Jedna Kula, Pamiętaj!

32 3 2
                                    

 Błyszcząca niczym polerowany obsydian, lub też zwyczajnie obślizgła, skolopendra pojawiła się na biurku. Wijąc się jakby srogo nawąchana koksem, parła poprzez las porzuconych pendrive'ów, długopisów i bloczków samoprzylepnych kartek. Wprost do monolitu stacji dysków buczącego komputera.

 Kiedy zderzyła swój twardy łebek z czarną obudową, zwrócił na nią uwagę siedzący przy biurku.

 Mężczyzna około trzydziestki, przy kości, odziany w przepisową białą koszulę, którą i tak przykrywał ciepły sweter. Miał bardzo ładny wzór dwóch kotów bawiących się włóczką. Syknął obrzydzony widokiem robala i poderwał się od blatu. Niewygodny fotel na kółkach skrzypnął.

 Skolopendra zwinnie wlazła na szczyt stacji dysków. Pokręciła się wokół i dała wreszcie nura w dół. Grubymi czułkami zahaczyła się o otwory wentylacyjne i z emitującym złą energię chrzęstem, wcisnęła się cała do środka jednostki. Przypuszczalnie zwabiło ją ciepło jakie podzespoły komputera produkowały nieprzerwanie od kilku godzin.

 Mężczyzna poprawił okulary. Spoliczkował się lekko. Westchnął wreszcie i spojrzał na swojego smartwatcha. Dokładnie pięć minut po północy. Lekkie zachmurzenie, stopni Celsjusza... 3,141592.

 Zmrużył oczy, przetarł ekranik zegarka rękawem swetra. Szesnaście stopni. Kelvina.

 Rozejrzał się po pomieszczeniu niepewnie. Wszystko zdawało się być na swoim miejscu, stalowa szafa na akta, dawno nie podlewany fikus, zdychająca jarzeniówka, krzywo przyklejony plakat z kotem sfinksem. "Spokojnie, będzie gorzej!" głosił pomarszczony zwierzak. Wszystko na swoim miejscu...

 Ostrożnie usiadł na fotelu i zaginając dywanik na podłodze, przysuną się do biurka. Ułożył ręce na klawiaturze, zerknął na tabelę jaką miał za zadanie wypełnić. Zostało jeszcze trochę pól do zapisania.

 Strzelił z kręgów szyjnych i po dotykał plastikowych przycisków. Wcisną "A", na ekranie pojawił się "+", stuknął w backspace by poprawić błąd, wywaliło go do pulpitu.

 Zaśmiecony folderami ekran ozdobiony systemową tapetą był mało czytelny i na co dzień, teraz jednak było jeszcze gorzej. Ikony folderów wyglądały jak zatrzymane w połowie animacji topnienia, zaś pasek zadań został pofalowany w cały świat.

 Skonsternowany jak jeszcze nigdy, mężczyzna wbił kciuk w przycisk uruchamiający komputer. Maszyna jednak nie reagowała na rozkaz restartu. Gdzieś w trzewiach stacji dysków dało się słyszeć bzyczenie.

 "Skolopendry mają skrzydła?" pomyślał mężczyzna.

 - Niekoniecznie. Zależy od widzimisię ich projektanta.

 Mężczyzna odskoczył od biurka krzycząc wystraszony. W otwartych na oścież drzwiach stała szczupła i wysoka, głównie dzięki szpilkom, kobieta w śnieżnobiałej garsonce. Ciemnofioletowe włosy ścięte do ramion zdecydowanie nie wyglądały na farbowane.

 Uśmiechała się, prawie że od ucha do ucha.

 - Kim jesteś? Co tu robisz? - tylko to zdołał wykrztusić.

 W nagłym przypływie adrenaliny dorwał się do szafy na akta i odsuwając pierwszą szufladę, wytargał z jej wnętrza służbową broń. Chromowany blok z piankową rękojeścią. Coś na wzór rewolweru Smith & Wesson. Wycelował drżącą ręką i odezwał się:

 - Co to ma znaczyć?

 - Spokojnie Claude! - uniosła dłonie w obronnym geście, były dziwnie szpiczaste - Dobrze mówię? Claude Upshell? Jeden z naszych najlepszych księgowych! Doprawdy gdyby nie pan, to ostatnie cotygodniowe sprawozdanie byłoby niczym więcej jak plątaniną chaotycznie pospawanych cyferek. Jesteś ważnym komponentem naszej firmy!

Nieodpłatne NadgodzinyWhere stories live. Discover now