15.

63 1 0
                                    

Kiedy po jakże wzruszającym spotkaniu dwóch braci nastał czas rozstania, najmłodszy syn dostał swój dysk, a Michael pożegnał się z rodzeństwem, ignorując, bardzo smutnego tym faktem (wyczujcie ten sarkazm) Williama.

Po dostaniu się do swojego domu zastał Noah'a w przedsionku.

<Noah>- długo cię nie było.

<Michael>- tak tak, wiem. Ty za to zachowujesz się jak żona po powrocie spóźnionego męża - powiedział, patrząc na czerwono-włosego chłopaka, którego postawa pokazywała zdenerwowanie.

Na ten komentarz niższy pokrył się rumieńcem, odwracając głowę. Drugi natomiast widząc tą reakcje rastanowil się nad tym, co powiedział, i sam pokrył się różem.

<M>- Erm... Ten, ja idę coś zjeść.

<E/N>- a-ale ty nie masz organów, Eggs.

<M>- no i kij! Język mam, więc czuje smak! A ostatnio kupiłem lizaki, um, chcesz jednego? - próbował zmienić temat.

<E/N>- t-tak, pewnie.

<M>- masz - dał mu lizaka i szybko opuścił pomieszczenie.

Przez resztę dnia chłopaki unikali siebie nawzajem, spędzając czas w swoich ulubionych miejscach: Michael w swojej pracowni, a Noah - na ławce w ogrodzie. Nieunikniona konfrontacja odbyła się w korytarzyku. Oboje, chcąc dostać się do swoich pokoi jak najszybciej, wpadli na siebie przypadkiem, przy czym klamka dostała od głowy Michaela, który tylko zaklął na ten jakże tragiczny wypadek, po czym szybko znikł w otchłani swojego ciemnego pokoju.

Ennard, po chwili, która zeszła mu na myśleniu, jakim cudem klamka dostała od Michaela, a nie na odwrót, wszedł również do swojego pokoju.
Tam chyba poszli spać. Ale wiecie, martwi, to nie wiadomo czy śpią, czy po prostu umarli:).

<><><><>

EkhEm... Krótkie, ale jest. Wstawiłam rozdział, żeby książka nie umarła ;-;

&#$_&: i tak już nie żyje...?

Cichaj! ;¬;

Przyjaciele? | MennardWhere stories live. Discover now