Od raz pokierowaliśmy się do pokoju dziewczyny z zamiarem sprawdzenia czy się obudziła, jednak nic z tego. Cały czas była nieprzytomna ale stabilna, do czasu kiedy nagle przestaliśmy czuć jej oddech. Pedri od razu przystąpł do resuscytacji, a ja jak ostatni debil stałem i wpatrywałem się w praktycznie nie żyjącą brunetkę.

Przez dłuższy czas Liza nie odzyskiwała oddechu, byłem przerażony tak samo jak Gonzalez czy Torres, ale żadne z nas nie pomyślało by zadzwonić na pogotowie. Z czasem zaczynaliśmy się poddawać iż dziewczyny płuca wciąż nie pracowały tak jak powinny, Pedro i Ferra byli zmęczeni dlatego to mnie poprosili abym konynuował. Nadal wierzyli że Wright można jeszcze uratować. Przystąpiłem do masażu serca a gdy chciałem zrobić dwa wdechy zawachałem się, chłopacy mnie pośpieszali a ja patrzyłęm an usta dziewczyny. To był jedny sposób na uratowanie jej dlatego postąpiłem jak należy i zrobiłem jej te cholerne wdechy. Poczekałem kilka sekund a klatka piersiowa dziewczyny zaczęła się poddnosić. Każdne z nas odetchnęło z ulgą i usiadło ze zmęczenia na podłodze.

Ferran opuścił pokój dziewczyny a my czekaliśmy aż w końcu się obudzi, minęło kilka godzin aż w końcu się doczekaliśmy. Pedri wyczuł uścisk na dłoni a chwilę później normalnie mogliśmy z nią rozmawiać.

Koniec Retrospekcji

POV: Liza

- Co mu zrobiłeś Gavira...? - zapytałam z przerażeniem, doskonale wiedziałam do cego zdolny jest Pablo, nie uzyskałam odpowiedzi od żadnego z piłkarzy, momentalnie wzięłam swoją torebkę i telefon dzwoniąc na taksówkę. Jedyne co mogłam teraz zrobić to pojechać tam i sama się dowiedzieć

- Liza proszę uspokój się - Pedro złapał mnie za ramiona i próbował zatrzymać, byłam na nich tak cholernie zła że nie potrafiłam z nimi normalnie rozmawiać, przez nich osoba, na której zaczynało mi zależeć leży w szpitalu

- Zastaw mnie i daj mi wyjść, nie mam ochoty się z wami kłócić - odparłam patrząc prosto w oczy ciemnowłosego, mój oddech był przyśpieszony a serce biło mocniej, nic nie rozumiałam, dlaczego to zrobił? Dlaczego pobił niewinną osobę?

- Daj się chociaż tam zawieźć, nie możesz jechać sama - mówił spokojnym głosem nie spuszczając ze mnie wzroku, skinęłam lekko głową poczym w trójkę poszliśmy do samochodu Gonzaleza

Przez dziesięć minut ciemnowłosy próbował mnie uspokoić i dać do zrozumienia że wszystko będzie okej, może i będzie ale ja i Gavira nie mamy o czym gadać. Zrobił to umyślnie i nawet nie miał nic na swoją obronę. Nie próbował zrobić nic aby powiedzeć że postąpił źle, był z siebie tak zadowolony jak nigdy po żadnym wygranym meczu. Może i zrobił to tylko dla swoich korzyści iż nie lubił Brytyjczyka, ale mógł przynajmniej zrobić to tak by nie wylądował w szpitalu.

Poszłam na salę gdzie leżał Jude, pielęgniarka poprosiła aby weszła tylko jedna osoba, zapewne i tak żadne z nich nie chciało by z nim rozmawiać więc weszłam sama. Popatrzyłam na jego poobijaną twarz, momentalnie do mojej głowy napłynął obraz jak faktycznie mogło to wyglądać. Usiadłam na krzesełku tuż obok jego łóżka, chłopak spał dlatego nawet nie wiedział o mojej obecności. Jego stan był stabilny więc nie miałam się o co martwić, jedyne czego teraz chciałam to aby wrócił cały i zdrowy do hotelu. Złapałam jego rękę, przez moje ciało przeszła fala gorąca, doskonale znałam to uczucie...

- Jude... Przysięgam że Gavira nigdy w życiu cię nie dotknie... - powiedziałam szeptem, widok obitego Belinghama był nie do zniesienia, cały czas zadawałam sobie pytanie, dlaczego Pedri go nie zatrzymał? Może gdyby to zrobił nikomu by nic się nie stało a ja nie byłabym aż tak zła na ich dwójkę

- Spokojnie... Nic mi nie jest Lizka... - usłyszałam zachrypnięty głos i poczułam jak chłopak zaciska rękę na mojej, spojrzałam w jego przepełnione bólem oczy, tak bardzo chciałabym mieć moce i zabrać mu to całe cierpienie - Twój chłopak nieźle mi przyłożył, ale jakoś z tego wyjdę - zaśmiał się słabo

You Are Not Good | Pablo GaviraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz