XVIII: 17 kwietnia 1998

Zacznij od początku
                                    

— Teraz to ma sens — powiedział, kiedy pozostała dwójka również zajęła miejsca. — Czarny Pan naznaczy go jako równego sobie.

Twoja blizna — stwierdził Draco, nie wyznając, że razem z Tomem wpadli na to kilka dni temu.

— Racja, jednak to musi mieć głębsze znaczenie.

— To głębsze znaczenie wytłumaczy w jaki sposób Voldemort mógł użyć na tobie legilimencji, nie będąc w pobliżu? — zapytał Tom, przyglądając się mu. Zerknął na bliznę chłopaka, jednak ta nie wskazywała, aby w ostatnich dniach okularnikowi dokuczały bóle głowy.

— Dokładnie tak — skinął głową powoli. — Voldemort zabił moich rodziców, a gdy chciał zabić mnie pozostawił mi nie tylko bliznę. Musiał w jaki sposób nas połączyć, inaczej nie udałoby mu się wedrzeć do mojego umysłu i znaleźć informacji o wyjściu do Ministerstwa Magii.

— Załóżmy, że jesteście połączeni — zaczął Draco ze zmarszczonymi brwiami. — Dlaczego tylko raz mu się to udało?

— Bo wtedy nieumyślnie opuściłem bramy w swoim umyśle, które chronią moje myśli przed niepożądanymi gośćmi typu Voldemort — wytłumaczył na spokojnie Harry, czując na sobie spojrzenie szarookiego. — Dzięki temu, że umiem oklumencję i się do niej przyzwyczaiłem, praktycznie wcale nie opuszczam bram. Wtedy był to po prostu słabszy moment. Od tamtej chwili cały czas sprawdzam, czy Voldemort znowu nie zechce wykorzystać naszego połączenia.

— Czyli wasze połączenie to kolejna zagadka — podsumował Draco, a Potter tylko wzruszył ramionami. Tom westchnął cicho, przecierając swoją twarz dłonią. Nastała cisza. Każdy spoglądał w inną stronę, nie wiedząc co ma zrobić albo powiedzieć i kiedy już Riddle myślał, że to koniec ich rozmowy, okularnik zadał pytanie.

— Wiecie w jaki sposób tworzy się horkruksy?

— Trzeba... zabić kogoś — odparł niepewnie Draco, razem z brunetem domyślając się, do czego to wszystko zmierza.

— A co jeśli Avada, która odbiła się i trafiła Voldemorta zaraz po zabiciu moich rodziców rozczepiła jego duszę na dwa kawałki?

Malfoy i Riddle wymienili spojrzenia.

— A co jeśli ja też jestem horkruksem?

— ᯽ —

Słońce zaszło już dawno temu, jednak Harry'emu to nie przeszkadzało. Siedząc na ławce w altanie Andromedy wydawało się jakby wszystko było w porządku, chociaż nic nie było w porządku.

Potter przez pięć dni był w całkowitej rozsypce i był w stanie przyznać to z łatwością. Kiedy tylko zaczynał myśli o przepowiedni, którą wyrzucił z kieszeni podczas zaistniałej sytuacji w salonie zaraz po powrocie z Ministerstwa, ich tor przekierowywał się na śmierć Snape'a. Obraz ten pojawiał mu się w głowie za każdym razem, kiedy tylko przymknął powieki, a on nie mógł nawet powstrzymać słonych łez.

Każdego dnia starał się w końcu skupić na czymś innym. Wiedział, że w tym momencie tylko utrudnia całe zadanie, które dostali od Dumbledore'a. Powinien przesłuchać tą głupią przepowiednie, znaleźć w niej wskazówkę i mogliby już dawno kierować się na poszukiwanie kolejnego horkruksa, a tak był zamknięty w pokoju, nie będąc w stanie odezwać się bez łamiącego się głosu.

a huge riddle // drarry ✔︎Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz