Rozdział 3.

150 13 2
                                    

Wróciłam do domu o 19:40. Pobiegłam do pokoju odlożyć teczkę i wróciłam do salonu gdzie siedziała mama. Tata zaś przygotowywał kolację w kuchni. Zasiadłam obok Yor i zaczęłam udawać poważną - choć wyglądało to komicznie - minę. Ani razu się nie odezwałam, a mama siedziała tylko z zdziwioną miną patrząc na moje zachowanie.

- O co chodzi, Anya?- W końcu się odezwała. Nie czekałam długo z odpowiedzią i od razu zaczęłam mówić.

- Wyjedziemy na wakacje za granicę.- Powiedziałam stanowczo, nie biorąc pod uwagę żadnych sprzeciwów.

- Nie. - Odparł tata i spojrzał na mnie przerażającym wzrokiem z góry, na co dostałam gęsiej skórki- Nie ma takiej możliwości.

- Wiem, że masz pracę. Może pojechać mama, a ty zostaniesz. - I będziesz robił te swoje misje. -Dopowiedziałam w głowie. Loid spojrzał na Yor.

- Jeśli się zgodzisz, to chętnie możemy zoorganizować taki wylot. Anya nigdy nie była za granicą więc potrzebuje trochę zmiany klimatu.-Uśmiechnęła się w jego stronę.

- No dobrze. - Znów spojrzał na mnie.- Wiesz już gdzie chcesz lecieć.?- Spytał.

- Do Anglii, lub Ameryki, ale Kanada też może być.- Na mojej twarzy zawitał mój typowy szelmowski uśmiech. Chwilę po tym tata westchnął i odparł-

- Skąd taki pomysł? Chciałabyś pojechać za granicę z Becky?
- I z Damianem.- Dodałam. Mama i tata otworzyli szeroko oczy i siedzieli w ciszy przez killa sekund, aż nagle odezwał się Loid.

- Bez szans. To przecież Desmond, jego rodzice się na sto procent nie zgodzą. - Skrzyżował ramiona na swojej klatce piersiowej.

- Ale mama się przyjaźni z panią Desmond. Nie może jej zapytać?-Mój wzrok odrazu poleciał na Yor.

- C-CO?-Krzyknęła.- J-ja...Znaczy... Znamy się parę lat... a-ale....-Zamilkła poddenerwowana.

- Dobrze. Nie denerwujmy się przed kolacją. Odłóżmy ten temat na później.

Ja i Melinda uważamy się za bradzo bliskie przyjaciółki, ale nie sądzę aby się zgodziła. Co jeśli niechcący zabije Damiana, albo coś mu się stanie?! Nie była bym w stanie sobie tego wybaczyć, a tym bardziej Melinda mi!

Przeczytałam myśli mojej mamy. Miałam nadzieję, że pani Desmond się zgodzi. Nie miała dobrego kontaktu z Damianem, ale pan Desmond też go nie miał. Z dnia na dzień ich kontakt wydawał się jeszcze gorszy. Damian praktycznie codziennie myślał o kłótniach w domu, aż zaczynałam się martwić. Zjadłam kolację i postanowiłam, że wrócę do tematu jutro po szkole. Schowałam się w pokoju i rozmyślałam o przekonaniu rodziców, aby zabrali Damiana z nami na wakacje. Gdy nic nowego mi nie przyszło na myśl, po prostu zaczęłam odrabiać lekcje i przy okazji uczyć się na sprawdzian z chemii, który miał być już jutro. O 24 zaczęłam przysypiać, więc spakowałam się i poszłam spać.

Ranek minął jak codzień. Pobutka o 6:30, czego jak już wspominałam - nie cierpię -, ogarnięcie się w toalecie, śniadanie i przyjazd do szkoły. Rodzice dziś nie byli rozmówni przy stole. Raz jednynie odezwał się tata, aby Yor mu coś podała ze stołu. Obawiałam się, że to może być cisza przed burzą, choć moi rodzice nigdy się nie kłócili - przynajmniej w mojej obecności.- Gdy przeczytłam  ich myśli tata myślał nad dzisiejszą misją do wykonania, a Yor nad dzisiejszą ofiarą którą ma zabić i nad tym jak przekonać panią Desmond na zabranie Damiana w wakacje. Wysiadłam z autobusu i ruszyłam w stronę wejścia gdzie czekała na mnie Becky.

- Cześć Anya!-Przywitała się i resztę drogi przeszłyśmy razem gadając jak zwykle o pierdołach. Gdy już się wypokowałyśmy, zadałam brunetce pytanie.

Niemożliwa para - Wielbiciel || Damain x Anya || ZawieszoneDonde viven las historias. Descúbrelo ahora