Charlie zaczęła iść w stronę Moore'a, gdy ten stał sam w styłu sceny. Mężczyzna zdawał się jej nie widzieć, więc szła do niego pewnym krokiem.
- Dzień dobry, panie Moore - przywitała się, a ten na nią spojrzał z zakłopotaniem. - Przeszkadzam?
- Nie skądże - odpowiedział uśmiechając się do niej.
- Oh, to dobrze - rzekła. - Współczuję straty przyjaciela.
- Nie, jest w porządku - dotknął jej ramienia.
- Przygotowałam z przyjaciółmi dla pana prezent w tamtym kontenerze - rzuciła chcą mieć to z głowy.
- Miło, z państwa strony - stwierdził Moore patrząc jej w oczy.
- To może chodźmy - Charlie powoli zaczęła się denerwować.
- Oczywiście - powiedział i uśmiechnął się życzliwie.
Zaczęli iść w stronę kontenera. Brunetka nerwowo ruszała rękoma.
- Uspokój się - spokojny głos przyjaciela rozległ się echem po jej głowie. - Wszystko jest w porządku.
- Tak jasne - mruknęła.
- Słucham? - odezwał się Moore słysząc co powiedziała dziewczyna.
- Nie, nic - stwierdził uśmiechając się szybko i poprawiła włosy.
- Nie poznałem pani imienia - Charlie zaczęła się bardziej denerwować.
- Stella Elvis - odpowiedziała po chwili namysłu.
- Ładne imię - stwierdził uśmiechając się chytrze.
- Tak, po... babci - odparła. Stanęli przed wielkim pudłem. - Niespodzianka jest w środku.
- Nie wejdzie pani ze mną? - spytał.
- Niestety - stwierdziła, a gdy Moore wszedł do środka, zamknęła natychmiast drzwi od pudła.
Mężczyzna trochę się przestraszył po nastałej ciemności.
- Tato - odezwała się. - To twój koniec.
- Kim jesteś?! Bo wezwę ochronę!
- Nie poznajesz mnie, to ja - kontynuowała. - Twoja córka.
- Nie, Alice, by nigdy tego nie zrobiła.
Nie pamięta mnie. Pomyślała, a łza poleciała jej po policzku, szybko ją zmarła. Nie okazuj uczuć.
- Twoja pierwsza córka.
Nastała cisza.
- Córciu - stęknął. - Wróć do taty.
- Ta, może jeszcze mam cię przytulić.
- Możesz.
- Nienawidzę cię, nigdy nie myśl otyk, abym do ciebie wróciła-
- Jesteś żałosna. Głupia suka, taka sama jaka matka.
- Zamknij się - rzuciła się na niego z nożem, a w powietrzu unosił się pomarańczowy dym.
Upadła na ziemię nie mając siły, jak i z samego gazu. Co to.
- Jesteś głupia, żałosna - usłyszała głos zza maski gazowej Moore'a. Podszedł do Yulii i chwycił za podbródek, tak, aby na niego spojrzała. - Dobranoc, słońce już zachodzi.
- Zamknij się..
***
Yulia obudziła się przywiązana do krzesła w ciemnym pomieszczeniu. Przed nią stało biurko. Bała się co teraz może się dziać. Przypomniała sobie co się działo przed tem, zanim zemdlała. Gdzie jest Peter i Charlie?! Gdzie ja jestem?! Panikowała w myślach czując, że ponownie odpływa, ale przeszkodziło jej w tym huk otwierających się drzwi. Spojrzała w tamtą stronę i zamrugałam przyzwyczajając się do jasności. Lampy zaczęły świecieć, a do pokoju wszedł Moore. Niechętnie na niego spojrzała następnie opuszczając głowę, gdy mężczyzna usiadł przed nią. Nastała chwila ciszy.
ESTÁ A LER
The Bad Kids
Ficção científica,,- Sok grejpfrutowy? - przeczytała czarnowłosa. - Smakuje jak czerwone wino, czyli słodko i jak alkohol, gorzki - wytłumaczył jej i nalał im do kubków sok. Dziewczyny chwyciły je. Peter ustawiłeś się do siadu przez co prawie zleciał z hamaku. Wzn...