Rozdział 4. Sprawa Ricka Collinsa

1K 57 24
                                    


– Dobra, Effie, ale zacznij od początku. Lucas Tate ci groził?

Westchnęłam, zerkając na dziewczynę. Liliowe włosy Skylar poruszyły się, gdy spojrzała na mnie i wróciła do patrzenia na drogę. Pilnowała się przy prowadzeniu i musiałam przyznać, że była w tym znacznie lepsza niż ja. Za kierownicą zachowywała się jak kierowca z czterdziestoletnim doświadczeniem.

Byłam zadowolona, że poznałam kogoś z prawkiem, bo mój wypad samochodem do szkoły był niestety jednorazową przygodą, odkąd mama rozpoczęła pierwszy tydzień oficjalnej pracy w tym mieście. Dzisiejszy poniedziałkowy poranek miałam więc spędzić w autobusie, ale na całe szczęście Skylar, która mieszkała kilka ulic dalej, zaproponowała mi podwózkę.

– Nie mam pojęcia, cała sytuacja była co najmniej dziwna... Czy on kiedykolwiek, no wiesz... Znęcał się nad kimś w szkole?

Skylar przez chwilę milczała, najwyraźniej zastanawiając nad moim pytaniem.

– Nie – odpowiedziała z przekonaniem. – Raczej jest outsiderem, jak już ci opowiadałam, trzyma się swojej grupki przyjaciół. Uczestniczą w tych wszystkich nielegalnych wyścigach, ale w szkole raczej nie robią wokół tego wielkiego szumu.

– W takim razie po co ostrzegałaś mnie przed tym złodziejem długopisów?

Skylar zmierzyła mnie wzrokiem, najwyraźniej nie podzielając mojego rozbawienia.

– Bo nie żartowałam. To nie są ludzie, z którymi powinnaś się trzymać, a jego nagła zmiana zachowania i zainteresowanie się tobą nie wróży nic dobrego. Jeśli nadarzy się okazja, przeproś go, pewnie i tak robi to dla własnej satysfakcji, więc nie będziesz musiała się przejmować głupimi plotkami.

– Wcale się nimi nie przejmuję.

Znalazła miejsce na szkolnym parkingu i zatrzymała samochód. Oparła się o kierownicę i spojrzała na mnie, przez chwilę po prostu się nie odzywając. Liczyłam piegi na jej nosie, gdy próbowała wszystko podsumować:

– Czyli postanowiłaś nierozsądnie wyjść na taras, zostawiając mnie samą z laskami z kółka, a on na ciebie najwyraźniej czekał?

– Zerowałaś chyba czwartego drinka, nie chciałam ci przeszkadzać – przerwałam jej, przez co kolejny raz zgromiła mnie wzrokiem.

– Dodajmy, że włamał się do pokoju dyrektorki, aby zdobyć informacje na twój temat, creepy. A zrobił to wszystko, bo oczekiwał twoich przeprosin, a ty nie odpuściłaś? I przez cały weekend nie pisnęłaś mi o tym ani słowa? – dodała z wyraźnym wyrzutem. – Mogłaś wysłać głupią wiadomość! Musiałam czekać do poniedziałku?

– Kiedy odwoziłam cię z Jakiem, śpiewałaś Party in the USA, bo byłaś pewna, że to się spodoba mojemu bratu, więc nie nadawałaś się do rozmów. Za to w niedziele płakałaś z powodu kaca – powiedziałam, odpinając pasy. – I czy przypadkiem rodzice nie zabrali cię do dziadków? Nie chciałam rozmawiać o tym przez telefon.

– Też mi coś – mruknęła, wysiadając.

Dzień jak zwykle był ciepły, a słońce już od rana dawało o sobie znać. Uczniowie zajmowali ławki tuż przed szkołą lub opierali się o auta, ciesząc się ostatnimi chwilami przed męczącymi zajęciami.

– Chciałaś mi powiedzieć coś jeszcze?

– Właściwie, to tak – przytaknęłam. – Chodzi o to, że...

Nieopodal wejścia do budynku zauważyłam wysokiego blondyna. Przestałam mówić, zatrzymując na nim wzrok. Pomimo okularów, które zakrywały mu oczy, wiedziałam, że on także patrzy na mnie, a przynajmniej takie miałam wrażenie.

DREADFUL (JUŻ W KSIĘGARNIACH)Where stories live. Discover now