Rozdział 26

440 38 14
                                    

Jane nie oczekiwała wielkich prezentów od Olivera, chciała po prostu spędzić z nim miło dzień i chociaż raz niczym się nie przejmować. Zbliżamy się owutemy, więc naturalnie spędzali jak najwięcej czasu w książkach, ale chciała chociaż jeden dzień nie dotykać książek.

— Przepraszam. — powiedział na wstępie Oliver — Nie mam nic dla ciebie. — odparł zawstydzony — Zapomniałem... znaczy nie zapomniałem o twoich urodzinach! Wypadło mi z głowy, że powinienem ci kupić prezent... nie chodzimy ze sobą długo a ja miałem za dużo na głowie... głupie wyjaśnienie...

— Nie szkodzi, Ollie. — powiedziała Jane przytulając się do niego — Ty mi wystarczasz. — dodała całując go szybko w usta.

— Ulżyło mi, że nie jesteś zła. Stresowałem się przez całą noc. — wyznał.

— Nie uważam, żeby to prezenty były najważniejszą sprawą w urodziny. — powiedziała — Chciałabym po prostu spędzić z tobą trochę czasu. Bez stresów.

— Okej... dobrze. — powiedział Oliver — Cieszę się. — dodał — Chcesz iść ze mną do pokoju wspólnego czy... mogę iść do ciebie? — zapytał.

— Chodźmy do mnie. — powiedziała, a on przytaknął. Oczywiście wiedział z czym to się wiąże, zaraz pozna brata Jane.

Jane wystukała palcami rytm słów „Helga Hufflepuff” i przeszła tunelem do Pokoju Wspólnego. Oliver nigdy tam nie był. Było to pomieszczenie w piwnicach przypominające środek beczki, było okrągłe i wyglądało bardzo przytulnie, wszędzie porozstawiane były puchate poduszki, szczególnie w kolorach żółtego i czerni, na półkach stało mnóstwo kwiatów, nad kominkiem był obraz założycielki domu, a okna były tuż nad ziemią dzięki czemu można było oglądając rozkwitające rośliny.

— Tam są moi przyjaciele. — powiedziała Jane uśmiechając się do niego szeroko i pociągnęła go za rękę, usiadła na kanapie i szturchnęła Alvinem — To Oliver, mój chłopak. Ollie to Alvin mój brat. — powiedziała.

— Nareszcie. — ucieszył się Alvin — Cześć. Miło cię poznać.

— Cześć. — powiedział Oliver ściskając jego rękę.

— Już myślałem, że nigdy mi cię nie przedstawi. — powiedział Alvin.

— Jak dywan z twarzą Jane? — zapytał Wyatt, a Isabella uderzyła go w ramię.

— A jak ołtarzyk? — zapytała Halley.

— Zdjęcie Jane całuję co wieczór. — powiedział Oliver.

Jane obawiała się, że Oliver nie dogada się z jej przyjaciółmi i jej bratem, ale się myliła, bo szybko znaleźli wspólny temat. Alvin przyniósł z kuchni ciasteczka i położył je stoliku i, mimo wszystkich gróźb, że upewni się, że Oliver ma dobre intencje, od razu go polubił. Jane wtedy znacznie ulżyło, bo miała nadzieję, że związek z Oliverem będzie czymś stałym, a nie chciała żeby jej chłopak kłócił się ciągle z jej bratem. Pod wieczór Oliver zabrał Jane na spacer po błoniach, żeby spędzić z nią trochę czasu sam na sam.

— Twój brat chyba mnie nie chce zabić. — powiedział Oliver z nieukrywaną radością — Stresowałem się, poznaniem go. Chciałem zrobić dobre wrażenie, w końcu to twoja rodzina.

— Wiedziałam, że cię polubi. — powiedziała Jane uśmiechając się do Olivera.

— Nie wiedziałaś, stresowałaś się prawie tak samo jak ja. — powiedział.

— No dobra, to prawda. — powiedziała śmiejąc się — Dziękuję... wiem, że za wiele nie robiliśmy ale dobrze się bawiłam.

— Ja też. Miło było posłuchać jak ktoś jest dla siebie miły a nie skacze sobie do gardeł jak Penelopa i Percy. — powiedział Oliver.

— Dalej się kłócą? — zapytała, a Oliver przytaknął — Percy... zasługuje na kogoś więcej, kogoś ktoś go doceni... wiem, że ma trudny charakter i, że szybko się denerwuje i niezbyt lubi towarzystwo innych, ale pewnie istnieje ktoś na tym świecie kto by to w nim polubił.

— Może Percy znajdzie kiedyś kogoś przy kim poczuje się tak dobrze, że nawet będzie spontaniczny. — powiedziała Jane.

— Na to bym nie liczył. Percy zrobi mnóstwo list za i przeciw zanim chociażby poprosi kogoś o wspólne mieszkanie. — stwierdził Oliver.

Kolejne dni były dość stresujące, bo nauczyciele zaczęli znacznie przyspieszać z materiałami. Jedynie profesor Lupin był bardziej spokojny i nie naciskał na swoich uczniów. Najwidoczniej pamiętał ten okres ze swoich czasów szkolnych i nie chciał by uczniowie poczuli się tak tłamszeni przez naukę. Oliver i Jane co prawda nie mieli za wiele czasu by spędzać razem czas, ale w weekendy się razem uczyli i robili notatki. Percy czasem do nich dołączał, ale zdecydowanie był bardziej do przodu z tematami.

— Zastanawiam się, Jane, czy myślałaś już... o swojej przyszłości. — powiedział Percy, gdy Oliver popędził na trening Quiditcha, a ona była w trakcie projektowania kurtki dla Olivera — Nie chcę cię ani trochę stresować, po prostu... zauważyłem, że bardzo lubisz projektować, więc pomyślałem, że może chcesz...

— Wiąże z tym przyszłość, ale na tę chwilę boję się, że nie wyjdzie. — powiedziała — Bo co jeśli nie wyjdzie?

— A co jeśli wyjdzie? — zapytał Percy — Nie nastawiaj się, że nie wyjdzie. Wszystko da się zaplanować, mogę Ci pomóc, Oliver ci pomoże i uda Ci się. — dodał.

— Perce, pomógłbyś mi? Naprawdę? — zapytała.

— Pewnie, będzie miło oderwać się na chwilę od nauki. — powiedział.

— To takie miłe z twojej strony. — powiedziała.

— Nie musimy zaczynać od razu, możemy małymi kroczkami, powoli. — powiedział Percy.

Jane była wzruszona, że Percy zaproponował jej pomoc, bo pierwszy raz odkąd tylko przez myśl jej przeszło, że chce zostać profesjonalną projektantką pomyślała, że może się udać. Nie rozmawiała o tym z Oliverem za często, bo chłopak wiedział, że tylko by ją stresował, poza tym, ona się bardziej interesowała jego przyszłością, bardzo chciała żeby mu wyszło z byciem profesjonalnym graczem Quiditcha, wiedziała, że to by było coś co by go cieszyło i by się w tym spełniał.

— Tak przy okazji... Oliverowi spodoba się kurtka. — powiedział Percy posyłając jej uśmiech.

— Zamierzam mu ją dać przed ostatnim meczem. — powiedziała — Jeśli uda mi się ją skończyć.

Jane, specjalnie dla Olivera, zaprojektowała kurtkę w kolorach Gryfindoru z jego numerem, który miał na koszulce i rocznikiem jego urodzenia na ramieniu. Oliver kiedyś wspominał, że chciałby mieć taką kurtkę, bo kiedyś mama oglądał z mamą mugolski film, gdzie nastolatkowie w drużynie nosili takie kurtki, dlatego Jane zrobiła specjalną dla niego.

— Mogę Ci zrobić koszulę, jeśli chcesz. — powiedziała Jane.

— Serio?

— Jakie tylko chcesz, Percy. To nie dla mnie problem, sama zrobiłam tę co mam na sobie. — powiedziała, a on się do niej szerzej uśmiechnął i z kiwnął głową.

— Dziękuję. — powiedział.

Fashion For Victory | Oliver WoodDär berättelser lever. Upptäck nu