,,Just survive somehow''1

45 4 2
                                    

Jechaliśmy długą drogą przy lesie, rodzice rozmawiali o dokumentach a moja siostra i brat słuchali muzyki, cisza była ogromnie irytująca na tyle ze otworzyłam okno i słuchałam szeleszczenia przejeżdżanych liści.
-co ty wyrabiasz?. Powiedziała moja zdenerwowana matka.
-nie wiem może otwieram okno?. Przewróciłam oczami i dalej wychyliłam głowę.
Jechaliśmy już tam od paru godzin a droga wciąż się dłużyła, było strasznie nudno a jakakolwiek próba rozmowy z rodzeństwem kończyła się słowami ,,cicho nie przeszkadzaj''.
Moja matka stwierdziła ze muszę pojechać do szkoły z internatem bo jestem inna, bo nie potrafię się odnaleźć w normalnej szkole, a głównym powodem był ,,mój rozwój''.
Rozwój ? Napewno dużo osiągnę siedząc w jakimś przytułku dla wariatów i dziwaków.
Nagle Mój ojciec skręcił w poboczną drogę, był tam brak sygnału co oczywiście najbardziej załamało moje rodzeństwo, jechaliśmy piaszczystą drogą, wokół nie było prawie cywilizacji, tylko pare drzew i krzaków.
Zatrzymaliśmy się przed ogromną bramą, najwyraźniej byliśmy na miejscu, szkoła to ogromy ceglany budynek otoczony długim, wysokim ,czarnym płotem. Na schodach od wejścia do budynku stała uśmiechnięta czarnowłosa, wysoka kobieta, rozmawiała z jakimś mężczyzną w garniturze.
-Słuchaj, teraz pójdziemy na rozmowę z panią Jackson czyli panią dyrektor, musisz pokazać się z jak najlepszej strony, i nie narób nam wstydu. Wyszeptała moja matka.
Zrobiłam zażenowaną minę i wysiadłam z samochodu, chciałam zabrać mój bagaż gdy mężczyzna w garniturze go podniósł.
-pozwoli pani.
Spojrzałam na niego trochę zmieszana i schowałam słuchawki do kieszeni, z samochodu wysiadła moja mama i tata. Moje rodzeństwo siedziało w aucie i gapili się przez okno, moja mama zapukała w szybę żeby wyszli z samochodu.
-idziemy przywitać się z panią dyrektor grzecznie proszę.
-słuchać się mamy dobra?. Dodał ojciec.
Ja i siostra przytaknęłyśmy głowami a brat przyglądał się budynkowi.
Mama szła przodem a ja za nią, podeszła do dyrektorki i podała jej rękę.
-dzień dobry, jak miło państwa widzieć. Uśmiechnęła się kobieta.
-panią tez. Odpowiedziała moja matka.
Ja stałam i nawet na chwile się nie uśmiechnęłam.
-ty musisz być Lily prawda?. Spytała tak jakby nie znała odpowiedzi.
-ta, to ja.
Udawany entuzjazm to moje drugie imię.
-miło państwa widzieć, wejdźmy do środka, to trochę porozmawiamy, w tym czasie któryś z uczniów cię oprowadzi a ja zaraz dam ci mundurek.
Na te słowa myślałam ze zaraz wyskoczą mi oczy, spojrzałam na moją matkę zabijającym wzrokiem.
-a No tak zapomniałam ci powiedzieć.
Zapomniała mi powiedzieć ? Dobre sobie, fajnie ze dowiaduje się o tym już na miejscu.
Weszliśmy do środka, szkoła była ogromna, podłogi drewniane a na ścianach wszędzie wisiały ogromne obrazy, dyrektorka prowadziła nas przez długi korytarz a wzrok uczniów był skupiony tylko i wyłącznie na mnie, moją uwagę zwróciła jedna rzecz, dlaczego większość osób jest ubrana na różowo, ten kolor jest dla mnie na tyle obrzydliwy ze czułam jakbym miała zwrócić wczorajszy obiad.
Pani Jackson zatrzymała się przed swoim gabinetem i powiedziała abyśmy wszyscy z nią weszli ponieważ musi przekazać mi mundurek i przedstawić mi ucznia który oprowadzi mnie po szkole. Weszliśmy do gabinetu, wszędzie stały jakieś rośliny i szklane figurki, ściany były śnieżnobiałe a na nich namalowane były piękne czarne kruki.
Dyrektorka wyjęła z szafy jakiś różowy garnitur i szarą spódnice w kratę, modliłam się w głowie żeby to nie był ten mundurek.
-proszę. Kobieta podała mi ciuchy z uśmiechem na twarzy.
-czy to jakiś żart ? Nie ma mowy ze włożę coś takiego.
Odłożyłam ciuchy spowrotem na fotel, matka spojrzała na mnie zabójczym wzrokiem jakby zaraz miała mnie zamordować.
-córka nosi tylko i wyłącznie ciemne ciuchy, próbowaliśmy ją przekonać wiele razy.
Dodał ojciec próbując przerwać niezręczną ciszę.
-spróbuje to załatwić, narazie noś swoje ciuchy.
Westchnęłam i usiadłam na fotelu, dyrektorka odłożyła garnitur znowu do szafy po czym usiadła przy biurku, po chwili do gabinetu weszła dziewczyna z jaskrawymi niebieskimi włosami.
-Lily, poznaj Susan, twoją współlokatorkę, będziecie dzieliły razem pokój, teraz Susan oprowadzi cię po szkole i pokaże gdzie jest wasz pokój.
Wstałam i poszłam za nią.
-hej miło cię poznać. Dziewczyna wyciągnęła do mnie rękę .
-No hej. Również podałam jej rękę.
Susan oprowadzała mnie po szkole a wzrok innych uczniów wciąż skupiał się tylko na mnie.
-czemu wszyscy jesteście tacy...kolorowi?.
-nawet sama nie wiem, tak już jest i było.
Zrobiłam zmieszaną minę i przyspieszyłam kroki aby dogonić Susan.
Zatrzymałyśmy się przed jakimś pomieszczeniem, miało one duże czarne drzwi z srebrną klamką.
-to nasz pokój. Uśmiechnęła się dziewczyna.
Weszłam do pokoju, był ogromny, miał dwa duże łóżka, pełno roślin i malunków.
Uśmiech pojawił się na mojej twarzy gdy zobaczyłam duże okno na którym można siedzieć.
Tak. Potrafię się uśmiechać, dziwne co?. Tez się zdziwiłam.
-możesz rozpakować swoje rzeczy, mogę ci pomóc jeśli chcesz.
-jeśli możesz
Wzięłam walizkę i zaczęłam wyciągać moje ciuchy, Susan ciagle przyglądała się uważnie moim ubraniom.
-faktycznie wszystko masz ponure. Zaśmiała się.
-No cóż.
Wyciągnęłam wszystkie ubrania i zaczęłam układać je w przydzielonej mi szafie, było tam dość sporo miejsca więc wszystko się pomieściło, Susan pomogła wypakować moje kosmetyki i ułożyła je w szafce przy moim biurku.
-dobrze nam poszło. Powiedziała Susan
Przytaknęłam i zaczęłam powieszać nad swoim łóżkiem (niestety) plastikowe czaszki.
Susan przyglądała mi się z lekkim zdziwieniem, jej strona pokoju była totalnym przeciwieństwem mojego, wszystko było w kolorach różu i fioletu z dodatkiem niebieskiego.
Wzięłam pościel i zmieniłam poszewkę na czarny kolor, ten niebieski wyglądał paskudnie.
Gdy skończyłam usłyszałyśmy pukanie do drzwi, drzwi się uchyliły a w nich stała dyrektorka.
-rodzice zaraz wyjeżdżają, idź się pożegnać Lily.
-jak już muszę. Westchnęłam i wstałam z łóżka.
Na korytarzu stali moi rodzice i rodzeństwo, rodzice uśmiechnęli się do mnie i powiedzieli ze będą bardzo tęsknić, siostra przesłała mi całusa a brat podbiegł się do mnie przytulić, nie odwzajemniłam przytulasa bo ich nie lubie, powiedziałam bratu ze sobie beze mnie poradzi.
Moja rodzina nareszcie pojechała, poczułam wolność i spokój, dopóki nie weszłam do pokoju gdzie siedziała Susan.
-i jak? Będziesz tęsknić? Jak było ? Wszystko okej ?
Dziewczyna zaczęła zadawać tyle pytań naraz aż myślałam że głowa zaraz mi wybuchnie.
Spojrzałam na nią moim zabójczym wzrokiem czyli to co najbardziej lubię robić.

•mam nadzieje ze wam się podoba<33•

Three Steps Back Where stories live. Discover now