[4] Rozdział

57 7 2
                                    

Stałem tam i jak ostatni debil przyglądałem się całej sytuacji. Ta dziewczyna sama sobie jest winna mogła nie brać tego gówna.
Chciałbym jej pomóc, podbiec, ale za nic tego nie zrobię przecie pieniądze są najważniejsze, to one dają nam szczęście.
Z moich rozmyśleń wyrwał mnie znajomy głos. poczułem jak ktoś dotknął mojego ramienia co spowodowało że się odwróciłem.

- Stary załatw mi jakąś panienkę na jedną noc - powiedział na co się zaśmiałem.

- Sam sobie znajdź Dean jesteś już dużym chłopczykiem - powiedziałem wkładając ręce do kieszeni.

- Nie to nie - oburzył się po czym odszedł.

Idiota - mruknąłem

Zobaczyłem jak Kate z pomocą Lily i Justina wstaje i siada na krzesło.
Chciałem tam podbiec, zapytać się jej jak się czuje.. Problem w tym że nie mogę.

- PROBLEMEM JESTEŚ TY SAM -

odezwał się głos w mojej głowie. Wiem że od samego początku dziwnie się zachowuje, skrywam tajemnicę, tajemnicę złą, smutną i okrutną. Wpakowałem się w niezłe gówno z którym sobie coraz bardziej nie daję rady.

Oczami Kate
Siedziałam i wspominałam, siedziałam i wspominałam i nagle nastała ciemność, ciemność która mnie przerażała, wyrywała moje serce od środka, ale za nic nie chciałam tego przerwać, pomimo całego bólu jaki odczuwałam chciałam cierpieć, chciałam się nie obudzić, być w niebie z Johnem. Nie udało się..pomimo tego było tak blisko.

Gdy się obudziłam zobaczyłam nachylającą się nademną Kate i tego samego chłopaka z którym gadał James. Zdziwiłam się, ale wiedziałam co się stało - zemdlałam.
Przez krótką chwilę patrzałam na Lily po czym oboje pomogli mi wstać i usiąść na krześle.

- Nic ci nie jest? - zapytała z troską

- Nie, spokojnie jest dobrze - powiedziałam z uśmiechem

- Cieszę się - powiedział chłopak siedzący na przeciwko mnie

- Tak w ogòle jestem Justin - przedstawił się a na jego twarzy pojawił się szczery uśmiech.

- Kate - powiedziałam i odwzajemniłam uśmiech.

- może już chodźmy? - zapytała Lily wstając z krzesła

- zgadzam się

- emm to może ja was odprowadzę co? - zapytał Justin pojawiając sie obok nas.

- jasne - uśmiechnęłam się

Ostatni raz spojrzałam na chłopaka siedzącego i wgapiającego się w okno, wyglądał tak smutno, ale nic nie mogłam zrobić musieliśmy wracać.
Zanim wyszliśmy z budynku Justin jeszcze poszedł się pożegnać z Jamesem. Gdy już wyszliśmy skierowaliśmy się najpierw do domu Lily którą odprowadziliśmy a potem do mojego tylko że szliśmy w ciszy w ciszy która pomiędzy nami mogłaby trwać wieczność.
Gdy już chciałam się odezwać wyprzedził mnie Justin.

- Dlaczego zemdlałaś ? - zapytał

- musimy o tym rozmawiać? -
zapytałam robiąc krok w przód.

- Dobrze jeśli nie chcesz to nie
musimy, ale może powinniśmy pójść do szpitala? - odezwał się blokując mi dalszą drogę.

- Powaliło cię? Debilu! Piłam, ćpałam nie rozumiesz? - Krzyknęłam

chłopak tylko spojrzał na mnie nic nie mówiąc i szedl dalej. Szliśmy w ciszy coś mnie blokowało, coś nie pozwalało aby się odezwać więc musieliśmy iść dalej bez żadnego jakiegokolwiek zastanowienia.
Stanęłam pod domem tym samym przyglądając się chłopakowi który stanął na przeciwko mnie. Wyglądał tak jakby powiedział coś złego a jego sumienie było nieczyste, pełne smutku który ukrywał, tak to sobie przynajmniej wobrażałam. Chciałam go pozać, - odczuwa to samo,
Z zamyśleń wyrawał mnie głos

- Tu mieszkasz? - zapytał chłopak

- Tak tutaj - powiedziałam spoglądając na niego

- okej to ja już pójdę, a i chciałem cię przeprośić - oznajmił

- Nie, jest w porządku - powiedziałam, a Justin zniknął mówiąc ciche pa.
Wszedłam do domu zamiast moich rodziców zastałam GO. siedział sobie tak zwyczajnie na fotelu i czekał, czekał aż ktoś wejdzie i wtedy będzie mógł mówić. Stanęłam jak wryta wtczekując na dalsze poczynania Jamsa. Czułam strach, ból, pustkę. Czekałam aż się odezwie nic, cisza.. Wydawałoby się że mogłaby trwać latami, ale cisza kiedyś musi odejść, a chłopak musi się odezwać.

- Co ty tu robisz? - zapytałam zdziwiona. Próbowałam ukryć przerażenie które mną kierowało, ale wiedziałam że od jego śmierci to strach ma nademną kontrolę.

Podchodząc bliżej dopiero teraz zobaczyłam że chłopak nie jest trzeźwy, był pijany, a to sprawiło że coraz bardziej się go bałam, bałam się co się może stać.
Jestem sama w domu, rodziców nie ma,
Upadłam,
Przegrałam,
Do końca swojego życia
Spokoju nie zaznałam.
- Kate, przepraszam - powiedział niewyraźnie James wstając
- Nic się nie stałoo - oznajmiłam stając naprzeciwko, spoglądając mu w oczy.

Jest 4 rozdział, chciałabym wam podziękować za gwiazki i komentarze. Wiem że spieprzyłam rozdział.. Miałam 2 wersję, ale wybrałam tą. Do następnego misie.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: May 06, 2015 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Help me Where stories live. Discover now