Rozdział 6 (18+)

863 51 6
                                    

- 3 DNI PÓŹNIEJ -

Słoneczny dzień na w centrum Los Santos. Wielu ludzi wybrało się do parków, fontanna, by urwać się z zamknięcia.

David w tym czasie leżał na kanapie przykryty białą pościelą w mieszkaniu w którym pomieszkiwał od trzech dni. Cieszyło go to że mógł się odnaleźć po kłótniach z Summer u boku innej osoby.

Sam zastanawiał się dlaczego chciał być u Carbo, skoro miał Rosie, Matta, siostrę. Lecz nie znał odpowiedzi na to pytanie.

O godzinie 10:57 był już przytomny. Wstał z łóżka, przetarł twarz i poszedł do kuchni. Po drodze rozejrzał się po korytarzu szukając Nicollo, lecz go nie było. Potem podszedł do lodówki, otworzył ją i wziął jogurt truskawkowy po czym go wypił. Niechcący oblał się nim przez co biały jogurt spływał po jego torsie do bokserek. Jedynym plusem było to że orzeźwił go zimny spływający napój po jego ciele.

- Cholera! - Powiedział odkładając butelkę na blat i patrząc na plamę. Szukał wzrokiem ścierki bądź papieru lecz nie mógł go znaleźć. Wtedy do mieszkania wszedł białowłosy który widząc zaistniałą sytuację postanowił pobawić się pechem starszego.

- Myślałem że ci wystarczam i nie musisz się mastur-

- Zamknij się. - Przerwał mu stanowczo brunet. - I powiedz mi gdzie jest papier. - Dodał po chwili.

- Czekaj. - Odparł podchodząc do niego. Carbo schylił się przed nim i spróbował jogurtu. - Ymm... truskawkowy. - Rzeknął. - Słodki jesteś. - Dodał prostując się. Spojrzał na twarz mężczyzna która mówiła wyraźne ,,Spierdalaj". Carbonara uśmiechnął się zadziornie i podszedł do szafki obok lodówki z której wyjął rolkę papieru i dał starszemu. Heterochromik wytarł ciecz i wyrzucił zużyty papier do kosza a Carbo patrzał na tą całą sytuację przegryzając wargę lekko denerwując Davida. - Uwielbiam jak się denerwujesz kochanie. - Odparł podchodząc do niego i całując w policzek po czym poszedł do łazienki. Starszy odprowadził go wzrokiem po czym wypił resztę jogurtu do końca.

Dwie godziny później Glikenly prowadził nudne życie śmiertelnika. Oglądał telewizję siedząc rozkrakiem na kanapie. Jego oczy zamykały się ze zmęczenia. Nuda otuliła go w foliowym worku który chciał go udusić.

- David... a może wyjdziemy gdzieś na miasto? Jest taka ładna pogoda. - Rzekł młodszy opierając się o oparcie kanapy.
Starszy na to wyłączył momentalnie telewizor i wstał z kanapy.

- To świetny pomysł. - Odparł robiąc te czynności po czym poszedł do przedpokoju i założył buty. Carbonara nie miał wyboru i zrobił to samo po czym dwójka wyszła z domu. Wyszli na chodniku, przeszli na drugą stronę ulicy gdzie znajdował się park Mission Row. Podeszli do fontanny i usiedli na ławce w cieniu i patrzali w wodę spływającą do wpływów. Mogli zaczerpnąć choć trochę świeżego powietrza w tym czarnym, betonowym, smogowym mieście.

Carbonara po kilku minutach znudził się siedzeniem. Rozglądając się zauważył budkę z lodami na progu parku. Brązowooki trącić barkiem starszego który zwrócił uwagę na budkę.

- Idziemy? - Zapytał białowłosy wstając za nogi.

- Czemu nie. - Odpowiedział brunet po czym para poszła w stronę lodziarni. Podeszli do okienka.

- Dzień dobry, co dla panów? - Zapytała blondynka w przyczepię.

- Jeden czekoladowy... a ty co chcesz? - Zapytanie wyszeptał do Davida.

- To samo. - Odpowiedział.

- Dwa czekoladowe. - Oznajmił białowłosy wyjmując pięć dolarów.

- W porządku. - Odparła kobieta po czym zaczęła przygotowywać lody. Starszy oparł się o lampę przed budką i czekał na swój deser a Carbonara stał przed okienkiem z pięcioma dolarami w dłoni. - Proszę. - Powiedziała kobieta dając Carbonarze lody który wcześniej dał jej pieniądze. Młodszy dał jednego Davidowi po czym odeszli i usiedli na tej samej ławce co wcześniej.

~Your Choice / Carbo~David / FF~Where stories live. Discover now