Prolog

24 6 0
                                    

Przerzucałem kolejne to strony magazynu samochodowego gdy do moich uszu dotarło skomlenie psa. Rysunki straciły swoją atrakcyjność, a literki uciekły mi sprzed oczu. Cóż, one nawet wcześniej nie były jakoś interesujące. W mgnieniu oka zerwałam się z łóżka. Podekscytowanie rozlało się w moim ciele zbyt szybko. Lekko mnie poniosło i jak na nieszczęście nogą zahaczyłem o kołdrę co skończyło się nieprzyjemnym upadkiem na wykładzinę. Grymas wykwitł na mojej twarzy, a ból spowodował nieprzyjemny dreszcz, który zachęcał do pozostania w tej pozycji. Lecz moja determinacja nie dała za wygraną. Zacisnąłem usta w wąska linię i zwinnie się podniosłem.

Dokuśtykałem do okna i przecisnąłem się przez fale białego materiału. Wszystko się zgadzało. Uwielbiałam tą porę. Byłem niczym obsesyjny dzieciak. Babcia nazywała mnie osiedlowym monitoringiem co nie przypadało mi do gustu ale nie miałem serca powiedzieć jej, że ta ksywka mi się nie podoba.

Gdy na zegarku wybiła godzina siódma wieczorem z domu na przeciwko wyszła ona. Zawsze starałem się tak rozłożyć czas żeby móc zobaczyć cud tego Świata.

Gabriella Lloyd

Mimo, że miałem jedynie dwanaście lat i być może mało w życiu widziałem to bez dwóch zdań Gabi była najpiękniejsza dziewczyną jaką dane mi było zobaczyć. Śliczna brunetka, o głębokich brązowych oczach i promiennym uśmiechu. Wyglądała jak żywy anioł.

A może nim była?

Kąciki moich ust niekontrolowanie powędrowały ku górze. Zahipnotyzowany obserwowałem jak pokonuje drogę od domu do furtki. Ubrana była w swój czerwony płaszczyk Nigdy nie miała go zapiętego więc spod wystawał szkolny mundurek. Na jej szyi spoczywał szary szalik, którym szczelnie się okryła, a czarne trapery zatapiały się w białym puchu. W dłoni trzymała smycz, a na drugim jej końcu przyczepiony był mały piesek. Z tego co udało mi się wywnioskować, nazywał się Uszaty. Miał tendencje do uciekania bo niejednokrotnie jego właścicielka nawoływał go, krążąc po osiedlu.

Oparłem się o parapet, zastanawiając się jaka ona jest. Znałem każdą cechę jej wyglądu zewnetrznego ale nigdy nie miałem szansy poznać ją wewnątrz. Jedyne co robiłem to patrzyłem. Wielokroć chciałem powiedzieć, „Hej Gabi. Jestem Alec". Niejednokrotnie byłem do tego gotów ale gdy tylko zatapiałem się w jej oczach moje nogi miękły. Wszystkie próby kończyły się porażką. Ona najzwyczajniej mnie onieśmielała.

- Aluś, kolacja!- krzyk babci dobiegł z dołu.

- Zaraz. Teraz nie mogę!- odkrzyknąłem, nie odrywając wzroku od domu państwa Lloyd.

Chwile później dziewczyna zmarszczyła nosek w śmieszny sposób i obejrzała się dookoła. Jakby kogoś szukała.

- Oh czyżby „nie mogę" znaczyło, „Gabi wychodzi na spacer"?

- Babciu!- skarciłem staruszkę. Potrzebowałem jeszcze chociaż minuty ciszy.

Ponownie skoncentrowałem się na widokach. Wystarczyła chwila nieuwagi żebym zaliczył wtopę. Oddech uwiązł mi w gardle gdy moje oczy napotkały piękne tęczówki. Zaprzestałem ruchów. Magia biła od nich na kilometr, a ja z nią walczyłem. Była jak cukier. Jeśli go spróbujesz, tym częściej po niego sięgasz.

Dopiero po chwili dotarło do mnie, że jej mina wcale nie wyraża zadowolenia. Patrzyła na mnie z przenikliwością i zagadką. Przymrużone powieki przekazywały mi jakaś wiadomość jednak była ona nie łatwa do odczytu.

Uszatek szczeknął, a czar prysł.

Brunetka spuściła głowę, a po ruchach jej warg mogłem stwierdzić, że coś mamrotała. Pociągnęła za smycz i razem z psem wyszła za furtkę. Później starczyła sekunda żeby znikła mi z pola widzenia. Powędrowała na spacer w dół ulicy.

- Aluś nie zapomnij zamknąć okna!

- O cholera.- wszytko stało się jasne. To dlatego spojrzała. Bo mnie usłyszała.

- I nie przeklinaj!

Drżącymi z emocji rękoma, zamknąłem okno. Odgoniłem niesforną firankę i podeszłem do łóżka. Przysiadłem na nim, analizując wszytko. Dosłownie wszytko. Jej wzrok, mimikę. To w jaki sposób potrafiła mnie znieruchomić. Niczym mała czarownica tyle, że stokroć piękniejsza.

Będąc dzieckiem nie bierzemy wszystkiego do siebie. Dlatego mimo, że ta sytuacja definiowała niezręczność, na moje usta wpłynął uśmiech.

Widziała mnie.

Gabriella mnie zauważyła.

Reason To StayDonde viven las historias. Descúbrelo ahora