XV: 11 kwietnia 1998

Start from the beginning
                                    

Ps. Uważaj na szczury, Harry.

Albus Persiwal Wulfryk Brian Dumbledore

Potter spojrzał na Hedwigę, która cały czas siedziała w tym samym miejscu. Wyciągnął rękę i pogłaskał jej białe pióra.

— Pewnie jesteś głodna, co? — spytał, chociaż jego myśli w tamtym momencie uciekały do przepowiedni. — Pójdę czegoś poszukać — mruknął, chociaż nie był pewien czy Andromeda będzie miała przysmaki dla sów.

Cały czas ściskając list w dłoni, po cichu zszedł na dół. Zmarszczył brwi, kiedy zauważył, że w pomieszczeniu pali się światło, jednak mimo to wszedł do środka.

Draco siedział przy stole dokładnie w tym samym miejscu co jeszcze dwa dni temu. Był do niego tyłem, ale nie odwrócił się, kiedy Harry wszedł do kuchni i przystanął, jakby nie wiedząc co ma zrobić.

— Myślałem, że śpisz — usłyszał zachrypnięty głos Malfoy'a, który chwilę potem przyłożył kubek do ust.

— Czy twoja ciocia ma przysmaki dla sów? — spytał Harry, dopiero później uświadamiając sobie jak dziwnie to brzmi w zaistniałej sytuacji. Mógł to rozegrać trochę inaczej, jednak nie było już odwrotu oraz nie było to tak ważne, że by się tym przejmować.

Draco po raz pierwszy od jego wejścia do kuchni odwrócił się, aby z uniesioną brwią w pytającym geście spojrzeć na okularnika.

— Jest noc, a ty pytasz o przysmaki dla sów? — prychnął, chociaż nie brzmiało to jak wredne prychnięcie za czasów Hogwartu. — Pierwsza szafka od lewej, druga półka.

Lekkie zdziwienie pojawiło się na twarzy zielonookiego. Zadziwiające było to, jak Draco znał to mieszkanie, mimo iż podobno nie bywał tu za często. Zgodnie z jego słowami jedzenie znajdowało się w wyznaczonym miejscu i przez chwilę się wahał, jednak zamiast wyjść z pomieszczenia, nalał sobie szklankę wody, po czym usiadł na przeciwko Malfoy'a.

Dopiero teraz od dłuższego czasu przyjrzał mu się dokładniej. Był bledszy niż zazwyczaj, a jego blond włosy, które układały się bez żadnej pomocy nawet w dni, kiedy nocowali w namiocie, w tamtym momencie były potargane i nierozczesane. Szare tęczówki były niczym zamglone, a także miał wory pod oczami, chociaż Harry podejrzewał, że on i Tom pewnie też je mają. Domyślał się, że całej trójce nie jest najłatwiej zasnąć, mimo zmęczenia, które odczuwają.

— Gapisz się — mruknął stalowooki, unosząc na niego wzrok, tak, że ich oczy się spotkały.

— Wybacz — odparł, rumieniąc się ze wstydu, co tylko pogorszyło sytuację. Mógłby przysiąc, że nienawidzi swoich rumieńców na policzkach w takich sytuacjach. — Dlaczego nie śpisz?

— Nie mogłem zasnąć — wzruszył ramionami, rozluźniając postawę i opierając się wygodniej na krześle.

— I dlatego pijesz kolejną kawę tego dnia? To chyba tak nie działa.

— Och, przejrzałeś mnie — Draco teatralnie przyłożył dłoń do czoła. — A więc musiałem przemyśleć parę spraw, a najbardziej lubię to robić w nocy. Skoro bawimy się w pytania, to po co ci teraz przysmaki dla sów?

— Emm... — Harry zerknął na list, dopiero przypominając sobie, że cały czas trzyma go w dłoni. Skoro i tak chciał się nim podzielić z pozostałą dwójką oraz spytać o odwiedzenie Ministerstwa Magii, równie dobrze mógł już teraz zapytać Draco. W odpowiedzi tylko podał pergamin chłopakowi, którego mimika twarzy wykazywała zaciekawienie i zmieniała się z każdym kolejnym przeczytanym słowem.

— ᯽ —

— Harry, rozumiem, że chcesz udać się do Ministertswa Magii, ale...

— Ale potrzebujemy dobrego planu! — przerwał mu Potter.

Tom tylko westchnął zrezygnowany i spojrzał na Draco, który od początku ich dyskusji siedział cicho.

Było południe. Andromeda wraz z Tedem udali się do Londynu, gdzie mieli zamiar dowiedzieć się szczegółów o śmierci Dumbledore'a i zostawili ich samych, dlatego wykorzystali kuchnię jako pokój narad, gdzie Harry i Draco spędzili nieprzespaną noc. I chociaż nie odzywali się większość czasu, nadal nie czując się senni dotrzymywali sobie cichego towarzystwa, aby uciec we własne myśli.

Kiedy Riddle nareszcie znalazł się na dole, Potter oraz blondyn pokrótce wprowadzili go w całą sytuację i chociaż na początku od razu przekazał im swoją niepewność, okularnik tłumaczył mu wszystko krok po kroku. Chłopak był uparty i Tom zauważył to od razu. Zielonooki nie odpuści, dlatego jedyne co im pozostało to dokładny plan, bez żadnych niedomówień, aby ponownie nie skończyli złapani przez Śmierciożerców. Tym razem Draco nie miałby żadnych szans.

— Tak więc, w jaki sposób chcesz się tam dostać? — zapytał, unosząc brew. Wstał od stołu i podszedł do blatu, sięgając po kromkę chleba, a następnie po żółty ser z lodówki. Świeże kanapki z domu Andromedy wydawały się sto razy lepsze niż te, które spożywali podczas dni w namiocie.

— Aportacja odpada — mruknął Malfoy, opierając głowę na swojej dłoni i biorąc kolejny łyk kawy. Wydawało się, że chłopak pił ją na okrągło. — Skoro Śmierciożercy opanowali Ministerstwo Magii, co podejrzewam skoro to samo udało im się zrobić z Hogwartem, to od razu będą wiedzieli o naszym pojawieniu się.

— Nasze zaklęcie kamuflujące też na nic się nie zda — powiedział Tom, opierając się o szafki i spoglądając na pozostałą dwójkę. — Jest zbyt słabe jak na wszystkie bariery obronne. Po za tym jest tam tyle ludzi, że zauważyłby samo otwierające się drzwi, a nie będziemy w stanie chodzić za kimś stamtąd. My też nie możemy się tam pojawić jako my. Jesteśmy poszukiwani przez wszystkich popleczników Voldemorta.

Ugryzł kanapkę, po czym z powrotem odwrócił się do nich tyłem i wyciągnął kubek, do którego włożył torebkę herbaty. Harry nagle skupił się na jednym z punktów gdzieś przed nim, chociaż było to całkowicie nie ważne, bo jego myśli krążyły wokół jednego z wypowiedzianych zdań przez Toma.

— Masz rację, nie możemy pojawić się tam jako my, ale jako ktoś inny już tak — powiedział, a Riddle odwrócił głowę, aby na niego spojrzeć.

— Co masz na myśli? — dopytał, chociaż miał podejrzenia i błagał, aby się mylił.

— Eliksir Wielosokowy — odpowiedział za niego Draco, świdrując Harry'ego wzrokiem. — Zaskocz nas, skąd mamy go wziąć i w kogo mamy się zmienić.

— Chyba zapomnieliście kto mnie wychowywał — uśmiechnął się z satysfakcją, po czym sięgnął do swojej torby, którą powiesił tu jeszcze przed przyjściem Toma. Wcześniej nie wpadł mu do głowy Eliksir Wielosokowy, ale zastanawiał się, czy coś innego przypadkiem się nie przyda.

Chwilę później na stole stała pełna fiolka gęstego eliksiru, przypominającego błoto. 

— W takim razie, w kogo zamierzasz się zamienić?

Usłyszeli odgłos otwierających się drzwi oraz stukot obcasów.

— Cześć kochani! Wróciliśmy! — krzyknęła Andromeda, która nawet w obecnej sytuacji umiała zachować zimną krew i zachowywać jakby nigdy nic, zarażając innych swoją radosną energią.

Harry spojrzał wymownie na Draco, który w jego wzroku znalazł odpowiedź na swoje pytanie.

a huge riddle // drarry ✔︎Where stories live. Discover now