skyfall

153 24 5
                                    

- I have to tell you something, Robert.

No to teraz przynajmniej wiedział, dlaczego ten go tu zaciągnął. Nie zmieniało to jednak faktu, że Robert był co najmniej zszokowany wydarzeniami dnia dzisiejszego.

- Go ahead - zachęcił.

- I - I don't even know how to start.

- Guess we don't have much time so you should - Robert westchnął zrezygnowany. 

- Okay so - Był wyraźnie czymś zdenerwowany. - I'm sorry for what I've done.

Przeprasza, że strzelił nam gola?

What the fuck.

- I'm sorry for how I ended our relationship - powiedział skruszony.

Bo tak, jest pewna rzecz, o której Robert chciałby zapomnieć. Ale czy na pewno?

dwa lata wcześniej

Chwilo trwaj, chciałoby się rzec. Robert właśnie wygrał puchar Niemiec z Bayernem. Kochał tą drużynę. Przeżyli razem tyle rzeczy. Wznosili się wspólnie na wyżyny, ale także razem znosili porażki. Byli prawie niczym bracia.

Wracając do szatni wszyscy gratulowali sobie nawzajem. Robert był szczęśliwy wiedząc, że w najbliższym czasie ma dużo czasu wolnego i wiele ciekawych możliwości jak go spędzić.

Po dotarciu do szatni najpierw się przebrał. Wychodząc, już po całym tańczeniu i świętowaniu z chłopakami, sprawdził swój telefon.

Three new messages

Kliknął w powiadomienie z niecierpliwością i nadzieją.

chat with Leo

[17.54] congratulations :D! im so proud, baby

[17:55] I'm soo soo proud

[17:55] can't wait to see you! run to the airport unless you don't want to see me this year ):

Na twarzy Roberta od razu pojawił się wielki uśmiech. Po przeczytaniu tych wiadomości miał ochotę piszczeć z radości i przycisnąć swój telefon do piersi niczym jakaś pick me girl, ale w ostatniej chwili się opanował. Miał jeszcze trochę godności. Chyba.

Po odpisaniu Leo, że jest już w drodze westchnął i wsadził telefon do kieszeni swojej bluzy podbiegając szybko do czekającego na niego auta. Był to jeden z jego ulubionych modeli Volkswagena. Czarny Golf z czerwonymi dodatkami. Kupił go około dwóch lat temu i spisywał się on od tamtego czasu wyśmienicie. Był to niepodważalnie jeden z najlepszych zakupów w jego życiu.

Wsiadając do auta poinformował szofera, żeby obrał kurs na najbliższe lotnisko. Jego samolot do Lozanny odlatywał za niecałe półtora godziny, więc nie martwił się, że może się spóźnić. Jego menedżerka kupiła mu jak zwykle bilety VIP. Robert nie wiedział jak to dokładnie działało, ale przynajmniej miał siedzenia w strefie bez żadnych jego kibiców bądź ludzi, którzy by go zaczepili lub rozpoznali, a na tym mu najbardziej zależało.

Zmęczenie z meczu musiało się na nim odbić bardziej niż myślał, ponieważ w pewnymi momencie otworzył oczy i przed sobą ujrzał ich destynację - lotnisko. Musiał zasnąć.

- Proszę Pana, jesteśmy na miejscu - oznajmił mu szofer.

- Dziękuję, Ronny - skinął mu głową w geście wdzięczności. - Możesz sprowadzić auto z powrotem do domu. Nie będzie mnie przez jakiś czas, więc albo możesz zostać w swoim pokoju i macie dom wolny, bądź pojechać do siebie. Jak wolisz, tylko daj mi później znać, którą opcję wybrałeś - uśmiechnął się.

- Dziękuję, sir. Możesz być pewny, że jak wrócisz dom będzie stał czysty i w całości - zasalutował mu Ronny. - Miłego lotu!

- Haha. Miejmy nadzieję. Dowidzenia! - krzyknął do niego opuszczając pojazd.

Wziął swoją walizkę i skierował się w kierunku miejsca odlotu.

Ich związek rozpoczął się pięć miesięcy wcześniej. Dzisiaj była ich rocznica. Robert pamiętaj jakby to było wczoraj. Stało się to po tym, jak pierwszy raz się spotkali. Była to gala sportowa. Obaj przegrali i spotkali się przy barze. Zamawiali sobie nawzajem drinki aż do tak dużej nietrzeźwości, że Leo zaprosił go na randką.

I Robert i Lionel nie pamiętają nic z tego, co zdarzyło się później tej nocy. Jedyne, czego można być pewnym to to, że na słowach się nie skończyło. Robert zawsze rumienił się na to wspomnienie.

Pierwsza noc ich znajomości, a on nie pamięta, co się wtedy w ogóle wydarzyło. Żenujące.

Niestety nie ma żadnych przywracaczy pamięci, więc musieli żyć z tym faktem i naprawdę zacząć od randkowania, a nie innych, mniej odpowiednich, rzeczy.

Byli szczęśliwi, naprawdę bardzo szczęśliwi, mimo że musieli się oczywiście ukrywać.

Swoją pięcio-miesięcznicę spędzą w Lozannie. Akurat wypadło na Francję, ponieważ Leo miał rozmowy z zarządem Paris Saint Germain w sprawie jego możliwego transferu.

Robert wiedział, że wraz z jego przeniesieniem skończy się pewna era w piłce nożnej, ale wspierał go w każdej podejmowanej decyzji.

Dwie i pół godziny później wylądował w krainie miłości, jak niektórzy nazywali ląd Francuzów.

Z Leo miał się spotkać już w jego hotelu, więc od razu skierował się do przystani taksówek.

Emocje po meczu już z niego powoli schodziły i zaczęła się budować w nim ekscytacja na zobaczenie swojej drugiej połówki, której nie widział już dwa tygodnie.

Czasami było ciężko, to prawda. Ale obaj poświęcali się sobie całkowicie.

Stanął przed drzwiami jego pokoju hotelowego. Nie miał żadnych problemów z przedostatniem się do środka, ponieważ już z przezorności Leo zarezerwował im hotel na tyłach miasta.

Zapukał do drzwi.

Około pięciu sekund później otworzył mu je rozpromieniony od ucha do ucha Leo. Miał na sobie szare spodnie dresowe i koszulkę Bayernu, prawdopodobnie z nazwiskiem Roberta na plecach.

Nie zwlekając ani chwili dłużej rzucił się na gracza Bayernu Monachium i bez chwili zawahania wciągnął go przez drzwi.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Dec 30, 2022 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

coincidences don't go in pairsWhere stories live. Discover now