Bracia

17 2 0
                                    


Sorren pojawia się w małej izbie wśród innych. Domek w którym się znajdowali był mały, zniszczony i widocznie dawno opuszczony.

- Gdzie Alais? - Alahel spytał, patrząc na Sorrena.

Mistrz nie zwrócił na niego jednak uwagi. Jego 'wzrok' utkwiony był w Thei, która zaczęła kręcić głową, nie dowierzając.

- Nie, to nie może być prawda.. - Ailmar odzywa się, podchodząc nieco do reszty i patrząc na Sorrena. 

- Alais.. Alais była potężnym i zdolnym magiem. Wszyscy będziemy za nią tęsknić, ale ona chciałaby, byśmy nie pozwolili naszej żałobie- Sorren zaczął, jednak zaraz mu przerwano.

- Jej śmierć nie jest pierwszą i na pewno nie ostatnią w naszych okolicznościach. - Seweth warknął, upewniając się że ranna nieznajoma jest w porządku, podchodząc do reszty.

- Ona była nam bliska.. -  Thea odpowiedziała, patrząc złowrogo na Arcymistrza.

- Tak samo jak magowie w Akademii w Vlesmore byli bliscy Vaelli. Macie me współczucie, jednak jeśli będziemy teraz marnować czas na żałobe, tysiące innych stracą swoich bliskich. Skupmy się na jakimkolwiek podejściu zatrzymania tego, a potem wszyscy będziecie mieli czas na opłakiwanie tych których straciliście. - wytłumaczył, patrząc na Theę z poważną miną.

Ailmar wzdychając ciężko podszedł do Thei, przytulając ją. Alahel patrzy na nich, uśmiechając się smutno pod nosem. Nie znał Alais długo, ale widział ból na ich twarzach.

- Arcymistrz ma rację. Nie zapomnimy o Alais. - Ailmar mówi do Thei, całując ją w czoło na pocieszenie.

Sorren podszedł do jednej ze ścian, opierając się o nią. Seweth widząc to wziął jedynie głęboki, zmęczony wdech, po czym zwrócił się do pozostałych.

- Wioska nieopodal stąd ma karczmę. Thea i Alahel, pójdziecie tam z samego rana, by zakupić zapasy. Vishire jest parę kilometrów stąd. Wyruszymy tam pieszo jak tylko wrócicie.

Nim którekolwiek z wymienionej dwójki mogło się odezwać to Sorren wbił się w temat. Odpychając się od ściany pod którą stał pokręcił głową.

- Nie mogliśmy się tam początkowo teleportować? - wtrącił się Alahel, opierając ręce na biodrach. 

- Nie. Teleporty są łatwe do wyczucia. Jeśli polowali na magów.. Nie będę narażał nas na zbędne komplikacje. Vishire jest łatwe do znalezienia, ta chatka nie. - Arcymistrz odpowiedział, zerkając ukradkiem na katańczyka.

-Czemu to Alahel i Thea mają iść razem? - Ailmar spytał w końcu, widocznie niezadowolony z doboru tej pary.

- Ponieważ Alahel jest niemagicznym, a Thea nie rzuci impulsywnie zaklęcia w razie kłopotów. Musimy używać magii w jak najmniejszej ilości. Przynajmniej dopóki się nie upewnimy, że jesteśmy bezpieczni. - Seweth mruknął pod nosem, wyjaśniając.

- Nie będę narażał Thei, straciłem już dwie uczennice, nie stracę kolejnej. To ja pójdę z Alahelem. - Sorren odezwał się w końcu.

Jego głos przepełniony był determinacją.

- Sorrenie- zaczął Seweth.

- Nie. To moi uczniowie. Moja odpowiedzialność. Nie pozwolę, by coś im się stało. Idę z Alahelem. - Mistrz warknął wskazując na siebie, podkreślając swoje słowa.

Seweth zareagował jedynie głośnym westchnięciem. Nie mógł się z nim o takie sprawy kłóćić kiedy czasu brakło z każdą kolejną chwilą.

- Jak chcesz. Wiedz jednak

Kroniki AzyluWhere stories live. Discover now