on był wyluzowany… po tylu latach małżeństwa i nie widywania się w przestrzeni prywatnej z obcymi i przystojnymi mężczyznami było dla mnie krępujące nieco, a on czuł się bardzo pewnie siebie..
- powtórz ulicę, bo nie pamiętam.. teraz w lewo?
-tak. Dziękuję. To tu masz pendrive – jak dobrze że mam zawsze kilka w torebce – jak coś to numer masz. Jeszcze raz dziękuję.
Jak dobrze że było tak zimno. Bo  moje policzki płonęły. To trochę onie otrzeźwiło. Czułam się jak 15 latka. Wróćmy do rzeczywistości.
Godzina 21.50. sms. Kogo niesie?
  Nadawca: MAC
No wytrzeszcz moich oczu był podejrzewam kosmiczny.
         „ Pendrive zrobiony. Jutro podrzucę. Miłego wieczoru.”
Że co? Specjalnie go zrobił? Huh? Nie ważne. Miło. Powinnam mu odpisać. Powiedzieć prawdę? Zrozumie? Stopka literówki migała. Raz kozie śmierć. Najwyżej stwierdzi że jestem szurnięta i zmieni fryzjera.
        „dziękuję. Nie musiałeś się spieszyć ale to bardzo miłe. Miły wieczór nie będzie bo jednak nie nadaje na tych samych falach co mój mąż i jednak znów ciche dni. Dobranoc.”
Poszło w eter. Wyłączyłam komórke i poszłam jak zwykle przygotowac kolację dla Isaaca. Czekał mnie kolejny smutny i trudny wieczór.
Czy już zawsze będzie mi tak smutno wieczorami? Nagle poczułam nieproszony uśmiech na twarzy i ulgę. Może muzyka od Mac’a da ukojenie?
Oby.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Feb 17, 2023 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Ona Where stories live. Discover now