10. Petits princes

Zacznij od początku
                                    

Nie przyjechał.

Pierwszoklasista głośno przełknął ślinę i nerwowo wykręcił palce. Obejrzał się rozgorączkowany, ale nie dojrzał nikogo oprócz...

Yoongi stał na uboczu i wydawał się całkowicie pochłonięty rozmową. Towarzysząca mu dziewczyna wyróżniała się niezwykłą urodą, która nie umknęła uwadze chyba żadnemu mężczyźnie na sali. Jej długie, brązowe włosy opadały falami i pięknie mieniły się w blasku żółtych lamp. Muślinowa suknia opływała szczupłą sylwetkę, a zwiewny szal dyskretnie okrywał ramiona. Zanim Jimin odwrócił wzrok, szatynka odchyliła głowę i zaśmiała się perliście. Następnie sprężystym ruchem zbliżyła się do bruneta i złożyła na jego policzku motyli pocałunek. Widząc to, Park omal nie zachłysnął się powietrzem. Głośno przełknął ślinę i zdusił napływające do oczu łzy. Chwilę potem odwrócił się gwałtownie i pospiesznie opuścił zgromadzenie.

Uroczystość trwała w najlepsze. Gościom dopisywał humor i nic nie wskazywało na to, że towarzystwo prędko się rozejdzie. Studenci reagowali dwojako; jedni cieszyli się z przyjazdu bliskich, inni odliczali minuty do ich rychłego powrotu. Wykładowcy natomiast bacznie obserwowali poczynania swoich wychowanków i tylko czasami włączali się w jakieś kurtuazyjne rozmowy.

Taehyung siedział sztywno i przyglądał się z zainteresowaniem białemu obrusowi przed sobą. Między jego ojcem a starszyzną wywiązała się zagorzała rozmowa na tematy polityczne, matka zaś — jak na dostojną damę przystało — z ożywieniem rozprawiała o koronkach. Szatyn westchnął i wzniósł oczy ku górze.

— Przepraszam najmocniej, muszę na momencik porwać państwa syna — odezwała się nagle Marry Lane poważnym, a jednocześnie wciąż uprzejmym głosem.

— Oczywiście, oczywiście. Taehyung! Wstań, chłopcze, a nie tak siedzisz z rozdziawionymi ustami — ryknął ojciec w kierunku chłopaka i czym prędzej wrócił do przerwanej rozmowy.

Tae z ulgą odszedł od stołu i obdarzył swoją opiekunkę pytającym spojrzeniem.

— Słońce, widziałeś się dzisiaj z Jiminem? Mam dla niego przesyłkę, ale twój kolega chyba się gdzieś zawieruszył — zaczęła Marry, wyraźnie zafrasowana. — Z domu — wyjaśniła odrobinę zmieszana, wskazując na pakunek.

Uczeń pokiwał głową i dał sobie czas na zastanowienie.

— Nie — odpowiedział po dłuższej chwili. — Ani razu nie minęliśmy się na korytarzu.

Kobieta westchnęła i ponownie rozejrzała się po sali. Student przystanął obok, podrapał się po karku, a potem bez zastanowienia wypalił:

— Znajdę go i przekażę paczkę. Pewnie znowu spaceruje po ogrodzie — zaproponował ochoczo, uśmiechając się przy tym czarująco.

— Kochany jesteś — odrzekła Marry z wyraźną ulgą, wręczając mu do rąk niewielkie zawiniątko.

Taehyung przeprosił rodziców i udał się na poszukiwania. Obszedł salon, zajrzał do jadalni, toalet, a nawet na dziedziniec, lecz bez większych rezultatów — blondyna nigdzie nie było. Chłopak zmarszczył brwi i z rosnącym niepokojem wrócił na parter. Przejechał oczami po zgromadzonych, ale wśród wielu twarzy nie dostrzegł tej jednej, jedynej. Szatyn nie zastanawiał się dłużej. Zdecydowanym krokiem ruszył w głąb sali i podszedł do jednego ze stolików.

— Namjoon, mogę cię prosić na sekundę? — zaczął przepraszającym tonem.

Drugoklasista z niechęcią przerwał dyskusję i przeniósł na niego swój zniecierpliwiony wzrok.

— Jimin zniknął — odezwał się ponownie Tae.

— I co w związku z tym? — zapytał z lekką irytacją starszy.

Ivre de musique | YoonminOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz