Rozdział 1

11 4 0
                                    

Gdy z nieba zaczęły spadać lodowate płatki, skręciłam w jedną z bocznych uliczek. Jak najprędzej chciałam znaleść się w budynku, dlatego zaczęłam szybciej przebierać nogami. To nie tak, że nie lubiłam śniegu. Wręcz przeciwnie. Kochałam go. Kochałam zimę i wszystko co było z nią związane. Począwszy od Świąt Bożego Narodzenia, kończąc na śliskich chodnikach. Nawet to dawało mi odrobine szczęścia. Przeciwnikiem dłuższego rozkoszowania się śnieżynkami był brak czapki. Nie zabrałam jej z domu co oznaczało mokre włosy, a to prowadziło do choroby. Niedawno z jednej wyszłam i nie emanowałam entuzjazmem na myśl o kolejnej.

Zatrzymałam się przed domem z numerem 15 i wytrzepałam buty na brązowej wycieraczce z napisem „Welcome". Popchnęłam drewniane drzwi bez ówczesnego pukania czy dzwonienia dzwonkiem. Zrobiłam pare kroków w przód, rozkoszując się ciepłem i zapachem książek. Aromat starego papieru był cudowny i sprawiał, że moje nerwy się zmniejszały. Szczególnie w tym miejscu. Miało ono niesamowitą aurę.

Zmarzniętymi dłońmi odłożyłam na komodę skórzaną torbę i plastikowe pudełko. Zsunęłam płaszcz i powiesiłam go na drewnianym wieszaku. To samo zrobiłam z przesiąkniętym wodą szalem.

- Kogo moje oczy widzą!

Dziwiłam się jak kilka słów może wpłynąć na nastrój. Ostatnie nitki frustracji minęły, a radość sprawiła, że mój żołądek wykonał fikołka. Odwróciłam się z uśmiechem na ustach. Nie mogłam inaczej zareagować. Na widok staruszki zrobiło mi się ciepło na sercu.

- Dzień dobry.

W kilka sekund kobieta znalazła się przede mną i otuliła swoimi ramionami. Odwzajemniłam gest, czując jak bardzo mi jej brakowało. Nie widziałyśmy się ponad miesiąc. Niby nic, a jednak taki krótki czas mógł zasiać ziarnko tęsknoty.

- Jak nóżka?- spytałam, odrywając się od jej chudego ciała.

- Jak nowa.- uśmiechnęła się promiennie.

Powodem jej pobytu w Liverpool'u była operacja. Jakieś pół roku wcześniej staruszka upadła w bolesny sposób podczas mycia okien. Nikomu się do tego nie przyznała. Dopiero gdy poprosiła mnie żebym kupiła jej środki przeciwbólowe, udało mi się wyciągnąć z niej prawdę. Od razu zadzwoniłam do Isaaca. Był on lekarzem więc załatwił schorowanej matce natychmiastowe przyjęcie w szpitalu. Przeszła tam skomplikowany zabieg biodra i profesjonalną rehabilitacje.

- Upiekłam babeczki jagodowe.

Na moje słowa jej szare oczy błysnęły się niczym gwiazdy.

- Oh dziecko, siadaj! Zaraz zrobię herbatkę.

Stanowczo pokręciłam głową i zanim kobieta zdążyła się ruszyć, delikatnie złapałam ją za ramiona.

- Ja zrobię herbatkę, a pani usiądzie i poczeka.

Grymas wykwitł na jej pomarszczonej twarzy ale finalnie ugięła się pod moim nie dającym sprzeciwu wzrokiem. Wywróciła oczami i skierowała się do foteli stojących pod oknem. Parsknęłam śmiechem na jej upartość.

Weszłam za ladę i odnalazłam stary czajnik. Włączyłam wodę, a moją uwagę przykuła paczka. A raczej karteczka do niej przyklejona. Nie było w niej nic dziwnego gdyby nie nazwa ulicy na której mieszkałam. Moja ciekawość sięgała zenitu.

- Pani Holly, dla kogo ta paczka?

Na moje pytanie staruszka dostała olśnienia. Przyłożyła dłoń do czoła i wymamrotała coś pod nosem. Miała zamiar wstać ale wystawiłam ostrzegawczo dłoń co poskutkowało.

- Dla Delilah Williams. Pomyślałam, że może mogłabyś ją jej podrzucić. Masz blisko. Jak nie to ja...

- Co to za głupie pytanie? Oczywiście, że zaniosę.- przerwałam jej w połowie zdania. Staruszka uśmiechnęła się promiennie. Odwdzięczyłam się tym samym.

Reason To StayOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz