4

25 1 23
                                    

Tim Drake pov:
Mieszkanie Konnor'a Kent
06 Lipiec - Godz 05:40

Wzrok miałem zawieszony na kubku z gorącą kawą i małymi piankami, postawionym na białym stole. Miałem wątpliwości czy ją pić, choć sam o nią poprosiłem. Nie raz dodawali mi leki usypiające do kawy gdy zaczynały mi się halucynacje i może stąd ta niepewność, gdyż mimo wszystko wiem, że Kon nie zrobił by mi czegoś takiego, a jednak niechęć się pojawiała.

- Nikt mi nie wierzy. - Zacząłem mamrotać pod nosem stopniowo podnosząc glos. - Nawet jedna osoba, rozumiem, że są sceptyczni bo nie spałem kilka dni, ale to nie pierwszy raz. Wiem ile mogę znieść. Wiem, jak odróżnić halucynacje od jawy, to nie była halucynacja, naprawdę.

Mówiłem pewnie, jak nigdy, ale nie usłyszawszy żadnej odpowiedzi, podniosłem wzrok znad kawy dostrzegając puste miejsce na przeciwko siebie. Gdzie jest mój prywatny kosmita ?
Spojrzałem w stronę kuchni dostrzegając go jeszcze przy maszynie do kawy, która dopiero kończyła wypełniać drugi kubek. Opierał się dłońmi o blat ubrany jedynie w szary dres i koszulkę sprawiał wrażenie zmęczonego, nie dziwię się, parę godzin temu wrócił z misji, pewnie chciał odpocząć, a ja dosłownie wyciągnąłem go z łóżka, ale sam jest sobie winny, mógł się domyśleć, że takie coś się kiedyś stanie, zanim dawał mi dorobione klucze do swojego mieszkania.
Mimowolny mały uśmiech pojawił się na moich ustach z tą myślą, może to dziwne, ale miło mi było gdy to oferował, to trochę tak jakbyśmy mieszkali razem z tym że osobno...ale jednak. Dzięki jego decyzji przynajmniej mam gdzie uciekać kiedy muszę odpocząć od Damiana czy Jason'az lub po prostu potrzebuje pomyśleć. Z tego małego rozmyślenia otrząsnął mnie jego głos gdy usiadł w końcu na przeciwko mnie.

- Słyszałem co mówiłeś. - Postawił między nami talerzyk z ciastkami, może nie wyrób Alfreda, ale naszej ulubionej piekarni, która też miała pyszne wypieki.- Wiem, że mam dobry słucha, ale mogłeś chociaż poczekać aż siądę.

- Wybacz, po prostu..irytuje mnie to. To tak jakby w ogóle mi nie ufali. - Z chęcią i lekkim skinięciem głowy w podziękowaniu, złapałem za jedno ciastko maczając je w kawie. - Nie dziwię im się, wiem, że to co mówię jest niedorzeczne, ale..

- To boli ?

- Tak. Tak, nawet bardzo. A to naprawdę nie tak, że coś sobie ubzdurałem. Gdybym tylko miał dowody..

- Nie wróciłeś na miejsce zbrodni ?

- Chciałem, ale na razie kręci się tam za dużo dziennikarzy, gdyby któryś mnie zobaczył miałbym przerąbane.. Na razie wyleje swoją frustrację tutaj i naładuje baterie przy okazji.- Uniosłem kubek do ust i mimo wcześniejszych wątpliwości upiłem duży łyk.

- Miło wiedzieć, że działam na ciebie jak antystresant. - Uśmiechnął się smirkiem w pół żarcie, szybko jednak zmieniając temat.- To był jubiler, prawda ? Takie miejsca mają też sporo kamer, nie sprawdzałeś ich ?

- Jasne, że tak. To było pierwsze co zrobiłem, ale były wyłączone..z resztą była tylko jedna, zupełnie jakby właściciel prosił się żeby zostać okradzionym. - Przewróciłem lekko oczami. Nie była to pierwsza tego typu sytuacja by wymusić odszkodowanie, więc bardziej niż zdziwienie wzbudzało to moja irytację.- Próbowałem coś z tym zrobić, ale nie da się odzyskać obrazu, który nawet nie został nagrany. Z kamery nie mam żadnych dowodów..ale mogę mieć inne. Na pewno będzie tam jakiś odcisk buta czy coś. Muszę się tylko dostać do środka.

- Nie sądzę żeby to był dobry pomysł. - Przyznał, na co podniosłem pytająco brew. - Z resztą policja zabezpieczyła teren. Nie przepuszczą cię

- No, nie. Nie mnie jako mnie, ale Red Robina już tak, gdy rozejdą się dziennikarze.

- Tim, będziesz miał przez to kłopoty.

MorfeuszWhere stories live. Discover now