5. Karteczka.

9.4K 273 446
                                    

Zachęcam do komentowania. 

— Mam dość. — Jęknęła rudowłosa i położyła głowę na moim ramieniu. 

— Kto nie ma.

Wyszłyśmy właśnie z sali gimnastycznej. Skończyłyśmy pierwszą lekcję wychowania fizycznego, ale jeszcze jedna była przed nami. Nikogo nie oszukam, jeżeli powiem, że nienawidziłam tych zajęć. Nie dlatego, że nie lubiłam się ruszać - chociaż może w tym też było trochę racji. Nie potrafiłam grać w żadną z dyscyplin drużynowych. Nie ważne czy była to siatkówka, piłka nożna, koszykówka lub inna gra. Wszyscy już zdołali się co do tego przekonać. Nie lubiłam chwil, w których stałam na środku sali i obydwie drużyny kłóciły się pomiędzy sobą, ponieważ nie chciały mnie do swojego składu. Oczywiście zdawałam sobie sprawę z tego, że nikt nie chciał kogoś kto do niczego się nie przyda i może jedynie zaszkodzić, ale i tak było to przykre. Nikt przecież nie chciał czuć się kimś gorszym, a ja tak czułam się za każdym razem. 

Za każdym razem, kiedy słyszałam nie ty ją weź, ja jej nie chcę, ona nie potrafi dobrze złapać piłki, jest beznadziejna, albo gdy do moich uszu docierały niezadowolone jęknięcia członków drużyny, do której koniec końców przydzielał mnie nauczyciel - czułam się mała, strasznie mała. Żadne słowo nie opisałoby idealnie uczucia, które odczuwałam w takich momentach. Było mi głupio i przykro zarazem, ale to tak, jakbym pomnożyła to tysiące razy. Nie wiedziałam co ze sobą zrobić, gdy musiałam podejść do tych niezadowolonych osób, które rzucały mi nienawistne spojrzenia. To było takie głupie, bo przecież nie każdy musiał mieć talent do aktywności fizycznej. 

Bałam się cokolwiek zrobić, dotknąć piłki czy podbiec do osoby, która ją miała. Jeżeli chodziło o kontakty fizyczne z drugim człowiekiem zawsze czułam się źle. Ale kiedy odważyłam się to zrobić, kiedy podbiegłam do kogoś i odebrałam piłkę to po całej sali rozchodziły się krzyki, wyzwiska oraz śmiechy. Wszyscy brali to nazbyt poważnie i niestety na tym cierpiałam, zastanawiałam się co zrobić, żeby nie musieć ćwiczyć, żeby móc ominąć ten stres. Jeszcze na to nie wpadłam, a wymigiwanie się i mówienie nauczycielowi, że jestem niedysponowana już dawno przestało działać. Bo w końcu każdy domyśliłby się, że miesiączki nie trwają całymi tygodniami. W starej szkole uczyła mnie kobieta, która mnie rozumiała i przymykała na to oko, kazała mi jedynie uczęszczać w lekcjach kiedy trzeba było robić zaliczenia, ale w szkole w Hawthorne było inaczej. Nauczyciel po trzech tygodniach mówienia mu, że nie mogę ćwiczyć przez kobiece sprawy powiedział: Panno Hoult, proszę już nie zmyślać i iść się przebrać, albo nie zda Pani z mojego przedmiotu. 

I od tamtego momentu musiałam wysłuchiwać wszystkie te niepochlebne słowa kierowane w moją stronę ze strony rówieśników, ale również od samego człowieka, który nauczał tego przedmiotu. Rzecz jasna on mnie nie wyzywał, ale często rzucał żartami, które śmieszyły wszystkich, ale mnie nie. 

Wciąż jednak wolałam to niż matematykę. 
Poniekąd. 

— A właśnie — opuściło usta rudowłosej. Spojrzałam na nią z zaciekawieniem. — Dostałaś jakąś nową wiadomość? — zapytała, kiedy weszłyśmy do szatni, aby napić się wody. 

Zaprzeczyłam. Byłam szczęśliwa z tego powodu, ale nie chciałam zapeszać. Bałam się, że jeżeli będę cieszyła się za bardzo to usłyszę dźwięk przychodzącego powiadomienia. Co do zachowania dziewczyny w sobotę - nadal o tym myślałam, ale postanowiłam nie poruszać tego tematu. Może było to delikatną głupotą i może powinnam to wyjaśnić, zapytać się, czy naprawdę miała gości, czy tak jak mi się zdawało coś innego spowodowało to, że zachowała się tak, a nie inaczej. Nie chciałam się o to pytać, bo nie chciałam, żeby dziewczyna poczuła się zaatakowana i obawiałam się, że zaczniemy rozmawiać jeszcze mniej. Nasze relacje nadal nie wróciły do tego, jak wyglądały przed rozmową na temat braci Sullivan, nie chciałam ryzykować bardziej. 

Lucky AgainOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz