2. Im więcej blizn, tym więcej spojrzeń

11.1K 466 691
                                    

Meredith swoim zwyczajem siedziała na balkonie w dużej niebieskiej koszuli i oczekiwała wschodu słońca.

Po tym jak Landon pomógł Jordanowi przejść do sypialnii gościnnej, którą udostępniła Malia, odprowadził blondynkę do domu. Zmęczona nastolatka szybko zdjęła z siebie brudne ubrania, obiecując przyjacielowi, że wypierze bluzę.

Spędzili dobrą chwilę na zaciętej dyskusji o tym, kto zajmie się czyszczeniem ubrań. Po kilku minutach czarnowłosy zakończył konwersację, wrzucając je do znalezionej w szufladzie jednorazówki i oświadczając, że ogarnie to sam i nie ma zamiaru wysłuchiwać sprzeciwu.

Wykończona Mer w końcu poddała się, wchodząc do łóżka. Przyjaciel został z nią, dopóki nie zasnęła. Kiedy przebudziła się niespokojnie około dwudziestu minut później, już go nie było.

Po paru godzinach przerywanego jak zawsze snu, Wilson rozchyliła powieki. Zegarek wskazywał godzinę szóstą pięćdziesiąt.

Jej głowa mocno pulsowała. Na szafce nocnej znalazła szklankę wody i tabletkę przeciwbólową. Zażyła środek, czując, że inaczej ciężko jej będzie przetrwać dzień.

Udała się do łazienki, aby wziąć szybki prysznic i zmyć pozostały jeszcze z wieczoru makijaż. Spojrzała w lustro i ukazał jej się obraz, przez który do jej zmęczonych oczu napłynęły łzy.

Pomada starła się z brwi już prawie kompletnie. Tusz do rzęs był rozmazany po całej okolicy oczu. Wraz ze łzami utorował sobie też drogę po policzkach dziewczyny. Po korektorze nie było już śladu. Opuchnięte powieki i blada cera dodawały jej twarzy kilka lat. Zniszczone jasne kosmyki były posklejane od potu i łez.

Nie była w stanie wskazać pierwszego razu, kiedy jej oczy zaszkliły się po spojrzeniu w lustro. Samoocena spadała stopniowo. Były momenty, w których po wykonaniu pełnego makijażu, odpowiednim wystylizowaniu włosów i włożeniu na siebie eleganckich ubrań, przez jakiś czas czuła się ze sobą dobrze. Były to jednak ulotne chwile, trwające najczęściej krócej, niż jej ukochane wschody Słońca.

Szybko chwyciła za waciki i płyn micelarny, pozbywając się resztek kosmetyków z twarzy. Wzięła chłodny prysznic, ubrała czarne kolarki, top, zarzuciła na ramiona koszulę i wyszła na balkon.

Im dłużej pozostawiona była sama sobie, tym więcej nowych analiz, myśli i założeń pojawiało się w jej głowie. Poczuła spowodowany stresem supeł, zaciskający się na jej żołądku.

Żałowała decyzji o założeniu ciemnoróżowego kombinezonu. O wypadku wiedzieli tylko jej najbliźsi przyjaciele. Nie czuła się w obowiązku mówić o tym nikomu innemu, tym bardziej, że nikt nigdy nie zapytał o to, co wydarzyło się dwa lata temu.

Pogodziła się już z faktem, że blizny już zawsze będą przypominać jej o najgorszym dniu jej życia. Dniu, w którym straciła prawie wszystko. Publicznie nie wstydziła się ich, ale nie czuła się komfortowo z eksponowaniem wszystkich na raz.

Ludzie patrzyli, kiedy je widzieli. Im więcej blizn, tym więcej spojrzeń.

Było jednak coś, co martwiło ją bardziej. Obawiała się, że ktoś zobaczył atak paniki. Nie chciała, żeby ludzie widzieli ją w takim stanie. Nie chciała, żeby wiedzieli o jej problemach i postrzegali ją jako słabą. Wystarczyło, że sama postrzegała tak siebie.

Podniosła się z kolan, na których siedziała na chłodnych balkonowych płytkach. Zaczęła chodzić w tę i z powrotem po małej przestrzeni, starając się nie zwariować od burzy emocji, która rosła w niej z każdą sekundą.

Wtedy usłyszała dźwięk powiadomienia. Podniosła telefon z jasnych kafelków i wyświetliła najnowszą wiadomość.

Landon: generalnie ciągle śpię, ale wiem, że twoja zjebana dupa wstaje szybciej niż Słońce i będziesz się stresować imprezą, także ustawiłem budzik, żeby cię uspokoić. i tak wszyscy mnie tam wkurwiali, więc bardzo dobrze, że wyszliśmy. nie zepsułaś mi wieczoru, nie obwiniaj się. kolejna sprawa: jesteś w chuj piękna i wyjątkowa, ale ludzie i tak nie patrzą na ciebie non-stop. nikt nie widział ataku paniki, zamknąłem drzwi. wszystko jest okej. dobranoc, bo jest autentycznie środek nocy. nie wiem, jak możesz być na nogach o tak nieludzkoich porach.

Too Broken for You [WYDANE]Where stories live. Discover now