4

844 51 189
                                    

Idąc tak stwierdził, że znowu zapali. Wiedział, że to niszczy zdrowie. Lecz czy go to obchodzi? Nie, ani trochę. Włożył więc papierosa do ust, i podpalił go zapalniczką. Zaciągnął się używką, a chwilę później poczuł jak stres powoli opuszcza jego ciało. Chwilę później ktoś na niego wpadł. Papieros wypadł mu z dłoni, a sam się wywrócił, również jak i chłopak z deskorolką.

-Przepraszam, strasznie przepraszam.- szatyn o szarych oczach wstał i osterzapł się, po czym wyciągnął rękę do zaszokowanego Nicholas'a. Przyjął on dłoń i za pomocą chłopaka wstał.

-hej Karl.- powiedział.

-Skąd znasz moje imię?- zapytał zaciekawiony brunet. Nick zbliżył się do ucha wyższego.

-Tajemnica.- szepnął. Karl wstrzymał na chwilę oddech, a jego poloczki przybrały kolor różu.

-Powiesz mi jak ty masz na imię?- zapytał zarumieniony Karl.

-Nick Armstrong, we własnej osobie.- zielonooki przy mówieniu tego, ukłonił się. Karl zachichotał na zachowanie niższego.

-Czy mogę twój numer Nicholasie?- chłopakowi na to pytanie wymalował się największy uśmiech pod słońcem.

-Pewnie.- odpowiedział, gdy finalnie ogarnął co się stało. Chłopcy wymienili się numerami, a Nick uradowany, próbował nie zacząć skakać i piszczeć ze szczęścia.

-Chcesz się ze mną przejechać?- Teksańczyk nie wiedział co zrobić. Iść do domu i dostać mniejszy opierdol. Czy może iść z Karlem i dostać większy opieprz. Odpowiedź wydaję się prosta. Lecz Nick wolał spędzić ten czas z jego nowym kolegą.

-Chętnie.- powiedział w końcu.

-To chodź.- Nicholas stanął na dyskorloce i przytulił się do pleców wyższego. Po chwili Karl zaczął jechać.

-Nick, może opowiesz coś o sobie?- zaproponował Karl, jednak zielonooki nie chciał za dużo o sobie opowiadać.

-No wiesz, mam najlepszego kumpla Clay'a. Słabo się uczę. No i to tyle.- oznajmił po dłuższym namyśle co powiedzieć, żeby nie zdradzić za dużo.

-Co z rodzicami?- Nicholas'owi serce zaczęło szybciej bić, a na jego twarzy widniał czysty smutek. Karl po dłużej ciszy stwierdził, że nie powinien o to pytać.

-Może ja opowiem o swojej rodzinie.- Karl nie chciał na siłę wyciągać informacji z nastolatka. Jak będzie chciał, to mu powie.
-Moji rodzice nie żyją, odkąd miałem 10 lat. Zginęli w wypadku samochodowym. Ja wtedy byłem u wójostwa i tu zostałem. Oni przejeli nade mną opiekę. Mój kuzyn Jimmy jest zarąbisty! Jego rodzice również! Cieszę się, że tak to się skończyło. Lecz tęsknię za nimi.- Po poliku Karla spłynęła pojedyncza łza, którą od razu wytarł.

-przykro mi.- odparł niższy. Było mu przykro, że ten słodki i niewinny bruniecik musiał się tyle nacierpieć. Po chwili Karl się zatrzymał na moście.

-Po co tu jesteśmy?- zapytał Nicholas.

- Często przychodziłem tu z rodzicami. Lubię sobie tutaj posiedzieć i popatrzeć w gwiazdy. - uśmiechnął się chłopak.

-To słodkie.- skomentował Nicholas. Po chwili komórka teksańczyka zaczęła wibrować. Wyjął on telefon i gdy zobaczył nazwe "Matka", przeraził się.

-Wiesz Karl, miło było ale muszę wracać.- Chłopak mu przytaknął i podszedł do Nicholas'a, po czym go przytulił.

-Nie mogę doczekać się kolejnego spotkania Nickuś.- Żołądek zielonookiego wirował jak szalony, a jego twarz była bardziej czerwona niż nie jeden pomidor.

He is my home|Karlnap|Kde žijí příběhy. Začni objevovat