06 | Plan JJ'a

423 38 32
                                    

Oh, było mi tak przyjemnie. Zewsząd otulało mnie przyjemne ciepełko, a posłanie było tak mięciutkie, że czułam się jak na chmurce. Wreszcie ktoś był na tyle mądry, aby zasłonić żaluzje i przeszkodzić złośliwemu słońcu świecić mi po ryju, nim zdążyłabym otworzyć oczy. Mogłam więc spać i spać, długo spać, kochałam spać, spaaaać...

Aż nagle ktoś zaczął mi psikać czymś mokrym prosto w twarz.

W sekundę poderwałam się do siadu, a że byłam zaplątana w kołdrę niczym ryba w siatkę, po kolejnej sekundzie wylądowałam na podłodze. Już drugi raz w tym tygodniu! Moje kolano zapłakało znajomym bólem, który raptem przypomniał mi wszystkie wywrotki na rowerze za dzieciaka. Przeklęłam, będąc otulona w różową kołdrę w kucyki. Kurwiący naleśnik!

Burcząc, spojrzałam z dołu na uśmiechniętą Kiarę. Dalej celowała we mnie z plastikowego pistoletu na wodę, ostrzegając, że wciąż byłam pod ostrzałem.

— Wsadził ci kiedyś tą pukawkę w dupę? — fuknęłam i dałam jej do zrozumienia, że mogłam być pierwsza. — Jak kliknę, to ci woda z glutami nosem poleci.

Kiara jedynie przewróciła oczami. Opuściła spluwę i rzuciła ją na łóżko, na co odetchnęłam z ulgą, po czym ominęła moje zaplątane w kołdrę nogi i podeszła do toaletki. Kiedy ona zakładała swoje bransoletki oraz rzemyki, ja wymacałam telefon na szafce nocnej. Epicka jasność ekranu od razu zaatakowała moje oczy. Lub była to ta nieludzka godzina. Bądź co bądź, oślepiło mnie.

— Stara, wiesz która jest godzina? — jęknęłam, wdrapawszy się na łóżko.

— Ubieraj się — zarządziła mądralińska, zamiast mi kulturalnie odpowiedzieć. — Chłopcy na nas już czekają. Musimy pogadać.

Wtem ślina zaschła mi w ustach. Choć po trybie śpiocha nie zostało we mnie nic, ja nie pragnęłam niczego innego, jak zakopać się w tym łóżku i nie musieć nikogo oglądać. A szczególnie ich. Paczki wścibskich dzieciaków, którzy wkraczali na niebezpieczne wody mojej duszy. Tam, gdzie na dnie skrywałam najmroczniejsze tajemnice.

Na myśl o Scooterze, jego zimnym trupie oraz zatoniętej Daisy oblała mnie fala niechcianych wspomnień oraz chłodny dreszcz.

Czas wyjaśnić, co ty masz z tym wszystkim wspólnego.

Byłam gotowa spłukać łeb i wszystkie myśli w kiblu, aby więcej nie słyszeć tego poważnego głosu JJ nawet tam, gdzie go nie było.

Przerażała mnie wizja ich spotkania, która wisiała nade mną jak kowadło na żyłce od wędki. Stres ciumkał mój żołądek w zębach jak landrynkę. A pomimo tego zwlekłam się z łóżka i zamknęłam w kibelku, bo wiedziałam, że nie miałam najmniejszych szans z Kiarą Carrerą. Ona była rekinem tygrysim, a ja błazenkiem trzęsi-dupą.

Starałam się nie ociągać, ale jednocześnie pastę do zębów odkręcałam dwa razy dłużej. Kręciłam w złą stronę. Ale to dlatego, że byłam kłębkiem nerwów! Nie byłam głupia. Byłam obsrana.

Gdy wyszłam z łazienki, Kiara w pełni gotowa przeglądała telefon na łóżku. Słysząc skrzyp drzwi, skoczyła na nogi jak na sprężynki i podeszła do drzwi. Zdążyła jedynie złapać klamkę obklejoną małymi muszelkami, kiedy spojrzała na mnie z poważną miną.

— Nie mów moim rodzicom, że widzimy się z chłopakami — poprosiła ze smutnym błyskiem w oku. — Jeśli będą pytać, powiedz, że idziemy na plażę. Poopalać się czy ratować meduzy, cokolwiek.

W tamtej chwili nabrałam wielkiej ochoty, aby ją przytulić. Tak samo mocno, jak ona zrobiła to ze mną po spotkaniu z moją matką. Bo rodzice Kiary myśleli tak samo płytko. Nie chcieli, aby ich córka kręciła się w okolicy Nory oraz jej mieszkańców, którzy nie byli na jej poziomie. A szczególnie od pewnego tria gagatków, bo jeden był czarny, drugi miał wariata za ojca, a trzeci kręcił bączki na motorze, ale pewnie dość często je też puszczał z pośladów. I choć jej ojciec sam był kiedyś Płotką, wpływ Ósemki zrobiło mu pomyje z mózgu. Tłumaczył, że chciał zapewnić córce lepsze życie. Uchronić od mułu, w którym on się wychował.

Rybki z Ferajny • JJ Maybank OBX [wolno pisane]Where stories live. Discover now