Rozdział 1

220 19 2
                                    

Świat przemknął obok Hermiony, gdy upadła przed siebie w zwolnionym tempie. Gwałtownie uderzyła w ziemię, jej nos i czoło pękły na kamiennej podłodze, zwinęła łokieć, przyjmując na niego zbyt dużo ciężaru, a pierś płonęła w miejscu, w które wbił się Zmieniacz Czasu. Jej wzrok zamazał się i trudno było jej zachować przytomność. Nie było możliwości, że zemdleje nie wiedząc gdzie i kiedy jest. Była ubrana w jeansy, a jedynym szkolnym ubraniem, jaki na sobie miała, był sweter Gryffindoru. Zdjęła krawat, gdy tuż przed obiadem zrzuciła z siebie spódniczkę, a teraz mogła być w pobliżu grupy Ślizgonów.

- O Boże - usłyszała zdumione westchnienie. Coś było w nim znajomego. Jakaś kobieta, z którą nie miała częstego kontaktu. - Jak...

- Pomocy - zdołała z siebie wykrztusić, dostrzegając dwa rąbki szat, zanim zemdlała. To było dziwnie pocieszające, że jeden z nich był w okropnie jasnym żółtym kolorze.

-----H-----

Obudziła się w Skrzydle Szpitalnym zdezorientowana i bardziej obolała, niż powinna być, biorąc pod uwagę, że jedynie brała udział w starciu z dementorami. A potem przypomniała sobie Harry'ego, bawiącego się Zmieniaczem Czasu na jej łóżku. Panią Norris. Upadek.

Och.

Och.

Próbowała się podnieść, ale odkryła, że prawą rękę ma w temblaku, a palce usztywnione. Obróciła głowę w prawo, rejestrując promienie słońca przebijające się przez okno, po czym odwróciła się w lewo.

Serce podeszło jej do gardła na widok Profesora Dumbledore'a, uśmiechającego się do niej serdecznie.

- Witaj - powiedział cicho. - Zaczęliśmy się zastanawiać czy zamierzasz się obudzić.

- Przepraszam, Dyrektorze - odpowiedziała cichym i łamiącym się głosem. - Nie chciałam nikogo martwić. - Spróbowała znów się podnieść, tym razem używając do tego lewej ręki. Było to trudne i bolesne, ale udało się jej. Teraz, opierając się plecami o wezgłowie łóżka, dostrzegła blat nocnego stolika. Nie przyszło jej do głowy, że jej różdżka mogła zostać złamana lub zgubiona, ale widząc ją nieuszkodzoną w zasięgu ręki, poczuła ulgę.

- Zapytałbym, jak udało ci się wejść w posiadanie tego konkretnego Zmieniacza Czasu. - Dumbledore po raz kolejny przykuł jej uwagę i odwróciła się do niego tak szybko, że poczuła pulsacyjny ból w głowie. Dyrektor trzymał Zmieniacz za łańcuszek, ukazując rozbitą klepsydrę bez piasku, z odrobiną czerwieni plamiącej postrzępione końce tego, co zostało ze szkła. - Ale podejrzewam, że sam ci to dałem.

- Co jest w nim takiego specjalnego? - zapytała, uprzednio odchrząkując. Dumbledore położył go na stoliku obok i podał jej szklankę wody. Dopiero po tym, jak wzięła kilka łyków, mężczyzna odetchnął.

- Jest wyjątkowy, ponieważ to jeden z niewielu Zmieniaczy, który nie ma ograniczeń. Jest uważany za jeden z pierwszych tego rodzaju i był używany przez kilku czarodziei, zanim uznano, że jest zbyt niebezpieczny. Czarodziejom, którzy igrają z czasem zdarzają się okropne rzeczy, tym bardziej, gdy nie mogą wrócić tam, skąd przybyli.

Wiedziała o tym. Był powód, dla którego ukrywała się przed sobą cały rok, dla którego razem z Harrym czekała, aby uratować Syriusza. Ale kiedy usłyszała to kilka chwil po przebudzeniu, rozmawiając z mężczyzną, którego znała, a który widocznie jej nie poznawał, łzy napłynęły jej do oczu.

- Nie ma takiej możliwości? - pociągnęła nosem. Gdy Dumbledore potrząsnął głową, wydała z siebie pusty śmiech. - W takim razie zastanawia mnie, ile będę musiała czekać, zanim zabiję Harry'ego za bawienie się nim.

HGSS II Fate Set RightWhere stories live. Discover now