Rozdział 12

263 11 35
                                    

Cylie z trudem otworzyła oczy. Leżała skulona w środku jakiejś celi.  Na dłoniach miała jakieś dziwne rękawice uniemożliwiające jej ruchu, a przez klatkę piersiową aż po ramiona była oplątana dziwnymi pasami. Powoli wstając dostrzegła że jest przebrana w niebieski strój, jakby dla więźnia, a pod bluzką miała dość sporego rozmiaru opatrunek. W pozycji siedzącej dostrzegła naprzeciw siebie podobne "klatki", w których siedział Clint i Scott. Wychylając się zobaczyła również Sama i Wandę. 

-O, Cześć Cylie, obudziłaś się-zauważył ją Scott-Już myśleliśmy że sie nie obudzisz. Żyjesz?

-Tak, myślę że tak-uśmiechnęła się i odchyliła zmęczoną głowę-Złapali nas?

-Tak-mruknął Clint cały w nerwach.

Dziewczyna jedynie westchnęła i poraz kolejny zaczęła nucić piosenki pod nosem. Tym razem przyszła kolej na piosenkę Cameron Diaz, "Little Girls" w wersji filmowej*

-Please kill me, I'm serious, please kill me! I'm not singing, I'm asking!-Powiedziała wstępne słowa, które pamiętała, nie miała zamiaru śpiewać całej piosenki, bo szczerze nie znała tekstu-Locked in a cage with all of the rats I slipped through the cracks-zaczęła śpiewać pod nosem, a jako że dość dobrze jej to wychodziło sam Scott zaczął rytmicznie uderzać dłońmi o kolana-and now I'm stuck with the scraps and I can't seem to find my way behind, Get me out, Get me out of here-Sama również zaczęła podrygiwać, razem z Langiem-I'm ready for stardom after all these years-Chciała kontynuować, jednak wnerwiony całą tą sytuacją Clint na nią warknął.

-Cylie zamkniesz się wreszcie?!-Clint uderzył dłonią w szybę, a dziewczyna wyłapując moment zaczęła kontynuować, ale jednak kończyć.

-I'm done, my little Cliiint-uśmiechnęła się i faktycznie skończyła.

-Ej, to ci wyszło!-pochwalił ją Scott, na co ona się tearalnie ukłoniła.

~~~ 

Dziewczyna już powoli przysypiając usłyszała jak drzwi wejściowe do miejsca ich przebywania sie otworzyły, a zaraz po tym wyszedł z nich Tony. Zauważając go Scott zaczął sarkastycznie mu klaskać, chcąc również coś zrobić Cylie zaczęła równie sarkastycznie mówić jakąś mowę podziękującą.

-Anthony Stark! Brawo! Naprawdę dziękujemy ci że nas tu zesłałeś, patrz jak tu przytulnie!-krzyknęła do niego, na co on tylko z współczuciem na nią spojrzał, i odwrócił wzrok do Clinta, który również chciał w jakiś sposób ukazać Starkowi co czują.

-Proszę państwa, oto i on! Jasnowidz impedium!-mówił na całe pomieszczenie-A on zna przyszłość! Powie wam, co dobre! Czy tego chcecie, czy nie...

-Zejdź ze mnie Barton-rzekł Tony podchodząc do klatki łucznika-Skąd miałem wiedzieć że was tu wsadzą?-powiedział, a Clint mając go w miejscu, gdzie światło nie dochodzi jedynie splunął na ziemię.

-Ale że gdzieś nas wsadzą to wiedziałeś Tony-rzekł spoglądając na niego.

-Tak, ale nie do ciężkiej pływającej dziury, to miejsce dla psycholi-próbował przekonać do siebie Clinta-A nie dla jakiś...

-Przestępców?-dokończyła Cylie, a Tony nawet na nią nie spojrzał. Clint chcąc kontynuować "kłutnie" wstał i podszedł do dzielącej ich szyby.

-Tak, przestępców!-Popierał dziewczynę Barton-Tak to się chyba fachowo nazywa...-oparł się dłońmi o szybę-Nie? A dawniej tak na nas nie mówili, a tu proszę...

-Złamaliście prawo-trzymał na swoim Tony, na co Forbes prychła śmiechem-Nik wam nie kazał. Czytałeś prokotuł tak czy nie?-mówił, na co w trakcie tego Clint mówił jedynie "bla bla bla" na to wszystko, i zaczął się kręcić w kółko, po czym przykucnął pod ścianą-Dobra, jesteś już dorosły, masz żonę i dzieci, mogłeś o nich pomyśleć zanim stanąłeś po złej stronie barykady.

-Stark!-krzyknęła słysząca to Cylie-Jak możesz oskarżać go o takie rzeczy?! A ty to lepszy?! W gazetach piszą, zwykli ludzie wiedzą, że ty nie zostawiłbyś całej kariery dla tej swojej laski...Jak ona miała? Millie?-Mówiła oskarżycielskim tonem-Nie obwiniaj go o to, co sam robisz-syknęła. Stark spojrzał na nią z niedowierzaniem.

-Patrzcie temu facetowi na ręce!-mówił Clint i walnął w szybę kiedy Stark odchodził od jego celi-W którejś, może mieć nóż!

Tony nie chcąc więcej argumentować, a bardziej z skrytego powodu, po dotkliwych słowach Cylie nie chcąc tego słuchać podszedł do celi Sama.

-Jak Rohds?-zapytał Willson sojąc tyłem do Starka.

-Jutro leci do szpitala w New York, więc...trzymaj kciuki-powiedział Tony-Trzeba ci czegoś? dobrze karmią? 

-Teraz jesteś dobry glina?-zapyał się Sam odwracając w jego sronę, a na jego twarzy widniała nie mała śliwa pod okiem.

-Teraz chce tylko wiedzieć gdzie jest Steve-odpowiedział patrząc na niego z pod byka.

-Panie władzo, ja nic nie wiem-przyśmiewał Sam zażenowany nagłym i prostym zdaniem Starka-A w ogóle nie znam żadnego Steva i chcę zadzwonić do adwokata-Tony zaczął przesuwać coś na zegarku.

-Oj, chwilowo wysiadł dzwięk w monitoringu-rzekł Tony-Za jakieś pół minuty kapną się że to nie jest jakaś awaria sprzętu, popatrz teraz-wyświetlił nad zegarkiem chologram-To on, miał w Berlinie przesłuchiwać Barnsa. Niestety popełniłęm błąd, Sam nie miałem racji.

-To coś nowego-powiedział Sam podśmiewczo, ale równocześnie poważnie.

-Kapitan zerwał się ze smyczy, ale napewno każda pomoc się przyda. Nie znamy się za dobrze, nie musisz-mówił Stark, jednak Willson mu przerwał

-Nie nie nie, spoko-westchnął-Zdradzę ci to, ale polecisz do niego solo...i jako przyjaciel!-nacisnął na ostatnie słowa, na co Tony przytaknął.

Willson wyjawił mu to, i po chwili Stark wyszedł zostawiając ich samych. Cylie jedynie zażenowana ułożła się na materacu i spojrzała na prawy, palec serdeczny. Do jej oczu napłynęły łzy. Choć wiedząc że to sprawa władz, i tak czuła jakby część jej zniknęła razem z pierścionkiem zareczynowym od Bucka. Dopiero teraz zaczęła analizować przebieg zdarzeń, i wszystkie fakty, jak na przykład ten, że już nigdy nie będzie tak szczęśliwa jak z nim. 

Nieświadomie zaczęła płakać, co zauważył Clint. Choć z początku nic sobie z tym nie robił, głośniejsze pociągnięcia nosem dziewczyny zmiękczały jego serce.

-Cylie co ci jest?-zapytał dość spokojnie Barton-Jeśli chodzi o to, że tu jesteśmy... napewno będzie-przerwała mu.

-W dupie mam to gdzie teraz jestem...-powiedziałą piskliwym głosem, i wystawiła prawą dłoń w jego kierunku ukazując pusty palec serdeczny-Wiesz jak ci zazdroszczę? Masz żonę dzieci, a mi nawet los nie chce dać męża, bo zabrał mi narzyczonego!

-Oh Cylie...-westchnął Clint-Byliście zaręczeni?-dziewczyna odpowiedziałą krótkim "mhm"-Przykro mi... wiesz, jeśli nie będziesz potrafiła odnaleźć swojego miejsca w tym świecie, chętnie ja z moją żoną pomożemy ci w tym, mogłabyś niańczyć nasze dzieciaki, zamieszkać z nami... musiałąbyś tylko pomagać nam w obowiązkach i tyle...

-Dzięki Clint...-uśmiechnęła sie ocierając policzki od łez i pociągając ostatnie kilka razy policzki od łez- Jednak raczej nie skorzystam, nie chę zawracać wam głowy, a sama muszę odnaleźć siebie, tak jak powiedziałeś-uśmiechnęła się do niego.

Cylie Nie chciała trzymać się z Stevem, on na pewno będzie chciał dalej "bohaterować", a Cylie, ona chyba chce poprostu normalnie żyć, o do tego będzie dążyć. Państwu Roberts, za dużo już sprawiła kłopotu, w głowie powtarzała sobie, że nie może wrócić.

Rozmowa z Clintem sprawiła że Cylie zaczęła sie zastanawiać, co z nią będzie. Myślała o przyszłości. W tym znowu wróciły wspomnienia o niej i James'u.

____________

* pomysł z Tik Toka, ale tak mi się spodobał że nie mogłam nie użyć :] 

Memories • Bucky Barnes Where stories live. Discover now