— Spokojnie, Naomi. Zrobię wszystko, aby odpędzić go od tego pomysłu. — zapewniłam, chociaż wiedziałam, że to będzie trudne. Brandon był strasznie uparty.

— Dziękuje, Mad. Zrób to jak najszybciej, bo mamy mało czasu. — powiedziała, odsuwając się ode mnie i wycierając swoje mokre policzki.

— Nikt nie odciągał go od tego pomysłu? Na przykład Allison albo Josh? — zapytałam zdezorientowana.

— Wszyscy próbują wybić mu to z głowy. Ale on jest strasznie uparty i nikogo nie chce słuchać. Każdy z nas wie, że ty masz na niego największy wpływ. Dlatego do ciebie przyszłam, bo jesteś naszą ostatnią nadzieję. Nikogo się nie posłucha, tak jak ciebie. — powiedziała, a ja wzięłam głęboki wdech.

— Obiecuję, że postaram się najbardziej jak tylko mogę. Jednak nie sądzę, aby się mnie posłuchał. Znam go i wiem, że jak się na coś uprze to i tak to zrobi.

— I to właśnie jest najgorsze. — westchnęła.

— Śpieszysz się gdzieś? Może obejrzymy Pamiętniki wampirów? — zapytałam, zmieniając temat.

— Na to zawsze znajdę czas. — uśmiechnęła się, co odwzajemniłam.

Zgarnęłam z kuchni dwie paczki czipsów, wino moich rodziców i kieliszki. Skierowałyśmy się do salonu i usiadłyśmy na kanapie. Włączyłam serial, a Naomi w tym czasie otworzyła wino, pociągając zdrowy łyk.

***

Wybuchnęłam głośnym śmiechem, gdy Naomi chciała pójść do toalety, jednak potknęła się o dywan i upadła.

— Kurwa, a co tu robi ten dywan? — wybełkotała zdezorientowana, próbując wstać.

— Boże, ale jesteś pijana. Pomogę ci. — pokręciłam rozbawiona głową, a następnie wstałam z kanapy, jednak szybko ponownie na nią opadłam, gdy zakręciło mi się w głowie. — Dobra, ja też jestem. — zaśmiałam się, przymykając oczy.

— Mad, chodź tu kurwa, bo nie wstanę. — parsknęła śmiechem, a następnie złapała skrawek dywanu i zaczęła się w niego zawijać.

Wybuchnęłam śmiechem, wylewając na siebie odrobinę wina. Wstałam chwiejnie z kanapy, ignorując zawroty głowy.

— Ja też chcę! — krzyknęłam, gdy dziewczyna była już prawie cała zawinięta w dywan i teraz wystawała już jej tylko głowa i stopy.

Już chciałam do niej dołączyć, gdy się o nią potknęłam i runęłam z hukiem na ziemię. Kieliszek wypadł z moich rąk, przez co jego zawartość rozlała się po panelach. Naomi zaśmiała się głośno, turlając się z dywanem po salonie.

— Ja pierdolę. Mama mnie zabiję. — wybełkotałam, próbując wstać.

— Dobra, nie pierdol tylko pomóż mi się z tego wydostać. Gorąco mi. — oznajmiła, a ja przyczołgałam się do niej, rozwijając ją z dywanu.

— Cicho! Ktoś przyjechał! — przyłożyłam palec do ust, słysząc dobiegający z zewnątrz warkot silnika.

— No przecież to ty drzesz mordę. — przewróciła oczami, wstając chwiejnie z podłogi i otrzepując swoje spodnie.

— Boże, jeżeli to moi rodzice, to możesz już wybierać mi trumnę. Bez różnicy jaką tylko, żeby kwiaty na grobie to były storczyki. — wybełkotałam, również się podnosząc.

Spojrzałam w jakim stanie znajduję się salon i jęknęłam męczeńsko. Na kanapie znajdowała się pusta butelka po winie i okruszki po czipsach, dywan był na drugim końcu pomieszczenia, a na podłodze leżał kieliszek i wylane z niego wino.

Losing ControlWhere stories live. Discover now