Rozdział III

8 1 2
                                    

Charlie zaczęła iść w stronę Moore'a, gdy ten stał sam w styłu sceny. Mężczyzna zdawał się jej nie widzieć, więc szła do niego pewnym krokiem.

- Dzień dobry, panie Moore - przywitała się, a ten na nią spojrzał z zakłopotaniem. - Przeszkadzam?

- Nie skądże - odpowiedział uśmiechając się do niej.

- Oh, to dobrze - rzekła. - Współczuję straty przyjaciela.

- Nie, jest w porządku - dotknął jej ramienia.

- Przygotowałam z przyjaciółmi dla pana prezent w tamtym kontenerze - rzuciła chcą mieć to z głowy.

- Miło, z państwa strony - stwierdził Moore patrząc jej w oczy.

- To może chodźmy - Charlie powoli zaczęła się denerwować.

- Oczywiście - powiedział i uśmiechnął się życzliwie.

Zaczęli iść w stronę kontenera. Brunetka nerwowo ruszała rękoma.

- Uspokój się - spokojny głos przyjaciela rozległ się echem po jej głowie. - Wszystko jest w porządku.

- Tak jasne - mruknęła.

- Słucham? - odezwał się Moore słysząc co powiedziała dziewczyna.

- Nie, nic - stwierdził uśmiechając się szybko i poprawiła włosy.

- Nie poznałem pani imienia - Charlie zaczęła się bardziej denerwować.

- Stella Elvis - odpowiedziała po chwili namysłu.

- Ładne imię - stwierdził uśmiechając się chytrze.

- Tak, po... babci - odparła. Stanęli przed wielkim pudłem. - Niespodzianka jest w środku.

- Nie wejdzie pani ze mną? - spytał.

- Niestety - stwierdziła, a gdy Moore wszedł do środka, zamknęła natychmiast drzwi od pudła.

Mężczyzna trochę się przestraszył po nastałej ciemności.

- Tato - odezwała się. - To twój koniec.

- Kim jesteś?! Bo wezwę ochronę!

- Nie poznajesz mnie, to ja - kontynuowała. - Twoja córka.

- Nie, Alice, by nigdy tego nie zrobiła.

Nie pamięta mnie. Pomyślała, a łza poleciała jej po policzku, szybko ją zmarła. Nie okazuj uczuć.

- Twoja pierwsza córka.

Nastała cisza.

- Córciu - stęknął. - Wróć do taty.

- Ta, może jeszcze mam cię przytulić.

- Możesz.

- Nienawidzę cię, nigdy nie myśl otyk, abym do ciebie wróciła-

- Jesteś żałosna. Głupia suka, taka sama jaka matka.

- Zamknij się - rzuciła się na niego z nożem, a w powietrzu unosił się pomarańczowy dym.

Upadła na ziemię nie mając siły, jak i z samego gazu. Co to.

- Jesteś głupia, żałosna - usłyszała głos zza maski gazowej Moore'a. Podszedł do Yulii i chwycił za podbródek, tak, aby na niego spojrzała. - Dobranoc, słońce już zachodzi.

- Zamknij się..

***

Yulia obudziła się przywiązana do krzesła w ciemnym pomieszczeniu. Przed nią stało biurko. Bała się co teraz może się dziać. Przypomniała sobie co się działo przed tem, zanim zemdlała. Gdzie jest Peter i Charlie?! Gdzie ja jestem?! Panikowała w myślach czując, że ponownie odpływa, ale przeszkodziło jej w tym huk otwierających się drzwi. Spojrzała w tamtą stronę i zamrugałam przyzwyczajając się do jasności. Lampy zaczęły świecieć, a do pokoju wszedł Moore. Niechętnie na niego spojrzała następnie opuszczając głowę, gdy mężczyzna usiadł przed nią. Nastała chwila ciszy.

The Bad KidsOnde as histórias ganham vida. Descobre agora