2 A ty od kiedy zrobiłaś się taka święta?

36 2 0
                                    

Reszta weekendu przebiegła spokojnie, bez mamy nawołującej do zawarcia pokoju z Blakiem oraz z Gwen, opowiadającej w pikantnych wiadomościach o upojnych chwilach z Jedem. Osobiście gada nie lubiłam. Wydawał mi się równie niegodny zaufania, co każdy inny futbolista z tej przeklętej drużyny. Nie żebym wierzyła w stereotypy, że każdy z nich to łamacz serc i zwierzę w łóżku, ale ci chłopcy spędzali ze sobą dużo czasu, a testosteron podbijał ich ego w kosmos. Z niektórymi z nich nie można już było normalnie porozmawiać.

Poniedziałek zapowiadał się, jak każdy inny. Rano przyjechałam po Gwen i razem pognałyśmy na lekcje. Nie cieszyłam się na ten dzień. Nic a nic. W weekend rozmyślałam, jak rozegrać sytuację z Blakiem, aby bez większych trudności wygryźć Bellę. W końcu znałam jego słabości i przede wszystkim wiedziałam, co doprowadza go do szaleństwa.

Tylko na mojej drodze pojawił się jeden mały problem. Taki malutki. Tak naprawdę ani ja ani Bella nie ustaliłyśmy konkretnego celu naszego zakładu. No bo co, założyłyśmy się o Blake'a, ale żadna z nas nie określiła, na czym zakład się kończy.

Bez żadnej przyjemności rozglądałam się za nią po szkolnych korytarzach na każdej przerwie, aby dopiąć szczegóły naszego zakładu.

-Kogo tak szukasz? -spytała Gwen.

-Belli. Muszę ustalić z nią konkrety naszej umowy. No bo wątpię, że chodzi jej tylko o pocałunek.

W końcu u Blake'a nie ma z tym problemu. Ustaw się tylko potulnie w kolejce, a na pewno przyjdzie twoja kolej. I ja naprawdę nie rozumiem, z czego te dziewczyny tak się cieszą. Z tego, że są tylko kolejną na liście w jego głowie? Bo tak, myślę, że Blake ma taką listę. I to nie jedną.

Pocałowane.

Zaliczone.

Zranione.

Mogłabym tak wymieniać i wymieniać.

Ale z drugiej strony jestem też w stanie je zrozumieć. Te jego malinowe, pełne.... NIE VERONICA OPANUJ SIĘ!

-Halo ziemia do V! - moja przyjaciółka trąciła mnie w ramię, wyrywając mnie tym z transu.- Myślałam, że w tym zakładach chodzi o przespanie się z wyznaczonym, szkolnym mięśniakiem.

-Tak, pewnie w większości tak. -zaśmiałam się.- Ale to Blake. U niego to żadne wyzwanie, żeby poszedł z laską do łóżka. Najchętniej wziąłby każdą jedną. Dlatego muszę się upewnić.

-O czym dyskutujemy? -nagle jak spod ziemi wyrósł Jed, obejmując Gwen w talii i dając całusa w skroń.- Cześć skarbie.

-Ver...- zaczęła Gwen.

-O niczym. Nudne, babskie sprawy.- przerwałam dziewczynie, bo czasem nie pomyśli tylko od razu mówi, co jej ślina na język przyniesie.

Zza jego ramienia zauważyłam Bellę idąca z gracją srającej żyrafy koło Blake'a. Jej cycki podskakiwały, jakby zaraz miały zrobić skok za burtę jej koszulki z różowego poliestru, a on obejmował ją ramieniem, tak, że jego dłoń była co jakiś czas dotykana przez jej biust. Zacisnęłam zęby.

Mała szuja. Prawda jest taka, że dziewczyna była ładna, trzeba było jej przyznać. Miała atrakcyjne ciało i jak się postarała to nawet umiała powiedzieć coś mądrego. Problemem był charakter. Była powszechnie znana ze skłócania ze sobą ludzi i układania intryg, które psuły przyjaźnie i związki.

Patrzyłam jak patrzy się w górę na mojego byłego maślanym wzrokiem, chwytając jego dłoń zwisająca z jej ramienia... a on się uśmiechnął!

-V! - wyrwała mnie z zamyślenia Gwen- Laska! Gapisz się na nich jak wściekły rosomak. Idź ją wreszcie zjedz, a nie robisz podchody.

Jutro będziemy szczęśliwsiWhere stories live. Discover now