— Oczywiście, że się należały. — odpowiedziała od razu. — Ale wtedy to nie było takie proste. Musieliśmy jak najszybciej opuścić Seattle. I nikt nie mógł dowiedzieć się dlaczego. — przełknęła ślinę.
— Nie rozumiem dlaczego tu przyjechałaś. Jeżeli moja mama cię zobaczy, znowu złamiesz jej serce. — powiedziałam, a kobieta zacisnęła wargi.
— Nie robiłabym tego, gdyby sytuacja tego nie wymagała. Madison, ja musiałam tu przyjechać. Myślisz, że to było dla mnie proste? Wszystko w moim życiu zaczęło się walić. A teraz muszę powiedzieć mojemu synowi coś, co go złamie...— szepnęła załamanym głosem, gdy po jej policzkach zaczęły spływać łzy.
— Co takiego? — zapytałam cicho, czując obawę. — Proszę, nie możesz go zranić. — pokręciłam głową.
— Nie chcę tego robić. Naprawdę nie chcę. — szepnęła, pociągając nosem.
Po chwili od ścian domu odbił się odgłos zamykanych drzwi. Rozszerzyłam oczy, patrząc na mamę Brandona, która miała taką samą minę jak ja.
— Nie wierzę, że zarezerwowałeś stolik na inny dzień! — spojrzałyśmy przerażone w stronę holu, słysząc rozbawiony głos mojej mamy.
— Sam nie wiem jak do tego doszło. Niestety będziemy musieli zjeść kolację jutro, kochanie. — powiedział tata.
Megan przeniosła na mnie przerażony wzrok, wycierając pospiesznie swoje policzki. Przełknęłam z trudem ślinę, widząc idących do salonu moich rodziców, którzy na nas nie patrzyli, będąc zbyt zajęci rozmową.
— Madison, skarbie, jesteś?! Nie uwierzysz, że twój ojciec zarezerwował stolik w restauracji na jutrzejszy dzień! — zaśmiała się mama, przechodząc przez próg salonu.
Po chwili jej wzrok padł na mnie, a następnie spojrzała z opóźnionym refleksem na kobietę siedzącą obok mnie. Zamarła w bezruchu, patrząc na nią z rozchylonymi wargami. Mój tata miał podobną do niej minę.
— Megan...— szepnęła po chwili.
Kobieta w sekundę zerwała się z kanapy i ruszyła w stronę mojej mamy, wpadając w jej ramiona. Przełknęłam ślinę, widząc, że po mojej mamy policzkach spływają łzy, gdy mocno obejmowała swoją dawną przyjaciółkę.
— Przepraszam. Tak bardzo cię przepraszam, Grace. — szepnęła mama Brandona, wtulając się w nią jeszcze mocniej.
Moja rodzicielka przymknęła powieki, pociągając nosem. Przeniosłam wzrok na tatę, który patrzył na nie z delikatnym uśmiechem.
Nie wiem ile czasu minęło nim oderwały się od siebie, mając twarze całe mokre od łez. Mama spojrzała na Megan z niedowierzaniem, wycierając swoje policzki.
— Co ty tu robisz, Megan? — zapytała cicho.
— Może usiądziemy i wszystko sobie wyjaśnimy? — zaproponował tata, wskazując ręką na kanapę.
Obie pospiesznie usiadły na kanapie, a ja przeniosłam się na fotel. Mama ponownie wytarła swoje policzki, odchrząkując.
— Więc...co się stało, że tutaj przyjechałaś? Dlaczego dopiero teraz się na to zdobyłaś, skoro minęło już z ponad 11 lat? — zapytała mama, przez co Megan odwróciła wzrok.
— Musiałam pilnie skontaktować się z Brandonem. Nie odbierał ode mnie, a wiedziałam, że u was go znajdę. — powiedziała cicho.
— Czyli gdybyś nie potrzebowała skontaktować się z Brandonem...nigdy byś tu nie przyjechała, prawda? — zapytała cicho mama. Megan spuściła wzrok, co dało mamie jednoznaczną odpowiedź.
Rozdział 31
Zacznij od początku