07 | Pożegnanie z Daisy

337 33 8
                                    

a/n: cześć! chyba się mnie nie spodziewaliście, co? jak tam u was? 

●●●

— Jakim idiotą trzeba być, żeby ukraść puste butle?

— Wystarczy być Johnem B.

Za to błyskotliwe podsumowanie oberwało mi się jakże pochmurnym jak na Outer Banks spojrzeniem Johna B. Z drugiej strony rozśmieszyłam JJ'a oraz Pope'a, którzy chórem parsknęli, więc ostatecznie czułam się zwycięzcą.

Hurra, brawo Sydney! Gdzie moje oklaski?

Właściwie to odkąd John B odebrał mnie i JJ'a z mola, nie odzywałam się za dużo. Siedziałam na zadku Płotki i zajmowałam malutko miejsca, przyciskając kolana do piersi i wpatrując się w zachodzące leniwie słońce. Woda pięknie mieniła się pomarańczowym i złotym kolorem. Wyglądała tak niewinnie. Aż mnie poczucie winy gryzło, że ledwie godzinę wcześniej uciekałam przed nią w ramiona JJ'a.

Natomiast na tą myśl wstyd napływał mi do policzków najszybszym nurtem, przez co wyglądałam jak przyjarany na grillu rak. Wtedy jeszcze bardziej chowałam się pod pachą.

— Ta jest w jednej czwartej pełna — westchnęła Kia, patrząc na manometr jednej z butli. Postukała palcem w jej sąsiadkę. — W tej jest niewiele więcej. Wystarczy dla dwóch osób.

— Idzie jak po maśle — skomentował JJ.

— Kto umie nurkować?

Przyglądałam się im wszystkim z wyczekiwaniem i z rosnącym coraz bardziej rozbawieniem. Zmówili się na zbiorowe milczenie: John B bawił się swoim paluchem u nogi, JJ rozmawiał z chmurą, a Pope obracał kierownicą, jak jakiś rajdowiec, który pierwszy raz wsiadł za kółko, a kazali mu pokazać swoje umiejętności. Cała trójka miała miny jak ten jeden uczniak, który całą noc pykał w gierki, przez co gówno umiał na odpytywanie pod tablicą. A gdy Kia uniosła brew, cała trójka się pod tą tablicą posrała.

— Żaden? Na serio? — brunetka była równie załamana co ja rozbawiona. — I wy śmiecie się nazywać surferami, tępaki?

— To sport Grubych Ryb — obronił siebie i kolegów Pope. — Czytałem o tym — napomknął jeszcze. Dłużej już nie wytrzymałam i zdrowo się zaśmiałam.

— Ale z was totalne leszcze — oświadczyłam. Wreszcie po kilkudziesięciu minutach wstałam i wyprostowałam nogi, przez co kilka kości zaklekotało mi jak łamiące się ości ryby. Oparłam dłonie o biodra. — Co w tym trudnego? Smrody na plaży z rękawkami w dinusie potrafią nurkować.

— Bo dzięki tym dinusiom nie idą na dno.

— Pakujesz ten dynks do ust i oddychasz — wykalkulował JJ. — Łatwizna.

Uniosłam z niedowierzeniem brew. Matka to go musiała wyprać w pralce zamiast kapci.

— Jeśli za szybko wypłyniesz, dostajesz choroby dekompresyjnej — obudził go Pope.

— To coś jakby... — blondyn zaczął się wypinać i tulić policzek do rury, jednocześnie posyłając mi równoznaczne spojrzenie. Bez ani jednej emocji na twarzy pokazałam mu faka.

— Możesz umrzeć.

Nagle rozbawienie na twarzy JJ'a prysło. Niezgrabnie się wyprostował, mamrocząc cichą zgodę. On przygasł, a ja dziwnie ożyłam na duchu, bo ktoś utarł mu nosa.

— Ja zanurkuję — zgłosił się John B.

Jak na dźwięk klaksonu cała załoga odżyła.

— Nie ma sprawy, nie będę ci tego zabierał.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Oct 08, 2022 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Rybki z Ferajny • JJ Maybank OBX [wolno pisane]Where stories live. Discover now