Rozdział 6. Prawdą podzieliliśmy się w bibliotece

1K 56 37
                                    


Mój poranek nie należał do najlepszych. Zaspałam, więc wszystko robiłam w pośpiechu. W dodatku wylałam kawę na blat w kuchni, przez co straciłam kolejne minuty na sprzątanie całego bałaganu. Po niedzieli spędzonej na męczącym rozmyślaniu i odtwarzaniu wydarzeń z soboty, poniedziałek wcale nie zapowiadał się lepiej. Byłam ledwo żywa po spędzeniu połowy nocy nad różnymi artykułami i lokalnymi wiadomościami. Nie potrafiłam odpuścić, a odtwarzające się w mojej głowie słowa Luke'a, wcale mnie nie zniechęcały.

Na szczęście akurat dziś mama musiała podjechać do paru klientów i zaczynała pracę później. Postanowiła podwieźć mnie do szkoły i oszczędziła mi dzięki temu kilkunastu minut spóźnienia. Wciąż miałam szansę zdążyć. 

Gdy dotarłyśmy na miejsce, pożegnałam się z mamą i niemalże pobiegłam w stronę budynku, ponieważ było już po dzwonku. Normalnie bym się nie śpieszyła, ale Sky opowiadała mi wiele o nauczycielu angielskiego. Czego najbardziej nienawidził i za co zawsze karał? Oczywiście, że za spóźnianie się. 

Wchodząc do budynku, potknęłam się, od razu chwytając się jakiegoś silnego ramienia, które powstrzymywało mnie przed zaliczeniem gleby i awansowaniem do tematu szkolnych plotek.

Podniosłam głowę, a moje oczy napotkały spojrzenie ładnych, jasnych i należących do nikogo innego, jak do Drake'a. Chłopak pomógł mi się wyprostować i przywitał mnie szarmanckim uśmiechem. Poprawiłam spadającą z ramienia torbę i koszulkę, czując na sobie jego wzrok.

– Cóż, muszę przyznać, że dawno tak bardzo nie ucieszyłem się z powodu możliwego upadku. – Zaśmiał się, przerzucając trzymaną dotychczas bluzę przez ramię. – Cześć, Effie.

– Drake – odpowiedziałam, kiwając głową, bo nie za bardzo wiedziałam, co innego mam zrobić.

– Będziesz na sobotnim meczu? – upewnił się, wpatrując się we mnie z nadzieją.

Od imprezy Masona rozmawialiśmy jeszcze dwa razy w szkole. Nie nazwałabym to może pogawędką, bo mówił głównie on, a ja stałam jak onieśmielona jego urokiem kretynka. Cóż, teraz było dokładnie tak samo.

– Postaram się – odparłam, uśmiechając się nieśmiało. – Skylar nie za bardzo lubi tego typu imprezy, ale może ją namówię.

– Trzymam kciuki. Fajnie byłoby się zobaczyć i może po meczu coś zjeść?

Zamrugałam, próbując przetworzyć, czy właśnie Drake zaprosił mnie na... No właśnie. Na co?

– Woah, nie zareagowałaś zbyt dobrze. – Zaśmiał się, zapewne widząc szok, który przejął kontrolę nad moim ciałem. Również się trochę speszył, ponieważ podrapał się nerwowo po głowie i westchnął, chwilę się nad czymś zastanawiając. Akurat kiedy sobie uświadomiłam, że jestem mocno spóźniona, dodał: – Może nie myśl o tym jako o randce? Dwójka znajomych ze szkoły idzie zjeść pizzę po wygranym meczu.

– Wygranym? – Uniosłam brwi, ze zdumieniem odkrywając, jak pewny siebie był chłopak. Jakoś mi to do niego nie pasowało.

– U siebie zawsze wygrywamy – wytłumaczył z uśmiechem. – To co?

– Dobra, jeszcze o tym pogadamy, ale pomysł nie jest zły. – Wycofałam się, wskazując ręką na schody. – Muszę biec na angielski.

– Mefflet?

– Tak.

Otworzył szeroko oczy i machnął ręką, pośpieszając mnie.

– Cholera, nie zatrzymywałbym cię, gdybym wiedział. Powodzenia.

DREADFUL (JUŻ W KSIĘGARNIACH)Where stories live. Discover now