6. Moja trucizna

10.3K 274 106
                                    


***

Kolejna wiadomość od Nathana, którą zaczął pisać zanim opuściłam restauracje doszła do mnie dopiero gdy siedziałam w samochodzie Harrego.

Chwyciłam za telefon i jasny ekran rozjaśnił moją twarz, zwracając na siebie uwagę mężczyzny, zajmującego miejsce kierowcy.

— Z kim tyle piszesz? — zapytał, nie spuszczając wzroku z jezdni.

Poczułam się dziwnie, gdy mężczyzna, którego znam parę dni wypytuje mnie o takie nieistotne szczegóły. Zważając na to, że podczas kolacji nie umiał nawet zainicjować ze mną normalnej konwersacji.

— Z... przyjaciółką — skłamałam.

Chwila. A dlaczego skłamałam?

Harry pokiwał głową, a ja wróciłam do odczytania niedługiej wiadomości od Nathana.

Nathan: Nie. Dwie godziny dłużej spania, ale dwie godziny dłużej posiedzisz w mojej truciźnie. Do zobaczenia Mitchell. :)

Nie wiedząc kiedy, przyłapałam się w bocznym lusterku samochodu, na tym, że uśmiecham się do telefonu. Chwile później uświadomiłam sobie z kim pisałam i jaka była moja reakcja. Motyle w brzuchu dały o sobie znać, a korzenny zapach Harrego mdlił mnie od początku drogi.

Prosiłam wyimaginowanych Bogów, byśmy już dojechali pod moją nieszczęsną kamienicę. Byłam pewna, że pierwsze co zrobię gdy wejdę do mieszkania to zwymiotuje prosto do muszli klozetowej.

Harry, okrężną drogą dotarł wreszcie pod moją kamienicę, a ja jak poparzona wybiegłam z jego samochodu.

— Zaraz zwymiotuje! Do zobaczenia! — wrzasnęłam na odchodne, omal nie potykając się na jednym ze schodków przed kamienicą.

Nie obejrzałam się w tył i wiedziałam, że lepiej dla mnie jak nie widzę twarzy Harrego, który już jutro mógł zapewne zwyzywać mnie od najgorszych, podczas gdy znowu rozwali mi się ekspres.

Do mieszkania wbiegłam omal nie wyrywając klamki przy otwieraniu drzwi. Gdy tylko przekroczyłam próg mieszkania, padłam opierając się plecami o ciemne drzwi wejściowe.

— Matko, co się stało? — wypadła z kuchni zaciekawiona Megan z białym ręcznikiem w ręku.

Nienawidziłam gdy była w moim i Lucy mieszkaniu i jeszcze zabierała się za sprzątanie tutaj. Strasznie denerwowało mnie, że ktoś sprząta moje obowiązki. Ale teraz nie miałam siły, by ją za to zwyzywać.

Przetarłam swoje czoło i spojrzałam spod byka na rudowłosą kobietę, której twarz z dołu zakrywał ogromny ciążowy brzuch.

— Wybijaj mi randki z głowy — wysapałam.

Megan pokiwała bezsilnie głową i podała mi rękę, podnosząc mnie z szarych paneli, którymi wyłożona była cała reszta mieszkania.

— Aż tak źle? — drążyła, gdy opadłam bezsilnie na kanapę w salonie.

Machnęłam ręką w stronę kobiety.

— To była istna porażka — oznajmiłam.

***

The Lawyer #1Where stories live. Discover now