IV

930 29 6
                                    

Kolejny dzień w pracy. Dla niego mogę chodzić nawet ubrana jak menel? No to dobra. Wstałam, Schane'a nie było obok mnie. Pewnie jest w kuchni. Podeszłam do szafy i ubrałam szare dresy pasujące do białego topu. Założyłam szare, krótkie skarpetki i wyszłam z pokoju. Zapach jajecznicy unosił się po willi.

- Właśnie miałem cię budzić - powiedział gdy ziewałam - gdybyś wychodziła na miasto, nie pozwoliłbym ci się tak ubrać.

- Co? Czemu? - zapytałam zaskoczona.

- To jest ciuch wyzywający.

SCHANE P.O.V

Patrzyłem to na jej biust, to na jej twarz.

- Gdybym nie umiał się pohamować, już dawno byłabyś pode mną.

- Ale umiesz - wzruszyła ramionami i zaczęła iść w stronę stołu. Szarpnąłem ją za ramię i postawiłem przed sobą.

- Ale inni nie umieją.

- No i?

- Słucham?

- Nie mów słucham bo cię wyrucham - mruknęła pod nosem.

- Co?

- Nie twoja sprawa jak się ubieram. Poza tym, wracam dzisiaj sama.

- Nigdy nie wrócisz sama do domu. - nasze twarze były kilka centymetrów od siebie. Patrzyłem na nią z góry.

- Założymy się?

- Nie wyraziłem się jasno? - zacząłem iść do przodu kierując ją na ścianę.

- Nie mów takim tonem - wyjąkała. W jej oczach dominował strach. Bała sie mnie. Kurwa! Co ja robię?

- Bo?

- Bo gówno.

- Co?

- Śmigło - przewróciła oczami opierając się o ścianę. Moja ręka wylądowała na jej szyi.

- Przeproś. - rozkazałem lekko ją ściskając.

- Wypierdalaj! - kopnęła mnie w krocze. Zamachnąłem się na nią. Widząc jej wrogość i strach w oczach szybko zrezygnowałem. Schane! Co ty kurwa odpierdalasz? - pomyślałem.

- Idź na górę.

Poszła. Nawet bez sekundy rozmyślania.

Kurwa. Wyjebałem ją do jej starego pokoju. Ta dziewczyna jest chora! Zjadłem śniadanie moje, i jej. Zimna jajecznica to jak galaretowate gówno. Wstałem, zaniosłem naczynia do zmywarki i poszedłem jeszcze po telefon do pokoju. Moja Vianne, nawet nie wiem kiedy, wyciągnęła ciuchy z szafy i przeprowadziła się z powrotem na górę. Szmata. No cóż. Jutro będzie miała więcej maili do odebrania. Wyszedłem z domu i wsiadłem do auta. Oparłem czoło o kierownicę. Kurwa, Schane. Co ty robisz? Wyjąłem telefon i napisałem krótkiego SMS'a do mojej sekretarki.

Cześć, nie będzie mnie dzisiaj w firmie.

Nie obchodząc o to, czy to odczytała, otworzyłem kluczykami bramę i wyjechałem. Jechałem szybko.

VIANNE P.O.V

Położyłam się w wannie. Napuszczająca się woda mieszała się z moją krwią. No i po chuja ty to zrobiłaś, Vianne, co ty odpierdalasz? Nie. Nie będę taka. Wprowadzę się do niego z powrotem i będę go ignorowała. Niech chuj żałuje. Nie. Przeproszę go jak wróci. Po kąpieli zaniosę tam z powrotem swoje rzeczy i przeproszę go. Nie zasługuje, ale niech chuj wie, że dominuje i ma nade mną pełną kontrolę. Przecież gdyby nie on pewnie bym już nie żyła. Nie żyła albo błąkała się po ulicach. Ewentualnie ktoś by mnie zgwałcił, porwał, lub porwał i teraz trzymał jako zabawkę. Mam niewyobrażalne szczęście, że to akurat on mnie zwinął. Zasługuje na przeprosiny. Kuźwa. Dał mi dach nad głową, a ja co? To mój szef! Muszę się go słuchać, żeby tu zostać. Nie jestem materialistką, oczywiście, że nie. Ale kocham go i chcę z nim zostać do końca. Usłyszałam jak brama się otwiera. Ktoś się wkradł? NIE! Schane wrócił! - pomyślałam. Szybko wstałam z wanny, owinęłam się białym ręcznikiem, spuściłam wodę i zbiegłam po schodach prawie się zabijając. Byle jak zahaczyłam róg ręcznika między materiał a moje piersi. Nieważne, że wygląda byle jak, ważne, że się trzyma. Stanęłam na podłodze właśnie w tym momencie, gdy Schane wszedł do willi.

Mój szefWhere stories live. Discover now