VIII: 1 kwietnia 1998

236 17 3
                                    

Tom Riddle znał Abraxasa Malfoy'a od małego.

Kiedy chłopak znalazł się po raz pierwszy w Hogwarcie, Malfoy zagadał do niego już w pociągu Hogwart Express. Od samego początku złapali wspólny język i zaczęli się dogadywać. Niedługo potem zaczęli się przyjaźnić. Wszystko przez kilka lat było w porządku. Riddle i Malfoy byli jednymi z najbardziej znanych Ślizgonów w całym zamku, mieli dobre oceny i zyskiwali szacunek między rówieśnikami. Spędzali wspólnie czas na błoniach, bądź w bibliotece, chociaż lubili przesiadywać na Wieży Astronomicznej.

Wszystko to zmieniło się na szóstym roku, gdy Abraxas zjawił się w Hogwart Expresie  z uśmiechem na twarzy, chociaż Riddle miał wrażenie, jakby coś było inaczej. Malfoy zaczął mu opowiadać, jak jego rodzina zagłębiła go w czarną magię i pokazała mu czary, które osobiście pozostawiali dla torturowania mugolaków oraz mugoli. Opowiadał to wszystko z zafascynowaniem i Tom nie mógł ukrywać swojej ciekawości, jednak się wahał. Z czasem zaczęli odwiedzać bibliotekę, jednak nie dla spędzania czasu razem, a dla odwiedzenia Działu Ksiąg Zakazanych, aby mogli zagłębiać się w czarną magię nie tylko w domu, ale i w Hogwarcie.

Komplikacje zaczęły się niedługo potem, gdy uczniowie Hogwartu coraz rzadziej mogli zobaczyć dwójkę Ślizgonów razem na korytarzu. Abraxas znalazł pewną dziewczynę, z którą zaczął spędzać coraz więcej czasu. Ich przyjaźń się wykruszała.

Kiedy rozpoczął się siódmy rok, Tom tylko zerkał na chłopaka, czując zazdrość o dziewczynę, która zabrała mu jedynego prawdziwego przyjaciela. Lastrenge, który był mu co prawda bliższy niż reszta obcych mu Ślizgonów z ich roku, nie był jednak tak ważny jak Malfoy.

A teraz Tom szedł za wnukiem swojego byłego przyjaciela, kierując się do domu, którego tak naprawdę nie odwiedził ani razu podczas długich lat przyjaźni.

Wyruszyli, kiedy słońce zaczęło wynurzać się zza horyzontu. Harry schował pomniejszony namiot, a następnie po szybkim śniadaniu, aby nabrać sił, wyruszyli na północ.

Pogoda wyjątkowo dopisywała, a oni byli ciekawi, czy Merlin naprawdę wysłuchał ich modlitw. Słońce przygrzewało, jednak jak na wczesną wiosnę, było dosyć chłodno. Gruba bluza całkowicie im wystarczyła, dlatego kolejne warstwy ubrań zostały zmniejszone i schowane do podręcznych plecaków bądź toreb.

Ze względu iż kilka dni temu to właśnie Draco ich teleportował, a w jego głowie jedyne co się pojawiło to las, który kiedyś odwiedzał razem z Narcyzą, sam dwór Malfoy'ów był stosunkowo nie daleko. Co prawda zawsze z matką teleportował się jak najbliżej lasu, to potrafił się zorientować w terenie, a droga według jego obliczeń powinna trwać około dwóch dni. Dwa dni piechotą w ogóle nie brzmiało jak szybkie dotarcie do celu, jednak dziękował Merlinowi, że są to tylko dwa dni, a nie tydzień.

Nie mogli się nawet teleportować do miasteczka, które jest po drodze i nie jest okryte czarami Śmierciożerców, bowiem nie potrafił sobie nawet wyobrazić miejsca, w którym nigdy nie był. Sama wiedza, że miasteczko jako tako istnieje, nie dawała mu zbyt wiele możliwości.

Tak więc pozostał spacer, podczas którego myśli kłębiły się we wszystkich trzech głowach.

— ᯽ —

Udało im się przejść całe miasteczko, gdzie zaopatrzyli się w świeże pożywienie, chociaż nie wiedzieli, kiedy nadejdzie czas na kolejny posiłek. Obserwując słońce, wiedzieli, że zbliża się wieczór, co równało się z ponownym rozłożeniem namiotu i przenocowaniu, aż do kolejnego świtu. Żadnemu z nich nie uśmiechało się wędrowanie po ciemku, a nabranie sił poprzez sen brzmiało bardzo kusząco. Wyprostowanie pleców na twardej powierzchni i pozwolenie powiekom opaść było czymś, czego Harry w tamtym momencie potrzebował najbardziej.

a huge riddle // drarry ✔︎Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz