[1] rozdział

105 9 2
                                    

Siedząc sama w moim pustym pokoju zaczęłam pisać coś smutnego na kartce.. coś co będzie mi zawsze przypominało o moim kochanym przyjacielu który umarł dnia 15.04.2009 w wypadku samochodowym. w końcu po kilku minutach wzięłam długopis i zaczęłam pisać coś w stylu listu lecz to nie był list.

" Tam gdzie zdarzały się porażki jest pusto nie ma już nawet szans spróbowania zmiany statusu porażki w wygraną. Jednak wszystko co się kiedyś zaczyna musi się też skończyć. Nic w tym życiu nie jest wieczne a tym bardziej ono same. Niektórzy twierdzą że taka jest kolej rzeczy i tak po prostu miało być ale czy na pewno? czy na pewno zrobiliśmy wszystko by powstrzymać to co się właśnie stało? Nie ważne i tak to już nic nie zmieni. Chciał nie chciał.. mógł zostać co to zmienia? Teraz co najwyżej każdy może sobie zadać pytanie czy nie przyczynił się do tego co się właśnie stało. Inni wyprą się winy a jeszcze inni będą dręczyć się przez długie lata. Będzie się zastanawiał " Czy on mi czasami nie dawał jakiś znaków? "Czujesz się winna? Nawet jeśli tak to już nic nie zmieni tego co co się wydarzyło.

" Śmierć nadeszła szybko i bezboleśnie. Przejeżdzający samochód był szybszy niż ból którego i tak w tym wypadku nie czuję "

24.05.2010

Minął rok odkąd straciłam mojego jedynego przyjaciela który zawsze mnie wspierał, potrafił mnie zawsze pocieszyć. Nie ważne jak byłam słaba on zawsze potrafił sprawić że na mojej twarzy pojawiał się szczery uśmiech.

Ile razy starałam się naprawić tego czego już nie było?

Po napisaniu tego tekstu na kartce po moich oczach zaczęły spływać niekontrolowane łzy smutku, łzy cierpienia, łzy samotności które sprawiały że poczułam się z jednej minuty na minutę gorzej.. płakałam, ale wciąż nie potrafiłam przestać to wszystko mnie niszczyło. Rodzice w dzień w dzień zadawali mi pytania dlaczego ciągle leże w łóżku, dlaczego nic nie robię poza chodzeniem do szkoły, ale oni nie wiedzieli.. nie wiedzieli jak bardzo przeżywam jego śmierć, a rodzice tylko udawają że się mną przejmują Tak naprawdę przecież oni nic nie wiedzieli o jego śmierci.

Otarłam łzy które spływały po moich policzkach po czym wstałam z krzesła i wzięłam telefon, wybrałam jej numer i zadzwoniłam do mojej mojej przyjaciółki Lily.

pierwszy sygnał.. drugi sygnał... trzeci sygnał.. czy ona w końcu odbierze?

- Cześć, czemu nie odbierałaś? - zapytałam z nadzieją że powie iż była czymś zajęta, ale jak się okazało powiedziała zupełnie coś innego.

- Przepraszam Kate.. nie odbierałam bo uhh.. przyszedł do mnie Luke, a sama wiesz jaki on jest.

- A okej.. nie będę wam przeszkadzać, chciałam tylko zapytać czy przyjdziesz jutro po mnie żebyśmy razem wybrały się do szkoły - zapytałam z nadzieją wstając z łóżka i przekładając telefon z jednej ręki do drugiej.

- Tak Kate przyjdę po ciebie o 07 okej? a teraz muszę kończyć przepraszam - Powiedziała po czym usłyszałam Luka który mówi coś do Lily która się rozłączyła. Włożyłam telefon do kieszeni. nie mogła chociaż poczekać aż odpowiem? cała Lily - zaśmiałam się. Jednak z drugiej strony nie podoba mi się że Luke tak na nią działa a właściwie to ciągle kontroluje jej życie..bo przecież to przez niego Lily się rozłączyła. Po moich przemyśleniach na temat mojej przyjaciółki i jej chłopaka poszłam wziąść relaksujący prysznic.

Gdy już się wykąpłam włożyłam na siebie krótką jasno różową piżamę i wskoczyłam do łóżka po czym zasnęłam.

Budzik zaczął dzwonić a ja wstałam szybko z łóżka wzięłam czyste ciuchy i skierowałam się do łazienki po to by je ubrać. Gdy już to zrobiłam wyszłam i zaczęłam się malować. Nałożyłam na siebie lekki makijaż, ubrałam buty i gotowa czekałam na Lily która powinna być po mnie za 10 minut. W tym czasie zeszłam do kuchni i zdążyłam sobie zrobić kanapki do szkoły. Po upływie tych 10 minut zabrzmiał dzwonek co oznaczało tylko jedno - Wiadomość. Odblokowałam telefon i zobaczyłam wiadomość od Lily.

- Wyjdź na zewnątrz, czekam.

Wzięłam ze sobą torbę i wyszłam przed dom wcześniej zamykając drzwi.

- Cześć kochana - Powiedziałam po czym ją przytuliłam

- Czeeeść! - powiedziała i się wtuliła jak małe dziecko

- Kate.. zaczęła Lily - ja cię chciałam przeprosić za wiesz wcz..

nie zdążyła nawet dokończyć gdyż jej przerwałam

- Nic nie szkodzi rozumiem - popatrzyłam na nią wchodząc do budynku szkoły

- Tak się cieszę - powiedziała

- Taa ja tee - zaczęłam ale nie zdążyłam nawet dokończyć bo Lily szturchnęła a ja się zatrzymałam pod klasą.

- Kto to jest? - zapytała

- Nie wiem Lily i szczerze mówiąc mam to gdzieś - powiedziałam ale gdy spojrzałam na chłopaka idącego w naszą stronę zmieniłam zdanie. On był taki podobny do mojego przyjeciela.. On się zbliżał a ja się oddalałam, oddalałam bo wróciły wszystkie smutne wspomnienia.

Szybkim krokiem ruszyłam w stronę toalety, nie chciałam się rozpłakać nie przy niej. Nie chciałam żeby ktokolwiek widział że płaczę przecież jestem silna tak? nie, nie jestem silna jestem wręcz wystrczająco słaba aby mnie zniszczyć.

Wszedłam do łazienki tym samym ocierając łzy z mojej twarzy i poprawiając mój makijaż.

- Jest idealnie - pomyślałam. Teraz spokojnie mogę wrócić na lekcję po dzwonek już zadzwonił - uśmiechnęłam się sama do siebie i wychodząc z toalety popatrzałam na mój tatuaż na którym widniał napis " Na zawsze J. " Wiem może nie jest to jakiś " dobry tatuaż " ale ma dla mnie naprawdę ogromne znaczenie. Zrobił mi go mój przyjaciel John tydzień przed śmiercią. Sam mi go zaproponował, sama nie wiem dlaczego a może to coś miało oznaczać?..

Wchodząc do klasy spotkałam spojrzenie całej mojej klasy tylko na mnie.przechodząc przez klasę chciałam zająć moje miejsce, ale jak się okazało było zajęte przez kogoś innego tym kimś był ten chłopak, ten sam którego widziałam na przerwie.. Nie chciałam się z nim kłócić czy coś w tym stylu bo byłam za słaba po jego śmierci stałam się tak słaba że nawet nie potrafię się komuś przeciwstawić.. to jego śmierć mnie tak zniszczyła wraz ze wspomnieniami które siedziały mi każdego kolejnego dnia w głowie. Lekko spuściłam głowę i dosiadłam się do jakiegoś kujona po czym wyciągnęłam książkę i zeszyt i zaczęłam słuchać poleceń nauczyciela. Nagle zadzwonił dzwonek wstałam więc z ławki i spakowałam swoje rzeczy. Gdy już chciałam wychodzić ktoś mi to uniemożliwił to był On patrzał się na mnie tak jak bym zrobiła coś złego, ale czy to coś miało w ogóle jakieś miejsce? Nagle zza klasy która była otwarta odezwała się nauczycielka która wyraźnie przyglądała się całej sytuacji.

- Możecie wyjść moi drodzy? lekcja się już skończyła. Chyba że chcecie jeszcze zostać? - zapytała a ja odruchowo szturchnęłam chłopaka w ramie żeby dał mi przejść on tylko na mnie się dziwnie popatrzył i to zrobił, a ja skierowałam się na korytarz szukając wolnego miejsca.

Help me Where stories live. Discover now