2. Mafijne gacie, cztery serie deski - byleby tylko nie do mamusi!

168 25 244
                                    

Czarnowłosy stał przed drzwiami domu Kenmy Kozume. Dzwonił dzwonkiem już po raz ósmy, ale pomimo świecącego się w oknie światła, można było się poczuć, że w środku nikogo nie ma.

Żałował, że nie wziął ze sobą Koutarou — on na pewno wymyśliłby sposób, żeby dostać się do środka. Keiji kazał mu jednak zostać w domu, gdyż ten jutro rano umówił się na bieganie z kolegami z drużyny.

Dobra, zadzwoni jeszcze raz, później najwyżej będzie kombinował dalej.

Już przykładał palec do przycisku. Już miał go kliknąć i...

— Akaashi - kun?

W progu stał Hinata. Oczy miał tak zamglone i zaszklone jednocześnie, jakby ktoś wyssał z niego życie, a na koniec urwał mu nogę.

— Co ci się stało? Jest Kenma?

Przyjechał od razu, gdy usłyszał w wiadomościach sportowych, że Kuroo chce nawiązać współpracę z chłopakiem. Musiał przyznać, że Tetsurou wybrał sobie niesamowicie głupi sposób odnawiania kontaktów z innymi ludźmi.

Ta dwójka nie rozmawiała już od dobrych dwóch lat. Owszem, mijali się czasem na meczach lub imprezach, ale wówczas kiwali do siebie głową, lub unikali skrzyżowania spojrzeń. Wszystko zaczęło się psuć po wyjeździe Tetsurou na studia. Potem Kozume ignorował jego wiadomości, gdy dowiedział się, że czarnowłosy sobie kogoś znalazł. Tamten też z czasem przestał pisać.

I ich legendarne duo po prostu zniknęło. Rozpadło się. I wcale nie zapowiadało się, żeby ich relacja powróciła do poprzednich, albo chociaż podobnych stosunków. Ale grunt, że Kuroo się starał.

— Ja... — Chlipnął. — Akaashi - kuun! — zawył, ciągnąc starszego za rękaw.

Co tu się, do cholery, dzieje?

Okularnik wszedł do domu, zamknął drzwi i ruszył w stronę salonu, ciągnąc za sobą przyczepionego do jego ręki rudzielca.

— Kenma, uspokój się — powiedział na przywitanie, gdy zobaczył chodzącego z laptopem w tę i we w tę, pijanego blondyna.

— Co ty tutaj robisz? Widziałeś wiadomości? Muszę zadzwonić do... Do wszystkich! Ja nie mam niczego, mamy chwilowy zastój w firmie, a on mi wyskakuje z jakąś współpracą! Co za bezmyślny... Co za bezmyślny matoł!

Keiji wyrwał rękę z uścisku Shouyou i podszedł bliżej przyjaciela.

— Słuchaj, jutro jest niedziela. Jutro na pewno nie zadzwoni do ciebie nikt ze Stowarzyszenia, żebyś podejmował współprac. Prześpij się i jutro będziesz mieć cały dzień na ogarnięcie tego. Na poniedziałek będziesz już przygotowany.

Kozume obdarzył go wątpliwym spojrzeniem.

— Tak myślisz?

— Jestem pewien.

Chłopak westchnął i zamknął laptopa, po czym ruszył gdzieś w głąb domu, zostawiając dwójkę samą w ciszy.

— A tobie? Co jest? — Uniósł brew Keiji, gdy Hinata pociągnął nosem.

Brązowooki złapał się za głowę.

— Bo ja w tych wiadomościach... Oni mówili o Kageyamie, nie?

— Mówiłeś, że się wyleczyłeś.

— Bo się wyleczyłem! Ale... Tak mnie zirytowali w tych wiadomościach...

I postanowił opowiedzieć mu całą historię.

Akaashi westchnął ciężko.

No tak. Wyleczył się.

Kolor Moich Oczu.Where stories live. Discover now