2 | ulewa złamanego serca

19 3 14
                                    


(...) bardzo łatwo jest stracić wszystko, co uważało się za dane na zawsze.

 Cassandra Clare


Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


       Szum wiatru, gałęzie uderzające w okno. Puste miejsce obok w dwuosobowym łóżku, a co najgorsze w przykrym wieczorze to świadomość, iż ktoś, powinien tu być.

Zaczynając z kimś poważniejszą relację, ma się nadzieję, że obie strony będą tak samo zaangażowane. W pewnym momencie każdemu mija ta nić fascynacji drugą osobą, zaczyna patrzeć się na nią jak na człowieka, a nie chodzący ideał. Zaczyna widzieć się te skazy, które przecież nadal się akceptuje, ponieważ tworzą daną osobę. Są jednak takie cechy czy zachowania, które zaczynają męczyć i gdy choćby dłuższy okres jakoś się je znosi, wychodzą po pewnym czasie. Miłość jakoby mydliła oczy, bardzo skutecznie.

Życie jednak ma to do siebie, że weryfikuje.

Dosyć szybko, niestety boleśnie.

Z takiego stanu idealizowania partnera wyszła właśnie dziewczyna, która teraz ubolewała, że przy tej okropnej pogodzie za oknem i nutą przerażenia, targającą nią przy każdym głośniejszym uderzeniu w okno, musiała być sama. Próbowała spać z całych sił, mimo to samotność i paraliżujący strach dawały o sobie znać. Nawet pies leżący pod ciepłą kołdrą nie dodawał odwagi, wręcz własnym zdenerwowaniem pogarszał również i jej stan. Trzęsące się ciało psiny niczym galareta wprowadził ją w lekkie poczucie winy. Powinna umieć sobie poradzić podczas burzy i pocieszać futrzaka, a nie podzielać jego stan i prawie doprowadzać się to płaczu.

Odgłos przekręcanego klucza w zamku, po czym otworzenie się ciężkich drzwi były niczym zbawienie. Świadomość posiadania wreszcie obok siebie osoby, na którą czekało się dosłownie cały dzień było przyjemne. Mniej miłe były myśli, jakie od razu ją nachodziły. Konkretnie jego własne słowa, rzucane kłamstwa.

„Będę mniej pracował", „Masz rację, że przesadzam", „Jeszcze chwilę".

Mnóstwo obietnic, rzuconych słów pod wpływem chwili. Możliwe, że to właśnie one obijały się o budynek, stukały delikatniej lub mocniej o szkło, przypominając o sobie. Ich brzmienie w końcu było równie piękne, jak burza, a jednak ona strasznie się jej bała. Słowa też potrafiły przerażać, ale tylko on mógł sprawić, iż przechodziły ją dreszcze na samą myśl o jakiejś rozmowie. Na pewno nie było to nic przyjemnego.

Nie ruszyła się nawet o centymetr, nie była w stanie ukryć, że cieszy się z jego powrotu, bo na twarz wchodziła ulga, a ciało rozluźniło się lekko. Z całych sił próbowała założyć pewnego rodzaju maskę, dzięki której nie byłby w stanie wyczytać z niej niczego. Jej radość może nie równała się całkowitemu zrozumieniu sprawy, ale jednak wolała trzymać emocje na wodzy. Nie wychodziło, jednak bardziej irytujące było to, że dochodziła trzecia w nocy. Dla niektórych może nawet zaczynał się już nowy dzień.

incomplète; one shotyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz