1. Ślubna gorączka i amerykańskie nastolatki

241 25 241
                                    

— Było się pokazać wcześniej! Ja się tak nie mogłem doczekać!

Hitoka skrzywiła się.

— Nie chcieliśmy przedstawiać się rodzicom, gdy jeszcze sami dobrze się nie znaliśmy — wyjaśniła. — A potem wyjechałeś na tak długo i...

— Nie było okazji — dokończył Chikara, szczerząc się do mężczyzny.

Ciemnowłosy roześmiał się głośno, po czym momentalnie spoważniał.

— No to po takim okresie czasu, to powinniście być co najmniej zaręczeni.

— Bez zmartwień. — Blondynka uniosła dłoń, na której pobłyskiwał pierścionek, do góry. — Jesteśmy.

Mężczyzna rozpromienił się.

— Uuuu! Trzeba się napić! — zawołał, po czym zmierzył Ennoshitę nieufnym spojrzeniem. — O ile ty w ogóle pijesz alkohol... — mruknął i zniknął za ścianą.

Chłopak myślał, że wyjdzie z siebie. Rodzice jego narzeczonej go chyba nienawidzili.

— Twoja mama myśli, że cię demoralizuję, a twój tata chciałby, żebym cię demoralizował — powiedział osłupiały tą sytuacją brunet. — Chyba dostanę rozdwojenia jaźni.

— A mi pasuje tak, jak jest teraz, więc nawet się nimi nie przejmuj. — Pogładziła jego policzek, nim przez próg zdążył wrócić jej ojciec.

Yamashiro Seiichi mieszkał sam, na obrzeżach Sendai. Jego niewielkie mieszkanie wyglądało, jakby ktoś zatrzymał się w czasie, w latach siedemdziesiątych (ale w Stanach, nie w Japonii). Hitoka zastanawiała się, czy jej ojciec na pewno nie był hipisem. W ogóle nie zdziwiłaby się, gdyby zamiast alkoholu, przyniósł shishę, albo zaczął robić skręta. Albo najlepiej wszystko na raz.

Uff, jednak wrócił tylko z piwem.

— Siadacie? — Kiwnął głową na córkę, a ta pociągnęła Chikarę w stronę fotela.

— Ja prowadzę, więc nie pije, ale wy się nie krępujcie.

Ennoshita dopiero teraz się dowiedział, że to nie on prowadzi i troszkę go to zabolało, bo przypomniała mu się ta jedna rysa na drzwiach, gdy Hitoka wybrała się jego samochodem do pracy.

Taa, długo musiał ją przekonywać, że świat się nie kończy na jakiejś rysie.

To po pierwsze. A po drugie — JEST GODZINA JEDENASTA PRZED POŁUDNIEM! KTO PIJE PIWO O TEJ GODZINIE?

Najwyraźniej on. Skoro to jedyna opcja, żeby udowodnić ojcu narzeczonej, iż ma jaja.

Eh.

— Otwieracz — przypomniał sobie zawiedziony mężczyzna. Nie wyglądał, jakby chciało mu się wstawać.

Chikara pomacał szybko kieszeń spodni. Czas zapunktować u przyszłego teścia!

— Nie ma potrzeby. — Zatrzymał go dłonią, jednocześnie wyciągając z kieszeni kat do pinoterapii.

Starszy bez słowa oddał mu butelki i przyglądał się, jak dwudziestodwulatek je otwiera. Zaśmiał się krótko.

— Chyba jednak twardy z ciebie zawodnik! Masz wprawę, skoro wszędzie nosisz ze sobą ten... Dziwny otwieracz.

Tym razem to Chikara się zaśmiał. Podał mu piwo i rozsiadł się wygodnie na fotelu.

— Nie wprawa, tylko fizyka — parsknął, wzruszając ramionami. — A to, nie otwieracz, tylko... Taki gadżet... — Uciszył się, wiedząc, że zdecydowanie nie chce mu się tłumaczyć zastosowania tego urządzenia.

Kolor Moich Oczu.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz