– Cześć, Nate! – przywitał się Ethan Jones, którego Williams poznał na imprezie. To właśnie między innymi z nim często chodził na boisko, żeby grać w kosza. I to właśnie później Ethan najbardziej przeżywał kolejną przegraną. – Od czego zaczynasz?

– Od biologii, ale najpierw muszę odebrać z sekretariatu plan lekcji – wymruczał w odpowiedzi Nathan i odwrócił głowę, nie chcąc dłużej patrzeć na Peyton. – Pokażesz mi, gdzie on jest?

– Jasne, nie ma sprawy. – Ethan uśmiechnął się pogodnie i razem ruszyli w stronę wejścia do szkoły.

– Kojarzysz Peyton? – zagadał Nate, gdy szli zatłoczonym korytarzem. Mimochodem zerkał na twarze uczniów, niektóre z nich kojarząc z imprezy. Pewnie powinien również znać ich imiona, ale tego zdecydowanie byłoby już za wiele. Ważne, że w ogóle kogoś kojarzył. Uznawał to za swój mały sukces. – Taka blondynka z krótkimi włosami.

– Pewnie, że kojarzę – zaśmiał się Jones i spojrzał bacznie na kolegę. Widząc jego minę, zmarszczył mocno czoło i przystanął przed wejściem do sekretariatu. – Stary, ty chyba... Ona chyba nie wpadła ci w oko, co nie?

– Poznałem ją na imprezie – wyjaśnił krótko, nie zamierzając wdawać się w szczegóły. Polubił Ethana, ale z własnego doświadczenia wiedział, że im ludzie mniej wiedzieli na twój temat, tym lepiej.

– Peyton jest dziewczyną kapitana naszej drużyny koszykarskiej. Lepiej nie kręć się koło niej, bo Brian to straszny dupek – ostrzegł go na wszelki wypadek, gdyby jednak wpadł mu do głowy jakiś szalony pomysł, jak chęć podrywania Peyton. – Dobra, spadam na angielski.

Nathan odprowadził chłopaka wzrokiem, a potem wszedł do sekretariatu, w którym trąciło jakimiś kadzidełkami. Nienawidził takich mdłych zapachów i od razu zrobiło mu się niedobrze.

– Dzień dobry! – zawołał, chcąc czym prędzej załatwić wszelkie formalności, by jak najszybciej ewakuować się z tego dusznego pomieszczenia. – Przyszedłem po plan lekcji!

Nagle jedne z drzwi otworzyły się z rozmachem i z pokoju obok wyszła lekko zdyszana kobieta. Na widok ucznia uśmiechnęła się promiennie i poprawiła lekko rozczochrane włosy.

– Jak się nazywasz? – zapytała, starając się panować nad głosem.

– Nathan Williams.

Poklikała na komputerze, poszperała w dokumentach i po dłuższej chwili podała chłopakowi plan lekcji, mapkę szkoły i ogólne informacje na temat regulaminu oraz zajęć pozalekcyjnych. Potem grzecznie się pożegnała, w ten sposób dając chłopakowi do zrozumienia, że może już pójść.

Nathan podziękował i wyszedł z pomieszczenia. Do rozpoczęcia lekcji miał jeszcze trochę czasu, więc postanowił poczekać przy sekretariacie, chcąc coś sprawdzić. Nie minęło nawet kilkadziesiąt sekund od jego wyjścia, jak usłyszał dobiegające zza drzwi szmery i odgłosy rozmowy. Po chwili na korytarz wyszedł elegancki mężczyzna. Rozejrzał się na boki, przygładził ciemne włosy i żwawym krokiem ruszył przed siebie. Czyżby Nathan przez przypadek stał się świadkiem schadzki pani z sekretariatu z dyrektorem szkoły?

Widząc poruszenie wśród uczniów, Nathan zerknął na zegarek i wtedy też dotarło do niego, że nie zostało mu wiele czasu do pierwszej lekcji. Zerknął na mapkę i podążył według niej do odpowiedniej klasy. Miał nadzieję, że szybko zapamięta rozkład pomieszczeń, by nie musieć ciągle posiłkować się mapą.

Po wejściu do klasy wszyscy spojrzeli na Nathana, a kilka osób pomachało do niego na przywitanie. Pewnie powinien był kojarzyć je z imprezy, ale tak wcale nie było. Mimo to posłał im krótki uśmiech i rozejrzał się po klasie, szukając wolnego miejsca.

Love and other liesWhere stories live. Discover now