1 Ja się z tobą założę.

39 2 1
                                    

Rok później...

Veronica

Siedziałam bez ruchu przed lustrem w moim pokoju. Był pierwszy dzień szkoły, a ja byłam w totalnej panice. Obudziłam się 2 godziny przed budzikiem i od pół godziny byłam już gotowa.

Miniony rok szkolny był ostatnim dla mojej szkoły. Okazała się za mała, by być opłacalna i uczniowie zostali przekierowani do innych placówek. A ja miałam być tam, gdzie chodził on.

Przez pół roku od zerwania byłam w rozsypce. Nie potrafiłam normalnie się bawić, gadać z ludźmi, flirtować z chłopakami. Wszystko co robiłam, kojarzyło mi się z nim. Lub z nami. I chociaż za rękę trzymała mnie Gwen, a rodzice pomagali mi jak tylko mogli, to do pewnego stwierdzenia musiałam dojść sama. Blake nie był dobrym chłopakiem. Nasz związek nie był dobry. Ostatnie miesiące naszego związku to były ciągłe kłótnie, awantury i sceny zazdrości. Nie umieliśmy momentami już nawet normalnie rozmawiać.

-Gotowa? -w drzwiach pokoju stanęła mama, opierając się o framugę.

-Totalnie nie -westchnęłam, wiążąc włosy w wysokiego kucyka.- Nie wierzę, że przydzielili mnie akurat do jego szkoły.

-Córeczko, minął już ponad rok od waszego rozstania. Powinnaś iść naprzód -stanęła koło mnie i położyła mi dłonie na ramionach. Spojrzałyśmy się na siebie w lustrze, a ona uśmiechnęła się lekko.- Wiem, że ostatni rok dał ci w kość, ale jesteś już duża. Pora załatwiać rzeczy, jak dojrzali ludzie.

-Wiem mamo.

Po chwili wyszłyśmy razem z pokoju, lecz najpierw wzięłam torbę z rzeczami. Obiecałam Gwen, że pójdę z nią na kwalifikacje do cheerleaderek. Zeszłam z mamą po schodach i zobaczyłam tatę siedzącego przy stole w jadalni, a dookoła niego mnóstwo papierów. Spojrzał na mnie i uśmiechnął się.

-Będzie dobrze córeczko. Potrzebujesz jakiś pieniędzy? -spytał, sięgając do kieszeni.

-Nie, mam jeszcze -cmoknęłam oboje rodziców w policzki i poszłam na podjazd, żeby wsiąść w samochód i zajechać po Gwen.

Spojrzałam na siebie w lusterku, gdy zapalałam silnik. Wiedziałam, że nie powinnam była się tak starać, jak starałam się tego dnia. Założyłam na siebie najładniejszy outfit, jaki mogłam wymyślić. Malowałam się dobre 45 minut. I dla kogo to? Czy było warto?

Wybrałam przez Siri numer Gwen. Odebrała prawie od razu.

-No hej, gdzie jesteś?- usłyszałam jej przytłumiony głos. Jadła coś, a znając ją dopiero usiadła do śniadania. Zerknęłam na zegarek, wrzucając kierunkowskaz w lewo.

- Wyjeżdżam właśnie. Będę za jakieś 8 minut maks.

-Okay, nie spiesz się, mama robi naleśniki. Chcesz jednego na drogę?

-Okay, ale suchego, nie mogę się dzisiaj poplamić- zakończyłam rozmowę czerwonym przyciskiem na kierownicy.

Dojechałam pod jej klasyczny, pomalowany na beżowo dom jednorodzinny i wysiadłam z auta. Zadzwoniłam dzwonkiem, a chwilę później kobieta o rudawych włosach po 40stce otworzyła mi drzwi z uśmiechem.

-V, jak dobrze cię widzieć! -kobieta wzięła mnie w ramiona.- Gwen już wychodzi.

-Super, wolałabym nie spóźnić się pierwszego dnia.

-Oczywiście kochanie. GWEN CHODŹ JUŻ!

Po chwili przyjaciółka stanęła w przedpokoju, założyła szybko buty i wyszła ze mną przed dom, podając mi naleśnika.

Jutro będziemy szczęśliwsiWo Geschichten leben. Entdecke jetzt