I

1.5K 38 2
                                    

Szybko spakowałam swoje rzeczy do torby i wyszłam oknem. Miałam dość. Moi rodzice ciągle się kłócili, mój ojciec bił mnie i moją matkę, alkoholiczkę. Sam był ćpunem. Była trzecia nad ranem. Szłam ulicą i uważnie szukałam miejsca do zamieszkania. Nie wzięłam żadnych pieniędzy, bo ich nie było. Miałam tylko ciuchy, koc i płyny do mycia ciała. Jedyne co miałam to włosy, dla tego były takie zadbane. Sypkie z efektem lustra. Gdy zrobiło mi się zimno, otuliłam się kocem. Szłam do przodu rozglądając się na boki. Często miałam myśli samobójcze. Kiedyś miałam próbę. Oczywiście nie udaną. Za mną jechało jakieś czarne auto z zaciemnianymi szybami. Usunęłam się na bok, a ono zwolniło. Skręciłam w bloki. Ślepa uliczka. Dlaczego ja? Jakiś mężczyzna szedł do mnie żwawym krokiem. Kurwa. Co mam robić?

-Odejdź! - krzyknęłam

-Nie krzycz, bo jeszcze ktoś nas usłyszy - mówił spokojnym tonem. Jego głos był niski, zajebisty.

-Spierdalaj ode mnie!

-Powiedziałem ci coś. - podniósł głos

-Czego ty ode mnie chcesz? - widziałam tylko zarys jego sylwetki

-Chodź ze mną do auta. Nie chcemy chyba, żebyś się przeziębiła. Prawda? - był coraz bliżej

-Zostaw mnie w spokoju, proszę

-Jakaś mucha mi tu lata

-Przestań do mnie iść.- skuliłam się.

Kucnął przy mnie. Był taki przystojny.. Jego usta.. Wyobrażałam sobie jak mnie pieszczą. Złapał mnie za nadgarstek i pociągnął do auta. Próbowałam się wyrwać, ale nic to nie dało.

-To boli!

Rzucił mną o samochód.

-Słuchaj, albo zamkniesz swoją śliczną buzię, albo zatkam ci ją moim penisem. Wsiadaj do auta - otworzył mi drzwi - przelecę cię albo w nim albo tu, na miejscu. - już otwierałam usta, chcąc zaprotestować ale on szarpnął mnie za rękę na przednie miejsce auta - bądź grzeczna, to ci nic nie zrobię. Dzisiaj cię oszczędzę.

- Kim ty w ogóle jesteś?

- Shut up.

- Nie mów mi co mam robić, a poza tym nie.

Uniósł oczy ku górze i westchnął.

- Zamknij mordę dziwko.

- Ściśnij kurwa. Ściśnij.

- Słownictwo młoda. Słownictwo. A poza tym, nie.

- Ale ty jesteś.

- Słuchaj - dłonią skierował moją twarz ku swojej - chcę ci zapewnić bezpieczne miejsce a narazie mi w tym utrudniasz, Vianne.

- Czekaj, po kolei. Pewnie zgarnąłbyś tak każdą laskę na spacerze w mieście, i skąd znasz moje imię?

- Po pierwsze. Nie zgarnął bym każdej lepszej laski. Po drugie, nie jesteś na spacerze tylko na ucieczce z domu, a po trzecie, wiem o tobie więcej niż myślisz.

- Mogę chociaż wiedzieć, jak masz na imię?

- Schane Schultz. Podoba się?

- Tak.

- No i prawidłowo.

***

- Zatrzymaj się!

- Co?

- Stój kurwa!

Schane zatrzymał się gwałtownie poczym bez zastanowienia wybiegłam z auta. Zwymiotowałam sokami żołądkowymi bo nie jadłam nic od tygodnia. Jakaś wieś więc nic się nie stanie. Niechętnie wróciłam do auta, bo co innego mogłabym zrobić? Byłam na totalnym wypizdowiu.

Mój szefWhere stories live. Discover now